MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Drezdenku mają swoją świętą wojnę

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Radość piłkarzy gospodarzy po bramce superstrzelca Wojciecha Pfala na 2:1. Radowiak górą w derbach Drezdenka!
Radość piłkarzy gospodarzy po bramce superstrzelca Wojciecha Pfala na 2:1. Radowiak górą w derbach Drezdenka! Bogusław Sacharczuk
Miejskie derby mają Kraków, Warszawa i Łódź. W jednym szeregu z nimi stoi... 12-tysięczne Drezdenko. - Nasz lokalny pojedynek też fascynuje - przekonuje Leszek Taczała, działacz Radowiaka.

W ostatnią niedzielę, po raz czwarty w historii Drezdenka, doszło do derbów. Miejsce? Słynna "Góra Kalwaria", czyli stadion Radowiaka. Okoliczności? Trzecia od końca kolejka klasy okręgowej. Faworyt? - Oczywiście "Lubuś"! - przekonywał przed meczem Krzysztof Bąk, prezes lidera gorzowskiej "okręgówki".

- Spokojnie, derby rządzą się swoimi prawami - ripostował Leszek Taczała z Radowiaka. - Owszem, Lubuszanin to jeden z najbardziej utytułowanych klubów w województwie. My przy nim to Kopciuszek, którego marzeniem jest co najwyżej gra na tym szczeblu. Pogodziliśmy się już ze spadkiem, ale w takim spotkaniu liczy się coś więcej. Prestiż!

Przecież to derby!

Radowiak miał o co walczyć, bo w trzech dotychczasowych meczach zawsze lepszy był lokalny rywal. Lubuszanin wygrywał u siebie 3:1 i 2:0 (po weryfikacji przyznano walkower 3:0), a na wyjeździe 3:0. Wydawało się, że tak samo będzie i tym razem, bo w ubiegły weekend drużyny przystąpiły do pojedynku w odmiennych nastrojach. Tydzień wcześniej goście zapewnili sobie awans do czwartej ligi, gospodarze mieli już tylko iluzoryczną szansę na utrzymanie. Na boisku tej różnicy nie było jednak widać. Grę częściej prowadzili miejscowi, a "przyjezdni", wspierani przez blisko setkę najzagorzalszych fanów, ograniczyli się do gry z kontry.

Jak wyglądają derby w Drezdenku? - Właśnie tak! - cieszył się już po kwadransie Bąk, gdy strzał Rafała Ciby z jego słynnej lewej nogi i bezpośrednio z rzutu wolnego dał gościom prowadzenie 1:0. - Dla nas to teoretycznie mecz "o pietruszkę". Podeszliśmy jednak do niego bardzo ambicjonalnie. Chłopaki chcą wygrać, więc Radowiak nie będzie miał łatwo. Współczuję rywalowi, ale nie będzie zmiłuj się. Przecież to derby!

Po raz pierwszy obydwie drezdeneckie ekipy spotkały się w walce o ligowe punkty w ubiegłym sezonie. Było to możliwe z kilku powodów. Po pierwsze, Radowiak awansował z klasy A. Ten założony w 1998 r. klub jest spadkobiercą piłkarskich tradycji Chemika, drużyny z lat 70. Po drugie, jeszcze w latach 80., osiedle Radowo było niezależną od Drezdenka wsią. Historyczna część miasta ciągnie się bowiem do rzeki. Nowe Drezdenko jest położone od Noteci do kolejowych torów. To za nimi znajduje się Radowo, dziś willowa część miasta.

Podążają w obie strony

Derby to przede wszystkim emocje. Na mecz przyjechał, a w zasadzie przyszedł "młyn" Lubuszanina. Chłopacy nie żałowali gardeł, ale ostatecznie górą był Radowiak, który po dwóch golach Wojciecha Pfala, nomen omen byłego zawodnika pierwszego klubu, wygrał 2:1.
- Każdy z nas zdawał sobie sprawę, że to były ostatnie takie derby. Po spadku zamierzamy szybko wrócić do klasy okręgowej, ale przypuszczam, że Lubuszanin na wiele sezonów zakotwiczy co najmniej szczebel wyżej. Dla nas czwarta liga to zbyt wysokie progi - ocenił bohater meczu.
Dlaczego występuje w Radowiaku? - Z racji zawodowych obowiązków nie mam czasu na trenowanie w pełnym wymiarze. Dzięki uprzejmości działaczy tego klubu wciąż mogę grać w piłkę, która jest moją pasją - wyjaśnił Pfal. W Radowiaku weteranami z przeszłością w "Lubusiu" są także Dariusz Gorgiel i Tomasz Kisielewski.

W drugą stronę powędrował Kamil Orłowski. W Radowiaku rzadko pojawiał się na boisku. Więcej szans otrzymał w Lubuszaninie, dla którego w tym sezonie zdobył sześć goli. W poprzednich trzech pojedynkach zawsze strzelał bramkę byłej drużynie. Tym razem się nie udało. - Ach, szkoda... Spodziewałem się, że będzie ciężko. Niech nikt nie myśli, że podłożyliśmy się rywalowi, walczącemu o utrzymanie. Derby to przecież derby! Czego zabrakło? Na pewno nie determinacji. Chyba szczęścia i przede wszystkim skuteczności - stwierdził chwilę po ostatnim gwizdku.
To nie jedyne transfery między klubami. - Wymieniamy się nie tylko piłkarzami. Do zarządu skaperowałem na przykład mojego szwagra, który wychował się w Radowie - śmieje się Bąk.

Choć sezon jeszcze trwa, w obydwu zespołach myślą już o następnych latach. - Dzięki naszym staraniom poprawia się baza sportowa. Gramy na historycznym boisku, jeszcze przed wojną używanym przez Niemców. Szkoda, że nie udało się uratować głównej, drewnianej trybuny. Zyskaliśmy za to nowy budynek klubowy z szatniami - chwali się Taczała. - Wierzę, że już za rok wrócimy do "okręgówki".
Ambitne plany ma też Lubuszanin. - Czwarta liga to nie przelewki. Potrzebujemy wzmocnień, by zagrać na tym szczeblu dłużej niż sezon. Wyżej na razie nie sięgamy, ale mam przeczucie, że dla klubu idą dobre czasy - uważa Bąk.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska