Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W kinie: „T2: Trainspotting”, czyli Edynburg odlatuje po raz drugi [RECENZJA]

Zdzisław Haczek
Zdzisław Haczek
Simon (Jonny Lee Miller) i Renton (Ewan McGregor) w „T2: Trainspotting”
Simon (Jonny Lee Miller) i Renton (Ewan McGregor) w „T2: Trainspotting” SONY PICTURES
Reżyser Danny Boyle patrzy na dawnych odlotowców przez okulary nostalgii. A gdzie... porno?

„T2: Trainspotting” to spotkanie z dobrymi znajomi. Wszak film Danny’ego Boyle’a sprzed 20 lat dorobił się miana „kultowy”. Oto znów na ekranie grasują Renton (Ewan McGregor), Simon (Jonny Lee Miller), Spud (Ewen Bremner), Mark Begbie (Robert Carlyle)...
Grasują, bo w życiu raczej im nie wyszło, a to, na czym próbują zarabiać, z uczciwością często nie ma za wiele wspólnego. Wszak Begbie po opuszczeniu więzienia od razu wraca do złodziejskiego fachu (nic innego nie potrafi...), a Simon szantażuje amatorów erotycznych przygód, którym wystawia swoją bułgarską przyjaciółkę Veronikę (Anjela Nedyalkova)...

Boyle tka filmową materię na sentymentalnej nucie. Fanów pierwszego „Trainspotting” ucieszy zabieg wplatania motywów z tamtego filmu we współczesny kadr. Dostaną też „wykład o wolności”, ale w czasach rozrośniętej już Unii Europejskiej. Scena, w której Renton i Simon przekonują komisję, by ta dała im unijną dotację na „kulturalny” bar w ukochanej dzielnicy Edynburga, należy do najzabawniejszych w „T2”.

Tak, świat się zmienił. Nasi bohaterowie trochę też... Ale teraz młodzi zamiast kraść, studiują hotelarstwo. A Spud zamiast miotać ekstrementami z prześcieradła, ujawnia talent pisarza-pamiętnikarza! Reżyser te znaki czasów atrakcyjnie „ogrywa”, narkotykowe widy też podsuwa, ale w mniejszej dawce.

Niestety, główną dramaturgię buduje na rozliczaniu się poróżnionych w finale pierwszego „Trainspotting” przyjaciół. I tu motyw zemsty w wydaniu „nakręconego” na przemoc Begbiego wydaje się dominować. A szkoda, bo w tym wydaniu „T2” wydaje się być przede wszystkim nostalgicznym (atrakcyjnym - fakt!) kąskiem dla widzów-weteranów, którzy wpadali do kina na „odlot z jedynką” w 1997 r.
Brakuje w „dwójce” motywu-samograja, który broniłby autonomii tego filmu. A taki przecież jest w ciągu dalszym powieści Irvine’a Welsha! Bohaterowie zabierają się tam za... kręcenie filmu porno. Czemu oddają się z wielkim zaangażowaniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska