Twardy orzech
Twardy orzech
Z jednej strony rozumiem MZK: koszty im rosną, liczba pasażerów spada, nowy tabor i remonty kosztują. Bo i za wszystko płacimy więcej, więc czemu za bilety ma być tyle samo, czyli uwzględniając inflację tak naprawdę mniej?
Z drugiej strony rozumiem tych, którzy nie chcą podwyżek. Już dziś przejazdówka za 80 zł to poważny wydatek w budżetach wielu rodzin. Tym bardziej, gdy bilety miesięczne potrzebuje więcej osób.
Tylko obawiam się, że manewr z nowymi cenami odstraszy tych, którzy dziś za ostatnie grosze kupują bilety. I za rok trzeba będzie podzielić koszty utrzymania MZK na jeszcze mnie portfeli.
(tr)
Czytaj też: Gorzów wyda fortunę na nowe autobusy i wiaty
- Uuu, drogo. Bilety miesięczne cały czas się będą opłacały, ale 88 zł to jest pieniądz. Za komórkę tyle płacę - oceniał Jacek Drozdowski, którego spotkaliśmy na przystanku tramwajowym w centrum. Jego zdaniem taka cena za przejazdy na pewno spowoduje odpływ pasażerów. - Paradoksalnie coraz więcej uboższych nie będzie stać na teoretycznie najtańszy transport - dodał. I jak zawsze wrażenie robi przeliczenie kosztów dla czteroosobowej rodziny. Jeśli dziś za dwie przejazdówki całe i dwie połówki płacą 2 tys. 880 zł rocznie, to po takich podwyżkach płacić będą 3 tys. 168 zł!
Czytaj też: Czy połączenie MZK do Lubna przestanie istnieć?
Dziś bilety kosztują odpowiednio: 1,10 zł za ulgowy jednorazowy i 2,2 zł za cały. Przejazdówki są po 40 i 80 zł. - To jeszcze nie nasz wniosek, ale wstępne wyliczenia. Wychodzi z nich, że nowe ceny powinny wyglądać tak: 1,2 zł ulgowy, 2,4 zł cały. A miesięczne po 44 i 88 zł. To pozwoliłoby na urealnienie cen, bo przecież nasze koszty rosną - mówi Roman Maksymiak, dyrektor Miejskiego Zakładu Komunikacji.
Przypomina, że w zeszłym roku i dwa lata temu rada zmieniała stawki inaczej, niż firma wnioskowała. I tak np. ostatnio jednorazowe poszły w górę, ale miesięczne już nie. Tym samym zniszczony został przelicznik (w skrócie: ile razy da się pojechać na przejazdówce, żeby była tańsza, niż jednorazowy), który opłacalność całej akcji obniżył niemal do zera: pomimo podwyżki cen przychody wzrosły minimalnie.
Sytuacja jest więc taka, jak co rok: spada liczba pasażerów, rosną koszty działalności, trzeba więc podnieść ceny biletów.
Czytaj też: Bilet miesięczny MZK w Gorzowie będzie trudniej podrobić
Jednak radni nie godzą się na takie rozwiązanie. M.in. Mirosław Rawa z PiS i kandydatka na prezydenta tej formacji Elżbieta Rafalska mówili głośno o zahamowaniu kolejnych podwyżek. - To droga donikąd. Konkurencyjność zakładu spadnie jeszcze bardziej. Trzeba myśleć, jak przyciągnąć kolejnych pasażerów, a nie stracić tych, którzy jeszcze mają na bilety. Przejazd czterech dorosłych osób bardziej opłaca się już taksówką - mówi M. Rawa.
Jednak ograniczenie podwyżek lub ich blokada oznacza, że więcej pieniędzy trzeba będzie dołożyć do funkcjonowania MZK z budżetu miasta. Dziś są to już co rok kwoty rzędu milionów złotych.
O ile w 2006 r. było to 10,5 mln zł, o tyle w poprzednim już 16 mln zł. Tylko że wtedy sprzedało się 6,5 mln biletów jednorazowych i 178 tys. miesięcznych, a w 2009 r. już tylko 5,5 mln jednorazowych i 143 tys. przejazdówek. Spadek jest ogromny.
Pytanie tylko, czy sprawą najbliższych zmian cen biletów będzie się zajmowała akurat ta rada. Zgodnie z procedurami to do niej należy ostatnie zdanie. Ale... nie wiadomo, czy wniosek będzie rozpatrzony przed 21 listopada. Wtedy właśnie wybierzemy nowych radnych.
- A może warto zmienić system biletowy? Wprowadzić jakieś nowe rozwiązania? Takie, które przyciągną okazjonalnych pasażerów? Na pewno podwyższanie cen to nie jest dobra droga - ocenia Katarzyna Dworakowska, która z usług MZK korzysta sporadycznie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?