Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

UL. CHOPINA 15a: Bo ja kocham konie i wyjątkową aranżację

Marta Szkudlerek Data publikacji artykułu w "GL" > 4 sierpnia 2008
- W tym lokalu najważniejsza jest rodzinna atmosfera - zapewnia Barbara Adamczewska-Kubka
- W tym lokalu najważniejsza jest rodzinna atmosfera - zapewnia Barbara Adamczewska-Kubka fot. Bartłomiej Kudowicz
Ciekawe jedzenie, podkowy nad barem i konie na ścianach - to tylko niektóre z atrakcji tej wyjątkowej restauracji Barbary Adamczewskiej-Kubki. Aby przekonać się o uroku lokalu, trzeba tam zajrzeć osobiście.

Do Piwnicy pod czarnym koniem schodzę po kilku schodkach. Już na progu witają mnie przyjemne zapachy, dochodzące z kuchni na zapleczu. Wystrój wnętrza robi wrażenie. Nad barem wisi kilkanaście podków, a na ścianach jeszcze więcej obrazów, oczywiście z końmi. Skąd ta miłość do tych zwierząt?

- To jedna z moich pasji, chciałabym mieć stadninę i myślę, że ta zachcianka szybko się spełni. Bo mam ją w planach - tłumaczy Barbara Adamczewska-Kubka, właścicielka "Piwnicy".

- Te podkowy i malowidła, to przeważnie prezenty od gości. Ostatnio dostaliśmy obraz od stałych klientów. A kilka dni temu sama przywiozłam sobie podkowę do kolekcji. Tym razem z Krakowa, ze smokiem wawelskim.

Marzy się stadnina

Pani Barbara marzy o tym, żeby firma cateringowa, którą prowadzi, miała siedzibę w jakimś zamku albo pałacyku. Liczy na to, że kiedyś uda się jej spełnić sny. Ale już teraz stara się z całych sił, żeby aranżacja lokalu była wyjątkowa.

- Jeździmy z mężem po całej Polsce i jeszcze nie widzieliśmy takiego miejsca. Dlatego jesteśmy z niego dumni - dopowiada Adamczewska-Kubka. I jednocześnie tłumaczy, że "Piwnica" stanowi bazę dla firmy cateringowej. W ten sposób łatwiej ugościć klientów.

Dotychczas największą satysfakcję daje kobiecie współpraca z amerykańską korporacją, z którą co miesiąc organizuje większe imprezy w całym kraju. Podczas nich poznaje ludzi z różnych stron świata. Tym razem padło na Słowację. Odbędzie się tam kilka przyjęć w zamkach, przygotowanych właśnie przez firmę pani Barbary.

Nietypowe poczekadełka

Im dłużej rozmawiamy, tym intensywniejsze zapachy dolatują z zaplecza. Okazuje się, że to pierogi. W lokalu mają ich ponad 20 rodzajów. Zdecydowana większość powstała według autorskiego pomysłu. Np. "pierogi hrabiego Kietlicza". A także "poczekadełka", czyli przystawki, które są dość nietypowe. Składa się na nie ogórek kiszony, piwo oraz chleb ze smalcem, którego jest aż pięć rodzajów, a wszystko własnej roboty.

- Robimy wszystko, żeby panowała u nas rodzinna, ciepła atmosfera - zapewnia Adamczewska-Kubka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska