Przypomnijmy, że gorzowianki pokonały Widzew 70:68, a losy zwycięstwa ważyły się do ostatniej sekundy gry. Jedną z liderek rewelacyjnego beniaminka z Łodzi jest rodowita szprotawianka Anna Tondel, znana lepiej pod panieńskim nazwiskiem Marczewska. Zagadnięta po meczu, czy wierzyła w wygraną, gdy jej zespół przegrywał 26:40, powiedziała: - Tak, wierzyłam do samego końca, bo wierzę zawsze! To nie był pierwszy mecz, gdy przegrywając różnicą kilkunastu punktów, odrabiamy straty. Szkoda, że to nie my zdobyłyśmy o dwa "oczka" więcej...
A na pytanie, czy na ten sezon Widzew zaplanował grać wyłącznie w krajowym składzie, Anna odparła krótko: - O to trzeba zapytać "górę". Na razie grają w zespole same Polki i - jak widać - radzimy sobie dobrze.
W zespole jest kilka doświadczonych zawodniczek, znanych z parkietów całego kraju. Oprócz 33-letniej Tondel, są to: Katarzyna Kenig (31), Joanna Szymczak-Górzyńska (28), Małgorzata Chomicka i Eliza Gołumbiewska (obie po 27), Aleksandra Pawlak (26), a także mistrzyni Europy 1999 Agnieszka Jaroszewicz, która w sierpniu rozpoczęła 40. rok życia!
- Walczyliśmy, lecz nie graliśmy dobrze - ocenił trener Widzewa Miodrag Gajić. - Mieliśmy za dużo strat, a za mało zbiórek w ataku. Trzeba szybciej grać i szybciej wyciągać wnioski z błędów.
W gorzowskim zespole błysnęła dwoma celnymi rzutami za trzy punkty Kasia Dźwigalska. - Niestety, dwa kolejne rzuty, oddane w drugiej kwarcie, nie wpadły - zauważyła z uśmiechem. - Gorzej, że w pewnej fazie meczu zabrakło nam konsekwencji w ataku i w obronie. Jest jeszcze dużo do zrobienia, bo dopiero ,,uczymy'' się siebie nawzajem, zwłaszcza w kwestii komunikowania się podczas gry.
- Aby wygrać w polskiej lidze trzy mecze z czterech, trzeba umieć grać - komplementował zespół Widzewa trener Dariusz Maciejewski. A o swoich podopiecznych, rzekł: - Zwykle mieliśmy skład skompletowany szybciej i więcej czasu na wspólne przygotowania. W tej chwili nie jesteśmy jeszcze na tyle dobrym teamem, by grać koszykówkę zespołową. Wygrywamy głównie akcjami indywidualnymi, ale mamy jeszcze spore rezerwy w ataku i w obronie.
Gorzej, że nie trenowały ostatnio Agnieszka Kaczmarczyk, mająca problemy z kolanami, a także Iza Piekarska, która dwa dni przed meczem doznała zatrucia. Teraz sen z oczu szkoleniowców spędza kontuzja Kalany Greene, doznana w środowym meczu. - Niestety, wystąpił wysięk w stawie skokowym i jej występ w następnym meczu stoi pod znakiem zapytania - powiedział nam wczoraj trener Maciejewski.
A już w sobotę (o godz. 19.00), czeka akademiczki trudny mecz wyjazdowy z Artego Bydgoszcz. Gra tam rodowita gorzowianka Agnieszka Szott, kiedyś gwiazda naszej drużyny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?