Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Upadłam i złamałam rękę. Czekam, aż firma przeprosi

Agata Kaźmierczak [email protected] 68 324 88 18
Kazimiera Cieślak do dziś odczuwa skutki upadku. Złamana ręka ciągle jest grubsza i wyraźnie różni się od zdrowej
Kazimiera Cieślak do dziś odczuwa skutki upadku. Złamana ręka ciągle jest grubsza i wyraźnie różni się od zdrowej Mariusz Kapała
- To skandal! Minęło już pół roku, od kiedy złamałam sobie rękę na śliskim przejściu dla pieszych, a o odszkodowaniu nic nie słychać - mówi Kazimiera Cieślak. - Prawo sobie, życie sobie...

Tego grudniowego dnia był mróz, pasy przy rondzie PCK - oblodzone. Nic więc dziwnego, że tam upadłam i złamałam rękę - opowiada Czytelniczka. Do dziś nie dostałam odpowiedzi od firmy "Budmil" na pisma o odszkodowanie.
Kazimiera Cieślak wspomina, że tego pechowego dnia szła na przystanek przy Castoramie: - Chciałam jechać do Płotów, jak co dzień! Ale pech chciał, że tam nie dotarłam.
Wyjaśnia, że jest emerytką i nie lubi siedzieć w domu. Dlatego jakiś czas temu zaopiekowała się starszą panią, którą codziennie odwiedzała. Dzięki temu dorabiała kilka groszy...
- Los emeryta nie jest łatwy - dodaje. - Trzeba sobie jakoś radzić. Ale wracając do tamtego dnia, to był moment, kiedy runęłam na pasy.

Po upadku pani Kazimiera bała się, że nie będzie mogła podnieść się z jezdni i uderzy w nią rozpędzone auto. I tak mogło się stać. Na szczęście reakcja przechodniów była natychmiastowa. Pomogła jakaś pani, która dźwignęła obolałą Czytelniczkę i podprowadziła na chodnik.
- Przeżyłam chwile grozy, ale z podkurczoną ręką poszłam do przychodni, lecz była nieczynna - mówi K. Cieślak. - Poczekałam do 15.00 i już z bardzo opuchniętą ręką trafiłam do szpitala. Okazało się, że jest złamana. Już w szpitalu naszą Czytelniczkę uprzedzono, że po zdjęciu gipsu, bez rehabilitacji się nie obejdzie. Na szczęście PZU wypłaciło odszkodowanie.

Po jakimś czasie pani Cieślak postanowiła złożyć pismo w biurze zarządzania drogami urzędu miasta z prośbą o zadośćuczynienie, które - jak twierdzi - należy jej się bez żadnego "ale" ! I rzeczywiście. - Ta pani ma prawo starać się o odszkodowanie z dwóch różnych źródeł - potwierdził nam Jarosław Kostecki, agent ubezpieczeniowy. Jednak odpowiedzialne za stan dróg w tym fatalnym dniu, zgodnie z podpisaną umową, było Przedsiębiorstwo Projektowo - Budowlane "Budmil" ze Starego Kisielina. Wszystkie kolejne pisma trafiły już do tej firmy. Jednakże starania rozeszły się bez echa, do dziś nie ma żadnej odpowiedzi ze strony "Budmil-u". - Ja jestem wyrozumiała! Ale żeby miesiącami czekać na odpowiedź? To skandal! Na pisma się odpowiada. Nie oczekuję przecież wiele - mówi już nieco zniesmaczona Czytelniczka. I rzeczywiście, oglądamy wysłane wnioski z potwierdzonym przekazem pocztowym.

Dlatego postanowiliśmy skontaktować się z firmą. I tak się stało. Komentarza dotyczącego sprawy udzielił nam Krzysztof Piotrowski, radca prawny, który współpracuje z firmą "Budmil" i jak się okazało sytuację zna. - Sprawa pani Kazimiery Cieślak, aktualnie została przekazana do kancelarii radcy prawnego zajmującej się sprawami odszkodowawczymi - informuje nas P. Piotrowski. - W chwili obecnej oczekujemy na potwierdzenie uznania roszczeń - mówi dalej. Mamy więc nadzieję, że sprawa naszej Czytelniczki zostanie już wkrótce rozpatrzona. Na pewno to sprawdzimy.

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska