Ponoć po tym, jak rząd prawym sierpowym powalił szkolne sklepiki, a lewym prostym zamroczył stołówki, w podstawówkach i gimnazjach pojawiła się szara strefa.
Powiedzmy to sobie wprost: pojawili się dilerzy. Jedni oferują świeżutkie, pachnące i jeszcze ciepłe drożdżóweczki, inni nieśmigane batoniki, a nieraz i niezłą kanapeczkę można wyczaić. Są też przemytnicy, co to w kiermanach szmuglują na stołówkę sól i pieprz. Cóż, rządowi gratulujemy pomysłów. A ja w weekend przyprawię dzieciom śniadanie, obiad i nawet kolację. Choćby mieli mnie wsadzić!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!