Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Babimoście czad zabił dwoje młodych ludzi

Eugeniusz Kurzawa
fot. Paweł Janczaruk
18-letnia Żaneta została pochowana w środę. 25-letni Paweł we wtorek. Oboje zginęli w garażu na tyłach ul. Gagarina. W przeddzień wigilii wieczorem ciała znalazł ojciec chłopaka, zaniepokojony nieobecnością syna w poprzednią noc. Zabójcą okazał się... czad.

- To prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że tych dwoje zatruło się tlenkiem węgla, wydzielającym się w spalinach samochodu - mówi prokurator Krzysztof Pieniek, kierownik wydziału śledczego prokuratury w Świebodzinie. - Dla uzyskania stuprocentowej pewności, w poznańskim laboratorium zostaną przeprowadzone badania na wysokość stężenia tlenku węgla we krwi zmarłych, ale myślę, że potwierdzą stan z sekcji zwłok.

Sekcja została przeprowadzona w poniedziałek rano, zaraz po świętach. Nie stwierdzono żadnych obrażeń ciała. Pozwala to wykluczyć udział osób trzecich, czyli mówiąc brutalnie - morderstwo. Prokurator zresztą odrzuca także inną możliwość. - Samobójstwo nie wchodzi w grę - podkreśla zdecydowanie.
Mamy smutną i niepotrzebną ofiarę z dwojga młodych ludzi. Przypadkową śmierć w garażu. Jak do niej doszło? Dlaczego? Te pytania krążą po małym Babimoście. Czy ktoś zna odpowiedzi? Stuprocentowych raczej nie poznamy. A z różnych zdań, oderwanych głosów możemy tylko budować obraz, jaki tworzą dzieci układające puzzle.

- Dostaliśmy wezwanie w środę, 22 grudnia o godzinie 17.14. Zawiadomiła nas policja - w pogotowiu w Sulechowie sprawdzają księgę wyjazdów karetki.

- Około 18.00 zostałem powiadomiony przez dyżurnego komisariatu policji w Sulechowie - dodaje prokurator Pieniek. - Pojechałem z ekipą dochodzeniową. Z oględzin i ustaleń policji wynika, że młodzi spotkali się późnym wieczorem poprzedniego dnia i noc spędzili w jego samochodzie w garażu. Widocznie zrobiło im się zimno, gdyż włączyli ogrzewanie pojazdu, co oznaczało uruchomienie silnika. Niestety, garaż był dość szczelnie zamknięty. Wydzielające się spaliny spowodowały zatrucie. Mężczyzna próbował wydostać się z samochodu, jego ciało znaleziono między pojazdem a drzwiami garażu. Zabrakło mu jednak sił na wyjście. Dziewczyna została w pojeździe.
I tak oboje znalazł ojciec Pawła...
Oglądamy garaż należący do Pawła. Stoi w nim jego samochód, czerwony opel calibra. Był kierowcą, ponoć starał się o uprawnienia do jazdy tirami. Czy nie przewidział, co się może stać, gdy włączy ogrzewanie auta?

Przed bramą garażu pali się kilka zniczów. Pewnie przyniesionych przez znajomych z ulicy, z bloku. Młodzi mieszkali blisko siebie. Żaneta przy Gagarina, naprzeciw domu kultury, Paweł w odnowionym bloku vis a vis szkoły. Znicze mówią, że koledzy, przyjaciele wspominają ich bardzo ciepło. Dawni nauczyciele też.

- Pamiętam Pawła z podstawówki, to dawno temu, ale utkwił mi jako miłe, grzeczne dziecko - przyznaje Iwona Chełska, dyrektorka zespołu edukacyjnego (podstawówka i gimnazjum). - O Żanecie mogę powiedzieć, że była bardzo zdolna i uczyła się świetnie. Jeśli miała na to czas.
Opinię dyrektorki potwierdzają znajomi i koledzy. A sąsiedzi dodają, że pochodziła z wielodzietnej rodziny i jako najstarsza z ośmiorga dzieci opiekowała się resztą rodzeństwa. To powodowało, że niekiedy "nie wyrabiała się" z nauką.

- Chyba podjęła naukę w szkole średniej, ale zrezygnowała - sugeruje jedna z osób, z którymi rozmawiamy. - Ponoć pracowała jako kosmetyczka w Gorzowie.
- Nieprawda, zdaje się, że w Poznaniu - podpowiada ktoś inny.
- Nie, w Grodzisku na stacji benzynowej - zaprzecza kolejny rozmówca. - Za zarobione pieniądze przywiozła na Gwiazdkę prezenty dla rodzeństwa i bardzo się cieszyła, że będzie mogła obdarować najbliższych.

- To tragiczne, co się stało - uważa osoba, która mieszka w tym samym bloku, co Żaneta. - Była potrzebna rodzinie, pomagała matce w wychowaniu tych młodszych. Nie wiem, co teraz będzie...

- Przychodziła do mojej mamy, przyjaźniły się, bywała ze dwa razy w tygodniu, czasem korzystała z internetu, zaglądała na Naszą Klasę - wspomina Przemek Piwecki, którego wraz z kolegami spotykamy w bibliotece miejskiej. Chłopak ma 16 lat, ale mówi, że to nie on, a mama była poniekąd koleżanką Żanety. Tę opinię potwierdza Irena Spodzieja z biblioteki. Zapamiętała dziewczynę jako rozsądną, dojrzałą. Partnerkę do poważnych rozmów.

- Oczywiście żyła też jak dzisiejsza młodzież, miała chłopaka, jakieś rozrywki - bibliotekarka zastrzega, że wie o tym "z drugiej ręki", z rozmów, jakie toczą się w placówce, bo po tragicznym wypadku młodzi przychodzą i opowiadają. - Dziś była jej bliska koleżanka, wspominała Żanetę.

- Paweł był moim sąsiadem, mieszkaliśmy od siebie o dwie klatki - wtrąca Paweł Sobczyk. - W porządku gość, można było z nim pogadać, interesował się autami.

- Chodziliśmy osiem lat do jednej klasy, Paweł był dobrym, spokojnym chłopakiem - tak zapamiętała go Jolanta Łaniewska, stażystka w ratuszu.

- A ona rok temu chodziła z moim bratem - dorzuca Piotr Owczarek.
Wątek "chodzenia" jest nieuchronny w kontekście śmierci dwojga młodych. Ich rówieśnicy podpowiadają od razu, że Paweł i Żaneta nie chodzili ze sobą. On miał dziewczynę, ona chłopaka. - Fakt, że znaleźli się razem tej tragicznej nocy, nic nie znaczył - sugerują jedni...

- Będziemy odtwarzali ich ostatnie chwile - informuje prokurator Pieniek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska