Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Gorzowie mało kto sprząta po psie

Anna Rimke
- Zawsze mam przy sobie woreczek i łopatkę. I wszyscy powinni sprzątać, bo przecież przez te odchody roznoszą się choróbska i robactwo - mówi Wanda Stacewicz z ul. Podmiejskiej, właścicielka uroczego Oskara.
- Zawsze mam przy sobie woreczek i łopatkę. I wszyscy powinni sprzątać, bo przecież przez te odchody roznoszą się choróbska i robactwo - mówi Wanda Stacewicz z ul. Podmiejskiej, właścicielka uroczego Oskara. fot. Kazimierz Ligocki
Na chodnikach, skwerkach, trawnikach - wszędzie psie odchody. - Ląduje na nich ponad 400 ton rocznie łajna - wylicza nasz ekspert. Właściciele czworonogów muszą to sprzątać. Ale większość nic nie robi sobie z przepisów.

Ul. Ogińskiego na Górczynie przed 8.00. Młody mężczyzna spaceruje z amstafem. Pies zatrzymuje się na trawniku, robi swoje. Facet odwraca głowę. Nieopodal starsza kobieta wyprowadza białego kudłacza. Kundelek też załatwia się na trawnik. Na pytanie, dlaczego nie sprząta, kobieta tylko wzrusza ramionami i odchodzi.

Jak złapią, to zapłaci

Ul. Dowbora - Muśnickiego na Piaskach. Kilka osób spaceruje ze swoimi psami wzdłuż niecki zarośniętej krzakami i wysokimi trawami. - Tu nikomu nie przeszkadza psia kupa. Nikt nie chodzi po tych chaszczach - odpowiada zagadnięty o sprzątanie starszy pan z czarnym mieszańcem. Kawałek dalej, przy ul. Bohaterów Westerplatte, luzem biegają dwa kundelki. Mają obroże, więc nie są bezpańskie. Właścicieli nigdzie nie widać. - Tu tak zawsze. A potem przejść chodnikiem nie można, bo zaraz się w coś wdepnie - denerwuje się pan Marian.

Okolice ul. Armii Krajowej. Rudy psiak biegnie przy nodze właściciela. Na chwilę zatrzymuje się pod krzaczkiem przy bloku. Pan nie czeka, idzie dalej. A pies spokojnie się załatwia i biegnie za panem. - Nikt nie sprząta. Nie widziałam jeszcze osoby, której chce się schylić - mówi pani Barbara spacerująca z kundelkiem Aronem. Sama właśnie wyrzuciła woreczek do śmietnika: - Bo tak trzeba. Ale uwagi innym nie zwrócę, nie będę się narażała.

Ul. Wróblewskiego, trochę po 8.00. Koło ławek na skwerku między blokami kręci się nieduży pies. Właściciela nigdzie nie widać. Nieopodal biega jamniczka. Jej pan ze smyczą w ręku stoi nieopodal. - Nie sprzątam. Nikt nie sprząta - pan Benedykt odpowiada trochę speszony. Zaraz dodaje, że nie podoba mu się pomysł sprzątania. - Od tego powinny być jakieś firmy - twierdzi. Tłumaczy, że jego jamniczka nie załatwia się na chodnikach, tylko na skarpach, trawnikach. To, że bawią się tu latem dzieci, nie jest dla niego argumentem. Kary pieniężne też nie. - Jak mnie złapią, to zapłacę - mówi.

Na każdym osiedlu w mieście jest podobnie. Nie lepiej w centrum. Tymczasem właściciele mają obowiązek sprzątać po swoim psie. To wynika z uchwały Rady Miasta. Ale prawie wszyscy nic nie robią sobie z prawa.

Brakuje tradycji

- Widzimy to i walczymy z właścicielami, którzy nie sprzątają - zapewnia Czesław Matuszak, komendant straży miejskiej. każdy przyłapany dostaje 100 zł mandatu. - I nie ma zmiłuj. Gdy pies biega bez kagańca i smyczy gdzieś na uboczu, czasem wystarcza pouczenie. Ale jak ktoś nie sprząta, zawsze jest mandat - podkreśla Matuszak. Od początku roku straż wlepiła takich... 14.

- Strażnik może ukarać właściciela tylko wtedy, gdy jest świadkiem takiej sytuacji. Inaczej nie udowodni, że to właśnie ten pies nabrudził - ripostuje komendant. Właściciela może ukarać sąd. Ale, że sprawa tam trafiła, straż musi mieć zdjęcie. - Jeśli ktoś nam dostarczy takie, na którym będzie wyraźnie widać, że dana osoba jest właścicielem psa, który brudzi i będzie możliwość zidentyfikowania tej osoby, na pewno zostanie ukarany - tłumaczy Matuszak. Strażnicy wlepiają mandaty po 100 zł, sąd może ukarać grzywną nawet 5 tys. zł. Kilka takich zdjęć straż już dostała.

Komendant Matuszak twierdzi, że strażnicy ścigają właścicieli, których psy brudzą. A teraz zbierają informacje o miejscach, gdzie co rano psy wypuszczane są pod blok samopas. - I tam pojawimy się rano - mówi. Co jeszcze może straż? - Prowadzimy akcje edukacyjne w przedszkolach, szkołach. Chcemy przez dzieci dotrzeć do rodziców - tłumaczy. Przyznaje, że to ciągle nie przynoszą skutku.

Według Andrzeja Lisowskiego, kynologa i lekarza weterynarii, przyczyny są trzy. - Brak kultury osobistej, tradycji i słabe egzekwowania tego obowiązku od właścicieli - wymienia. Tłumaczy, że jest na to społeczne przyzwolenie: nikt nie zwraca uwagi osobie, która pozwala się załatwiać psu na skraju chodnika.

Jesteśmy brudasami

- Pod tym względem jesteśmy brudasami - mówi wprost. Wylicza, że ponad 400 ton rocznie psich kup ląduje na naszych chodnikach i trawnikach. - To 40 kolejowych wagonów, licząc tylko, że każdy z 8 tys. psów w mieście załatwia się raz dziennie - argumentuje.

Zdaniem Lisowskiego za niskie są kary. - Powinny być wyższe i nagłaśniane w mediach, może wtedy ktoś by się zastanowił, czy nie warto sprzątać - mówi. Dodaje jednak, że żeby egzekwować takie zachowania, trzeba dać ludziom możliwość spełnienia obowiązku. Czyli wyznaczyć miejsca do załatwiania się psów, postawić kosze na te nieczystości.

Dwa lata temu miasto postawiło 45 specjalnych pojemników w centrum i w parkach. - Ale to nie znaczy, że do zwykłych nie można wyrzucać takich odpadów - tłumaczy Anna Dobrzelecka z wydziału gospodarki komunalnej Urzędu Miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska