Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uratował kobietę. Nie czuje się jednak bohaterem

Małgorzata Ziętek [email protected] 95 722 57 72
Mł. asp. Ryszard Zborowski ma 45 lat. Od 23 lat pełni służbę w policyjnej drogówce, z czego ostatnie trzy lata w KPP w Sulęcinie. Wcześniej pracował w komendach w: Słubicach, Myśliborzu i Gorzowie.
Mł. asp. Ryszard Zborowski ma 45 lat. Od 23 lat pełni służbę w policyjnej drogówce, z czego ostatnie trzy lata w KPP w Sulęcinie. Wcześniej pracował w komendach w: Słubicach, Myśliborzu i Gorzowie. Małgorzata Ziętek
Rzucił się na tory, by ratować kobietę. Nie bał się, że też może zginąć. Za swoją postawę odebrał w stolicy nagrodę za zasługi w ratowaniu ludzkiego życia.

Sobota, 23 maja 2011 była dla policjanta z Torzymia Ryszarda Zborowskiego dniem wolnym od służby. Właśnie robił porządki przed domem, gdy zauważył dziwnie zachowującą się młodą kobietę. Szła jezdnią nie zważając na samochody. A potem ruszyła w kierunku skarpy, za którą są tory. Gdy nagle usiadła coś go tknęło. Rzucił robotę i pędem ruszył w stronę nasypu. Dziewczyna siedziała między szynami, chwyciła je dłońmi i... czekała. Gdy zobaczył nadjeżdżający skład towarowy zaczął biec...
Musiał się spieszyć, bo od siedzącej na torach kobiety dzieliło go jakieś 200 metrów. Było już wiadomo, ze pociąg nie zdoła zahamować. Kątem oka dostrzegł tylko wychylającego się z okna lokomotywy maszynistę. Coś krzyczał i bezradnie patrzył na tory.

- A ta kobieta siedziała przodem do zbliżającego się pociągu. Jakby chciała do ostatniej chwili widzieć jak nadjeżdża… - wspomina tamtą chwilę pan Ryszard. Czując już pęd zbliżającej się maszyny dobiegł do desperatki. A potem, chwytając ją w pół, w ostatniej chwili, ściągnął z torów. Zapamiętał, że uratowana spod kół pociągu kobieta płakała.
- Po coś się wtrącał człowieku! Ja chcę się zabić! - krzyczała. - Gdy czekając na przyjazd wezwanego przez siebie radiowozu chwilę z nią rozmawiałem wyznała, że chciała umrzeć, bo w tym dniu powiesił się też jej chłopak… - wspomina pan Ryszard. Potem od dyżurnego policji w Sulęcinie dowiedział się, że kobieta trafiła na obserwację do szpitala w Obrzycach. A potem nie dociekał, jak potoczyły się jej losy. Gdy o całym zdarzeniu opowiedział żonie Bogumile nie chciała uwierzyć w to co słyszy. Myślała, że tylko w filmach zdarzają się takie rzeczy. Że ktoś, komuś ratuje życie w ostatniej sekundzie...

Minęły miesiące, ale wciąż nie może otrząsnąć się ze wspomnień. - Cały czas mam przed oczami twarz tej kobiety. Nie zapomnę jej do końca życia - tłumaczy. Jako policjant z 23-letnim stażem w drogówce wiele razy wyciągał ludzi uwięzionych w samochodach. Jednak pierwszy raz tylko od niego zależało czyjeś życie. Przyznaje, że w tamtej chwili na torach nie myślał jednak o sobie. Nie myślał o żonie i małym synu, ani o tym, że też może zginąć. - To był impuls. Musiałem działać - wspomina.
Telefon od założyciela warszawskiej Fundacji im. Hanki Bożyk bardzo go zdziwił. Głos w słuchawce tłumaczył, że został nominowany do nagrody za uratowanie ludzkiego życia, a on myślał, że koledzy sobie z niego żartują. Dopiero, gdy wszedł na stronę fundacji i dostał zaproszenie na uroczystość w Warszawie dotarła do niego ta informacja. 9 lutego w Warszawie, w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, pan Ryszard był jedną z czterech osób w Polsce, które otrzymały medal i nagrodę za zasługi w ratowaniu ludzkiego życia. Oprócz niego uhonorowani zostali: lekarz z Grudziądza, strażak z Gąbina i ratownik wodny z Krynicy Morskiej. Nagrodę pieniężną wspólnie z żoną postanowił przeznaczyć na zakup czegoś wyjątkowego.

- A medal dedykuję swojemu dziesięcioletniemu synowi Michałowi. Niech wie jakiego ma tatę - śmieje się pan Ryszard. Chłopiec jest bardzo dumny ze swego taty. Gdy wrócił do domu z medalem przytulił się do niego mocno i powiedział: - Tatko, tylko ciebie było stać na coś takiego. Bo jesteś odważny. - I dla takich chwil warto się poświęcać - mówi wzruszony tata.
Po majowym incydencie na torach sąsiedzi z Torzymia gratulowali panu Ryszardowi postawy. O tym, że otrzymał nagrodę nikomu się jednak nie chwalił. Z postawy kolegi dumni jednak są policjanci z komendy powiatowej w Sulęcinie. - Gratulowaliśmy mu. Bardzo jest nam miło, że swojego bohatera mamy - mówi rzeczniczka KPP asp. Alina Słonik.

Pan Ryszard nie lubi, gdy nazywają go bohaterem. Uważa, że wtedy na torach nie mógł postąpić inaczej. Za bohaterską jego postawę uważa jednak psycholog z Gorzowa Magda Żołno: - W obliczu zagrożenia czyjegoś życia zachowania ludzkie często warunkuje sytuacja. Gdy jesteśmy w grupie często przyglądamy się biernie sytuacji, bo włącza się mechanizm odpowiedzialności zbiorowej. Natomiast kiedy jesteśmy sami czujemy się bezpośrednio odpowiedzialni za czyjeś życie. Choć i wtedy nie zawsze pędzimy na pomoc, bo czasami uruchamia się w nas system obrony własnej. Dla pana Ryszarda najważniejsze było ocalenie zagrożonej osoby. Narażał dla niej swoje życie, choć nie był w mundurze. A to już nie jest żaden impuls, tylko bohaterstwo.

Uratowana spod miażdżącej siły pociągu kobieta nie podziękowała za uratowanie życia. Nie próbowała się też ze swoim wybawcą kontaktować. On jednak odbierając nagrodę w stolicy postanowił ją odnaleźć. - Jestem ciekaw, jak dalej potoczyło się jej życie. I czy majowy incydent, wtedy na torach, wpłynął jakoś na jej losy - zastanawia się...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska