W sierpniu przyjechali z Międzyrzecza do Drozdowa, do teściów i zaczęli remontować dom. Miał być gotowy na święta. W niedzielę wieczorem wszystko poszło z dymem i rodzina z szóstką dzieci została bez dachu nad głową. Krzysztof Dąbrowski chciał zmodernizować dom. Kupił materiały, płyty, okna. I zaczął remont. Bardzo chciał, żeby na święta dom był skończony, żeby rodzina miała dobre warunki do życia. Mieli już cztery dziewczynki - Aleksandra, Katarzyna, Patrycję i Karolinkę oraz Kacpra. W połowie października urodził się Karol.
- Dzieci już spały, mama też, my z mężem też szykowaliśmy się do snu, kiedy mąż postanowił poruszać w piecu, żeby się lepiej paliło. Widziałam jak w chwili, kiedy poruszał pogrzebaczem w palenisku buchnął ogień i go odrzucił. Zajęli się meble, a potem reszta. Zadzwoniła po straż pożarną i szybko wynieśliśmy dzieci z palącego się domu. Wszystko trwało sekundy - opowiada ze łzami w oczach żona Agnieszka.
Dzięki pomocy wójta Wiesława Polita i sekretarza gminy Radosława Pogorzelca, rodzinie zapewniono nocleg w jednym z żarskich hoteli.
O szczegółach czytaj we wtorek, 30 października, w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?