Wojciech Gozdrzycki i Beata Gawlik stali wczoraj przy gablocie z ofertami mieszkań do sprzedaży przy ul. Sikorskiego. 62 metry na 10 piętrze kosztowały 240 tys. zł. 43 metry na pierwszym - 145 tys. zł. 61 metrów na parterze 225 tys. zł. 35-metrowa kawalerka 115 tys. zł. - Jest taniej niż kiedyś, owszem, ale cały czas drogo. Używane mieszkania kosztują prawie tyle, co nowe! - kiwali z niezadowolenia głowami.
Może być ciężko
Ale ceny lokali z drugiej ręki powoli spadają. Krzysztof Sibiński z biura obrotu nieruchomościami Kryswal tłumaczy, że powód jest prosty: więcej jest sprzedających niż kupujących. - Ci, którym się spieszy albo pilnie potrzebują pieniędzy, godzą się obniżać ceny. Tak to działa - wyjaśnia.
Przyznaje też, że to może być ciężki rok dla rynku nieruchomości. - Choć klienci raczej na tym skorzystają, bo pewnie stawki jeszcze trochę pójdą w dół. Podejrzewam, że najniższy poziom będzie wiosną - dodaje K. Sibiński.
Na to liczą W. Gozdrzycki i B. Gawlik. A dlaczego szukają właśnie używanego mieszkania? Bo na nowe ich zwyczajnie nie stać. Kredytu też nie dostaną. I to pomimo tego, że ceny nowych też spadły.
Granica opłacalności
Spadek cen nie jest duży, wynosi około 200 zł na metrze. - Przed rokiem kosztował 3,7 tys. zł brutto, teraz około 3,5 tys. zł - mówił nam wczoraj Tomasz Narkun z firmy Rajbud Development.
W Budneksie jest podobnie. Poprzednio trzeba było zapłacić 3,4 - 3,6 tys. zł, teraz: 3,2 - 3,5 tys. zł. - Poza tym można negocjować cenę. Staramy się iść klientom na rękę - mówi Wiesław Kulpiński z firmy Budnex.
Ale obaj handlowcy przyznają, że czasy przyszły ciężkie. Bo choć ludzie chcieliby kupować mieszkania tak samo bardzo jak kiedyś, to banki tak chętnie nie dają już kredytów. - Jednemu z naszych klientów w ciągu trzech miesięcy zdolność kredytowa spadła z 600 tys. zł na 300 tys. zł. Dlatego wszystkich, którzy chcą kupić mieszkanie na kredyt, zanim się zdecydują na wybrany lokal, radzimy wizytę w banku - mówi Narkun.
Trzeba zarabiać
Problemy z uzyskaniem kredytów hipotecznych sprawiły, że deweloperzy chcą się wstrzymywać z budową nowych bloków. Według Roberta Chojnackiego z firmy redNet Consulting firmy w Polsce zawiesiły około 85 proc. projektów, które miały ruszyć w tym roku.
Sprawdziliśmy: podobnie jest w Gorzowie. Przyhamowana zostaje budowa osiedla na dawnych poligonach i budynków na Górczynie (to decyzja Budneksu), Rajbud raczej nie zacznie żadnej nowej budowy i skupi się tylko na dokończeniu tych, które już wystartowały.
- Nie ma sensu budować mieszkań, które stałyby puste - tłumaczą deweloperzy. Liczą, że za jakiś czas banki znów poluzują kryteria i znowu gorzowianom będzie łatwiej o kredyty. Wtedy budowanie zacznie się od nowa.
A jak długo będą spadać ceny? Tego nie wie nikt. - Ale poniżej 3 tys. za metr nie zejdą, bo to granica opłacalności - dodaje pracownik Rajbudu.
![od 7 lat](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.224.0/images/video_restrictions/7.webp)
Materiał partnera zewnętrznego NBP
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?