Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Długim koło Szprotawy dziki niszczą pola

Zbigniew Janicki
- Myśliwi nie pomagają mi w walce z dzikami. Jak tak dalej pójdzie cała moja kukurydza zostanie zniszczona - przekonuje Waldemar Sebastiańczyk.
- Myśliwi nie pomagają mi w walce z dzikami. Jak tak dalej pójdzie cała moja kukurydza zostanie zniszczona - przekonuje Waldemar Sebastiańczyk. fot. Zbigniew Janicki
Pole kukurydzy w Długim atakują dziki, których ostatnio jest wyjątkowo dużo. Gospodarz przy okazji narzeka na myśliwych. Łowczy odpowiadają, że robią co tylko mogą.
W Długim koło Szprotawy dziki niszczą pola
fot. Zbigniew Janicki

(fot. fot. Zbigniew Janicki)

- Prowadzę gospodarstwo, które jest moim jedynym źródłem utrzymania. W tym roku to jest jednak czarna rozpacz - rozpoczyna swoją opowieść Waldemar Sebastiańczyk.

W czym problem? Mieszkaniec miejscowości Długie w gminie Szprotawa nastawił się na hodowlę krów. Ma ich sporo, bo 30. Głównym składnikiem pożywienia tych zwierząt jest kukurydza, która w tym roku wyjątkowo obrodziła. - Problem w tym, że moje uprawy niszczą dziki. Mam więc kłopoty, bo zmniejsza się moja szansa na zarobek - przekonuje rolnik. Dodaje, że nie ma szans na odpowiednią pomoc ze strony koła łowieckiego.

Jako przykład W. Sebastiańczyk podaje prośbę o pastucha elektrycznego. Mówi, że dostał 15 słupków i baterię oraz drut... - Gdyby ktoś znał matematykę, to zrozumiałby ile potrzeba, żeby ogrodzić siedem hektarów pola - przekonuje rolnik z Długiego.

Tracę na wycenie

W Długim koło Szprotawy dziki niszczą pola
fot. Zbigniew Janicki

(fot. fot. Zbigniew Janicki)

Co na to szefostwa koła łowieckiego "Daniel" ze Szprotawy. - W ubiegłym roku ogrodziliśmy pole tego pana elektrycznym pastuchem - odpowiada Dariusz Wróblewski. - Po ostatnich zbiorach i orce sprawdzaliśmy ogrodzenie i było ono zniszczone, pozrywany drut, poginęły niektóre słupki. Na dodatek pastuch był wyłączony z prądu. Rolnik tłumaczył się, że zrobił to w trosce o dzieci - dodaje myśliwy.
W. Sebastiańczyk mówi jeszcze, że egzaminu nie zdają odstraszacze zapachowe oraz wydające dźwięki. Dzików jest wyjątkowo dużo i wszystkie łakomią się na dorodną kukurydzę.

Kolejny problem jest z ich odstrzałem. - Wykosiłem już kilka pasów kukurydzy, żeby był dobry widok z ambon myśliwskich - wyjaśnia rolnik i dodaje, że jedna ambona to stanowczo za mało, żeby odnieść pożądany skutek i zwiększyć odstrzał tych zwierząt.
D. Wróblewski tłumaczy, że myśliwi budują tzw. wysiadki. Jednak te, co jakiś czas są niszczone. - Nie możemy budować bez opamiętania, bo wszystko kosztuje: dojazd, drewno, gwoździe, kule do sztucera - wylicza. Dodaje, że trudno jest strzelać, kiedy nie ma bardzo dobrego pola widzenia podczas ciemnych nocy i przy wysokiej kukurydzy.

Kolejny problem zdaniem rolnika z Długiego to wycena szkód? - To myśliwi je wyceniają. Jak mogą to obiektywnie zrobić? Tracę na tym - przekonuje W. Sebastiańczyk. - A oni mnie jeszcze straszą, że jak będę się stawiał, to koło ogłosi upadłość - dodaje.

Tanie mięso z dzika

W Długim koło Szprotawy dziki niszczą pola
fot. Zbigniew Janicki

(fot. fot. Zbigniew Janicki)

Szef koła łowieckiego nie potwierdza, ani nie zaprzecza tej informacji. Mówi, że myśliwi starają się pomagać, jak tylko mogą najlepiej. Jednocześnie wyceniają straty. Rekompensaty są przyznawane "w miarę posiadanych pieniędzy". W ubiegłym roku było ich ponad 40 tys. zł. - Jesteśmy organizacją samofinansującą się - przekonuje D. Wróblewski. - A pieniędzy ciągle nam brakuje. Koło ma dochody ze składek, z kontraktów dewizowych, ze sprzedanej zwierzyny, której mięso jest bardzo tanie (1,50 za kg dzika - przyp. red.).

Zdaniem szprotawskiego myśliwego, rolnik powinien zrozumieć sytuację koła, a nie mieć tylko postawę roszczeniową. Podpowiada, że jednym z wyjść jest sianie kukurydzy dalej od lasu. - Możemy pomagać, ale nie możemy ciągle robić wszystkiego za wszystkich - przekonuje prezes "Daniela" i dodaje, że na swoim terenie ma sporo rolników.

Rolnik z Długiego nie daje za wygraną. - Pola mam tam, gdzie mam. W dodatku sam dbam o odstraszanie zwierzyny - opowiada i pokazuje nam spalone opony, które mają odgonić dziki od jego pola. - Mam chorą nogę, a mimo to pracuję. Pomaga mi syn. Cieszę się z zasiewów, ale ręce mi opadają od pisania pism urzędowych i ciągłego upominania o swoje - podsumowuje W. Sebastiańczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska