Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urodziła córkę w szpitalnej toalecie

Dariusz Brożek 95 742 16 83 [email protected]
- Córeczka przyszła na świat trzy tygodnie temu, ale wciąż przechodzą mnie ciarki na wspomnienie porodu. Ti była dla mnie ogromna trauma - mówi pani Joasia.
- Córeczka przyszła na świat trzy tygodnie temu, ale wciąż przechodzą mnie ciarki na wspomnienie porodu. Ti była dla mnie ogromna trauma - mówi pani Joasia. Dariusz Brożek
Czytelników poruszył nasz artykuł o młodej kobiecie, która urodziła córkę siedząc na muszli klozetowej w szpitalnej toalecie. Dziecko wpadł do sedesu, skąd wyciągnęła je położna. Sprawą zajmuje się prokuratura.

Pani Joasia (imię zostało zmienione) nie ma jeszcze 18 lat. Swój pierwszy poród zapamięta do końca życia, choć dziecko przyszło na świat błyskawicznie i bez większego bólu. Urodziła je w toalecie międzyrzeckiego szpitala, gdzie zaprowadziła ją jedna z położnych. Pielęgniarka kazała jej usiąść na muszli klozetowej i poszła się przebrać.

Noworodek wpadł do sedesu i -jak twierdzi matka - uderzył się w główkę. O tym szokującym zdarzeniu informowaliśmy w środę na naszym portalu (www.gazetalubuska.pl) oraz w czwartek szczegółowo je opisaliśmy w "GL". Czytelnicy są zbulwersowani. - Przecież nawet w XVIII wieku nie dochodziło do tego typu sytuacji - pisze Iwona na naszym forum.

Matka była w szoku, nie wiedziała co ma robić. Podobnie jak ojciec dziecka, który towarzyszył jej w toalecie. Dziewczynkę wyciągnęła z sedesu położna, która przybiegła słysząc krzyki przerażonych rodziców. Przecięła pępowinę i zaprowadziła panią Joasię na porodówkę. Dziecko przez prawie tydzień przyjmowało antybiotyki. Według matki, przez trzy dni miało na główce ślad po uderzeniu w muszlę klozetową.

Dyrektor szpitala Kamil Jakubowski przyznaje, że nie powinno dojść do takiej sytuacji. Zapewnia jednak, iż miejsce i okoliczności urodzenia nie miały żadnego wpływu na zdrowie dziewczynki. Przed wyjściem ze szpitala przeszła badania i dostała dziesięć punktów w skali Apgara. To najwyższa z możliwych ocen. - Zmiany wprowadzone na oddziale po tym incydencie powinny uchronić ciężarne przed podobnymi sytuacjami - twierdzi.

Dla matki sprawa jest jednoznaczna. Położna nie dopełniła należycie swoich obowiązków. Ma także zastrzeżenia do medycznej dokumentacji. - Napisano w niej, że dostałam oksytocynę. To hormon podawany w kroplówkach. A ja nie miałam żadnej kroplówki. Nieścisłości jest więcej. W karcie mojego pobytu w szpitalu odnotowano, że jakoby zostałam przewieziona na izbę porodową. Doszłam tam o własnych siłach podtrzymywana przez położną - opowiada.

Oksytocyna to hormon powodujący skurcze macicy. Dlatego podaję się ją w celu przyśpieszenia akcji porodowej. Niekiedy jest jednak aplikowany dożylnie już po porodzie. Ordynator oddziału Sławomir Bartkowiak tłumaczy, że nie może sprawdzić, czy i ewentualnie w jakiej postaci podano pacjentce ten hormon. Dlaczego? Dokumentację zabezpieczyła policja.

Rzeczniczka lubuskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia Sylwia Malcher-Nowak wyjaśnia, że bez względu na zastosowane leki, wszystkie szpitale w naszym regionie otrzymują stałe stawki. Za poród naturalny lub przez cesarskie cięcie fundusz płaci im 1.716 zł. Wyżej są wyceniane porody przedwczesne, bliźniacze i związane z patologią ciąży. Poród pani Joanny opisany został jako "bez komplikacji", dlatego NFZ przeleje na konto lecznicy standardową kwotę.

Nie ma więc mowy o próbie wyłudzenia pieniędzy za świadczenia, które mogło być wykonane tylko na papierze. - Jeśli matka wystąpi do nas z wnioskiem, otrzyma szczegółowe informacje na temat świadczeń, jakie szpital sprawozdał nam w związku z jej pobytem na oddziale położniczym - dodaje S. Malcher-Nowak.

Szpital jest dobrze przygotowany?

Porody w toalecie szokują, choć wcale nie są takie rzadkie. Zazwyczaj dochodzi do nich w domach, gdzie rodzice i noworodki nie mogą liczyć na pomoc lekarzy. Przed kilkoma dniami mieszkanka Puław urodziła w identyczny sposób sześciomiesięczne dziecko. Po pięciu minutach przyjechała tam karetka i chłopczyk został błyskawicznie przewieziony do szpitala. Niestety, zmarł pod dwóch dniach walki o życie w inkubatorze.

Ginekologia jest jednym z flagowych oddziałów międzyrzeckiego szpitala. Nasi rozmówcy podkreślają, że cieszy się bardzo dobrą opinią na całym lubusko-wielkopolskim pograniczu. Na urodzenie dziecka w Międzyrzeczu decyduje się coraz więcej Wielkopolanek i pań z ościennych powiatów. W samych superlatywach o kwalifikacjach personelu wypowiada się wiceprzewodniczący rady miejskiej Jarosław Pilarczyk, który podczas wtorkowej sesji zachęcał rajców do przekazania 75 tys. zł na zakup sprzętu medycznego do porodówki.

- Jedna wpadka nie może przekreślać dorobku lekarzy i położnych. Dlatego w miarę możliwości powinniśmy i będziemy wspierać oddział. Dzięki temu nasze panie będą miały lepsze warunki i mam nadzieje w przyszłości już nie powtórzą się takie incydenty - mówił nam w czwartek.

Szpital podlega władzom powiatu. Zdaniem starosty Grzegorza Gabryelskiego, w ciągu ostatnich miesięcy na pracę placówki wpłynęła tylko jedna skarga. Zapowiada, że poród na muszli klozetowej znajdzie finał na zarządzie powiatu. - Poprosiłem dyrektora o złożenie szczegółowych wyjaśnień na ten temat - dodaje.

Okoliczności porodu ma wyjaśnić dochodzenie, prowadzone przez międzyrzecką policję pod nadzorem prokuratury rejonowej. Sprawa dotyczy narażenia na utratę życia lub uszczerbek na zdrowiu matki i córki. Sprawcy grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Jak poinformował nas zastępca prokuratora rejonowego prok. Robert Trela, śledczy nie przesłuchali jeszcze matki. Nie postawili też nikomu żadnych zarzutów, zaś dochodzenie jest prowadzone w sprawie, a nie przeciw konkretnej osobie.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska