Uniwersytet sprzedaje działki. Czy kupi je miasto?

Sprzedaż działek należących do Uniwersytetu Zielonogórskiego wywołała w mieście protesty. Stąd obecność rektora prof. Tadeusza Kuczyńskiego na wtorkowej sesji rady.

Jak tłumaczył rektor, UZ musi się rozwijać, tworzyć nowe kierunki, bo tylko wtedy jest w stanie przyciągać do siebie młodych ludzi. To wszystko jednak kosztuje, trzeba tworzyć bazę, zatrudniać profesorów z innych ośrodków. I podkreślił, że medycyna to nie tylko prestiż dla regionu, możliwość poprawy sytuacji zdrowotnej Lubuszan, ale to przede wszystkim wydatki...

Rektor przyznał, że  uniwersytet na wsparcie państwa liczyć za bardzo nie może. Przekazywana subwencja nie wystarcza, bo studentów ubywa z powodu niżu demograficznego. Lata 2006-2009 były dla UZ najlepsze. Przychody były wyższe niż wydatki. Od 2010 r. nastąpił spadek. Uczelnia wprowadziła ostre cięcia. W praktyce oznaczało to m.in. zawieszenie nagród dla nauczycieli akademickich oraz zmniejszenie zatrudnienia.

- Wszystkie uczelnie mają zalecenie z ministerstwa, by wyzbywać się niepotrzebnych nieruchomości, które nie są związane z dydaktyką. Nie stać nas na to, żeby je posiadać - mówił. 

Stąd sprzedaż działki na os. Braniborskim za 413 tys. zł czy przy ul. Prostej za 5 mln zł. - Zamierzaliśmy wystawić też nieruchomość przy ul. Wyspiańskiego, ale wobec niesprzyjającej atmosfery, wstrzymaliśmy się - przyznał rektor. - Wcześniej czy później będziemy musieli sprzedać tę ziemię.

Radni twierdzą, że miasto powinno przejąć grunt (wart 3 mln zł) i urządzić tu park. Pytali, czy przypadkiem UZ nie dostał terenu za darmo. Rektor zaprzeczył. Wszystkie działki były w zamian.

Co zamierza jeszcze sprzedać uczelnia? Chodzi o teren z dawnym hotelem asystenta przy ul. Wyszyńskiego oraz działki w Nowym Kisielinie. Te jednak nie wywołują już takich kontrowersji, jak te w centrum.

Zobacz też: W okolicy Focus Mall w Zielonej Górze powstaną hale targowe