Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Gorzowie i Głogowie jest dużo pracy, w Zielonej Górze bardzo mało

Dorota Nyk
W głogowskim pośredniaku ofert jest co prawda dużo, ale niestety praca jest mało płatna.
W głogowskim pośredniaku ofert jest co prawda dużo, ale niestety praca jest mało płatna. fot. Dorota Nyk
W zielonogórskim pośredniaku jest bardzo mało ofert dla tych, którzy szukają zatrudnienia. Posucha jak nigdy. Za to w Gorzowie nie narzekają. Także w Głogowie propozycji jest bardzo dużo. Praca jest, ale mało płatna i przeważnie fizyczna.

- U nas kryzysu nie widać. Nie jest tak źle - zapewnia Lilla Tomasik, kierowniczka działu usług rynku pracy w Powiatowym Urzędzie Pracy w Gorzowie.

Jeśli porównać propozycje zatrudnienia do zeszłorocznych, to jest ich trochę mniej. Lecz nieznacznie. Przeważnie poszukiwani są pracownicy fizyczni, ale są także pojedyncze oferty dla psychologa, specjalisty ds. marketingu, nauczyciela zawodu, nauczyciela fizyki, dyrektora szkoły, nauczyciela - psychologa, konstruktora czy rzeźnika.

- Zawsze na początku roku odnotowuje się tendencję spadkową, bo nie ma jeszcze prac sezonowych - tłumaczy Lilla Tomasik. - W drugim kwartale tego roku ruszą te prace i ofert powinno być więcej. Przede wszystkim rozpoczną się roboty na budowach. Wtedy będzie można ostatecznie zawyrokować, czy faktycznie kryzys wpływa na liczbę miejsc pracy.

Bardzo długa lista ofert jest w Głogowie. Pracodawcy szukają co prawda najczęściej pracowników do sklepów i magazynów. Jest trochę propozycji dla ogrodników, krawców i szwaczek. Są też pojedyncze propozycje dla elektryka, fryzjera, diagnosty samochodowego, instruktora nauki jazdy, kierowcy, kontrolera biletów i księgowej. Ale wszystko zarobki 1.000 - 1.400 zł brutto. Jedynie dla kierownika sklepu ktoś oferuje ponad 2 tys. zł.

- Ofert jest co prawda dość dużo, lecz i tak mniej w porównaniu z zeszłym rokiem - twierdzi kierowniczka działu rynku pracy w PUP w Głogowie Iwona Praszczyk. - U nas jest specyficzna sytuacja w porównaniu z większymi miastami. Mamy dużo firm małych i średnich, które ciągle poszukują do pracy kogoś nowego. Mają jednak pojedyncze wolne miejsca.

Za to w Zielonej Górze ofert jak kot napłakał. Tak mało jeszcze nigdy nie było. Zastępca dyrektora PUP w Zielonej Górze Irena Radziusz naliczyła nam ich... dziewięć. - Rozejdą się szybko jak świeże bułeczki - przekonuje.

- Ofert już w ubiegłym roku było o około 2.000 mniej niż dwa lata temu - mówi. - Po pierwsze pracy jest mniej, a po drugie zmieniły się przepisy. Pracodawcy nie mają już obowiązku składać ofert w urzędzie. Możemy sądzić, że z tej możliwości korzystają.

Te dziewięć ofert, to m.in. dla stylistki paznokci, psychologa, szwaczki, kucharza, elektryka i renowatora mebli. Urząd ma za to dużo ofert informacyjnych, z których można skorzystać. Jest tego osiem stron: potrzebują m.in. sprzątaczek, technika medycznego, położnej, spawacza, lekarza, handlowca, pracownika biurowego. Także nauczyciela rytmiki, krawcowej, fryzjera, piekarza i pracownika ochrony, lektora angielskiego, dziennikarza telewizyjnego oraz modelki.

- Te oferty są jednak już od jakiegoś czasu. Skoro nie znikają, to można podejrzewać, że pracodawcy mają bardzo duże wymagania, którym mało kto może sprostać - mówi Irena Radziusz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska