Po przerwie spowodowanej ostrą zimą i po doprecyzowaniu planów budowy, firma Gutkowski zaczęła budowę szaletów pod fontanną Pauckscha. Ale na razie nie wiadomo, kiedy ruszą prace przy samym wodotrysku. Powód - potężna zadyma wokół planów zastąpienia starego, oryginalnego cokołu z piaskowca na granitowy.
Stare jest lepsze
Chcą tego urzędnicy (mówią, że tylko to zapewni szczelność fontanny), ale nie zgadzają się na to mieszkańcy i eksperci.
Także sam wykonawca prac Jan Gutkowski twierdzi, że zamiana materiałów jest niecelowa. Łatwo da się starą skałkę odnowić i porządnie zaimpregnować. Napisał o tym w specjalnym liście do gorzowskiego magistratu, w którym zaoferował odnowienie oryginalnego cokołu.
Zapytaliśmy go wczoraj, dlaczego zaproponował taką zmianę. - Moim zdaniem znacznie korzystniejsze jest zachowanie starej części. Jeśli zrobimy nowy cokół z granitu, będzie to zupełnie inna fontanna. Zmieni się kompletnie efekt artystyczny wodotrysku - mówił nam.
Tłumaczył, że piaskowiec tak się różni od granitu jak lipa od dębu. - Nie da się po prostu z dwóch różnych materiałów zrobić dokładnie takich samych prac - mówił J. Gutkowski. Zapytaliśmy, czy dostał z magistratu wyraźny sygnał, że ma zacząć rzeźbić nową podstawę pod figury fontanny. - Dostaliśmy, ale cały czas czekamy, bo może coś się jeszcze zmienić. Z tą fontanną zrobiło się zamieszanie. Urząd musiał doprecyzować plany remontu, bo one się nie zgadzały ze stanem faktycznym. No i dopiero teraz zaczęły się prace przy szaletach - mówił.
Nie, bo nie
Zapytaliśmy wczoraj prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, czy może jednak zmienił zdanie pod wpływem takich argumentów. - Nie będziemy nic zmieniać, ponieważ odstępstwa od zawartej umowy z firmą, która wygrała przetarg, znaczyłyby naruszenie umowy o zamówieniach publicznych i kary finansowe, na które miasta nie stać - powiedział. Choć nie był tego pewien, mówił nawet o kilkuset tysiącach złotych kary. Tłumaczył nam też, że projekt był opiniowany przez specjalistów i konserwatora zabytków, który nie wnosił żadnych uwag.
Sprawdziliśmy w ustawie o zamówieniach publicznych, ile ewentualnie miasto kosztowałaby zmiana umowy, gdzie zamiast odtwarzania cokołu w cętkowanym hiszpańskim granice (jak zapisano w specyfikacji) byłoby odnowienie i impregnacja starego. Magistrat planował wydać na remont około 1 mln zł. Zamówienie to mieści się więc w widełkach robót od 60 tys. euro do 20 mln euro i ewentualna kara w takim przypadku to 35 tys. zł.
Zapytaliśmy również kolejny raz Błażej Skazińskiego, szefa gorzowskiej delegatury Lubuskiego Urzędu Ochrony Zabytków, jak to z tym cokołem było. Odpowiedział nam, że owszem w 2005 r. opiniował projekt przebudowy fontanny, ale tylko samej niecki. Podkreślił, że nie było wówczas mowy o wymianie cokołu, bo by się na pewno nie zgodził na taką zmianę. Tłumaczył, że choć cokół nie był wpisany do rejestru zabytków, to zgodnie z ustawą o ich ochronie faktycznie nim jest. Ponieważ to dzieło rąk ludzkich, świadectwo minionych czasów o walorach artystycznych, historycznych i naukowych.
Konserwator wystąpił zresztą z kolejnym pismem do Urzędu Miasta z żądaniem pokazania mu piaskowcowego postumentu. - Dopiero jak obejrzę stan zachowania, będę mógł podjąć konkretne decyzje - mówił nam wczoraj. Wcześniej wspominał o możliwości wstrzymania prac.
Urząd wcale się nie spieszy z odpowiedzią. - Mamy jeszcze na to czas - usłyszeliśmy wczoraj od rzeczniczki Jolanty Cieśli.
O zamieszaniu wokół planów i protestach wobec nich piszemy od samego początku, czyli od miesiąca. Stały się jasne, kiedy przez przypadek usłyszała o nich Zofia Bilińska, autorka odtworzonych rzeźb fontanny i całą sprawę nagłośniła.
Wśród różnych, jednoznacznie negatywnych opinii wobec magistrackich zamierzeń, jest również zdanie prof. dr hab. Wiesława Domasłowskiego, wybitnego polskiego konserwatora kamienia, wieloletniego pracownika Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Uważa, że należy zrobić wszystko, aby starą skałkę uratować. Toruński naukowiec przypomniał, że zmiana cokołu byłaby pogwałceniem postanowień Karty Weneckiej oraz Ustawy o Ochronie Zabytków.
Do dyskusji włączyli się też inżynierowie budownictwa. - Tłumaczenia urzędników, że winny złego stanu fontanny jest przeciekający cokół to bzdura kompletna i żenujący przykład głupoty - mówił nam Lucjan Sawicki, inżynier z wieloletnim stażem. Jego zdaniem trzeba uszczelnić porządnie nieckę, a nie wymyślać ,,coraz bardziej żałosne tłumaczenia''. Głosów oburzenia i sprzeciwu wobec planów magistratu jest znacznie więcej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?