Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W lubuskich klubach obcokrajowcy nie są już rzadkością

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Przez kilka sezonów jedynym zagranicznym zawodnikiem w Słubicach był Ousmane Sylla (pierwszy z lewej). W zimie Gwinejczyk zmienił barwy klubowe, ale w Polonii zostali Brazylijczycy De Paula Felipe (w środku) i Jamaica
Przez kilka sezonów jedynym zagranicznym zawodnikiem w Słubicach był Ousmane Sylla (pierwszy z lewej). W zimie Gwinejczyk zmienił barwy klubowe, ale w Polonii zostali Brazylijczycy De Paula Felipe (w środku) i Jamaica fot. Kazimierz Ligocki
W ostatnich latach na dużą skalę nastąpił napływ obcokrajowców do polskich klubów. W ekstraklasie już każdy zespół ma choćby Słowaka, Brazylijczyka lub gracza z Czarnego Lądu. Ta moda dotarła i do nas.

Lata 90. to początek ekspansji zawodników z zagranicy. Większość znikała z naszych boisk równie szybko, jak się pojawiła, a tylko nieliczni wytrwali więcej niż pół sezonu. "Numer" godny podziwu wyciął natomiast prezes Pogoni Szczecin Antoni Ptak, który w 2005 r. podjął decyzję, która wywołała szok nie tylko wśród fanów "Dumy Pomorza". W przerwie zimowej sprzedał większość zawodników i zastąpił ich... kilkunastoma Brazylijczykami.

Niecodzienny eksperyment zakończył się totalną klapą. Po dwóch latach Pogoń spadła do drugiej ligi, a zespół oparty na obcobrzmiących nazwiskach zapisał się w historii rodzimego futbolu rzadko spotykanym precedensem. 11 kwietnia 2006 r. w meczu przeciwko GKS-owi Bełchatów wyjściową jedenastkę "Portowców" tworzyli słowacki bramkarz Boris Pesković i dziesięciu "Canarinhos". W składzie nie było żadnego Polaka...

Jak sytuacja wygląda w Lubuskiem? Przed laty, rzadko który klub korzystał z usług stranieri. Dziś nikogo już nie dziwi, że w barwach czwartoligowej Odry Górzyca od kilku lat gra Nigeryjczyk Joshua, a prawdziwą zagraniczną kolonię mają w drugoligowej Polonii Kozerze Słubice i grającym szczebel niżej Steinpolu Ilance Rzepin. Skąd taki pomysł?
- Takie rozwiązanie podsunął nam znany biznesmen Jakub Andrzej Grajewski - wyjaśnia menedżer słubiczan Dawid Frąckowiak. - Pobyt szóstki Brazylijczyków nie kosztuje nas ani grosza. To nie jedyna korzyść. Większość z nich przyjechała do Polski po naukę. W Polonii się ogrywają, a jak któryś będzie na tyle dobry, że dojdzie do transferu, to pewien procent z tej kwoty trafi na nasze konto.

Przybysze z Kraju Kawy mieszkają w hotelu przy stadionie. - Na nic nie narzekamy - zapewnia De Paula Felipe. - Chciałbym wywalczyć stałe miejsce w zespole, ale póki co są ode mnie lepsi.
Brazylijczyk wyróżnia się nie tyle bajeczną grą, co... wyjątkową urodą. - To największy przystojniak w ekipie. Ciekawe, ile fanek przychodzi na mecze tylko z jego powodu - śmieją się słubiccy kibice. Trener polonistów Tomasz Wichniarek w każdym meczu wystawia kilku zawodników z innym paszportem niż polski. Dodatkowo w zimie do "kanarków" dołączył Serb Jovan Ninković.

Na tle Polonii, w której są także Ailton, Jeferson, Bebeto i Marcelo, inni nasi drugoligowcy wyglądają pod tym względem blado. W Czarnych Żagań gra Khady Kazadi Leonowicz, który pochodzi z Demokratycznej Republiki Konga, a w Lechii Zielona Góra Brazylijczyk Mendes Galdino. - "Galdi" trafił do nas w okresie sławetnej umowy z Górnikiem Zabrze i już dawno wtopił się w nasze środowisko. Traktujemy go jak swojego - mówi wiceprezes Lechii Krzysztof Stacewicz. Pytany, co sądzi o słubickim modelu, odpowiada: - Dziwię się sąsiadom, że na tym poziomie uprawiają taką politykę. W jakimś stopniu jest to odcinanie dostępu do seniorskiej piłki własnej młodzieży.

Stacewicz przyznaje, że pośredników, którzy za samo zakwaterowanie, hurtowo wciskają m.in. zawodników z Czarnego Lądu jest bez liku. - Polska to dla nich tylko przystanek. U nas mają zapoznać się z europejską kulturą, a po jakimś czasie trafiają gdzie indziej - uważa zielonogórski działacz.
Prawdziwy przekrój kulturowy jest też w Rzepinie. Obok czarnoskórych Desmonda Okeke, George Gilmore Kukuoyi, Kabira Ojikutu i Christiana Nnamaniego, w zespole jest Serb Ivan Udarević, a jesienią byli także Ukraińcy Władysław Siamin i Aleksandr Bazei. Czyżby trudna to opanowania mieszanka wybuchowa?

- Aż tak źle nie było - śmieje się trener Ilanki Marek Kamiński. - Razem z Polakami tworzyli fajną ekipę. Na przykład jedyną wadą Ivana był jego bałkański temperament. Za to z Nigeryjczykami nie ma problemu z komunikacją, bo chętnie uczą się polskiego. Mitem jest też lenistwo piłkarzy z Czarnego Lądu, bo chłopacy ostro zasuwają na treningach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska