Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Warta zalała pola i łąki pod Międzychodem. Do miasta dotarła fala kulminacyjna

Dariusz Brożek
Jerzy Szydłowski sam usypał wał, który ma chronić jego zakład. Nie wie jednak, jak długo nasyp wytrzyma napór wody, która pojawiła się już po drugiej stronie.
Jerzy Szydłowski sam usypał wał, który ma chronić jego zakład. Nie wie jednak, jak długo nasyp wytrzyma napór wody, która pojawiła się już po drugiej stronie. fot. Dariusz Brożek
Poziom rzeki nadal się podnosi. Zdaniem władz, powódź nie zagraża miastu. Występują jednak lokalne podtopienia. Na ul. Chrobrego mieszkańcy walczą o zabudowania. Pod wodą gniją setki hektarów upraw jęczmienia, żyta i pszenicy.

Mieszkańcy bloków wielorodzinnych i kilku domków przy ul. Chrobrego od kilku dni mieszkają na cyplu otoczonym wodą. Pobliskie łąki wyglądają jak jezioro. Z miastem łączy ich droga, do której dotarła już Warta. Zalała kilka niżej położnych garaży, dochodzi do zabudowań gospodarczych i warsztatu wulkanizacyjnego Jerzego Szydłowskiego. Właściciel usypał wał, który zabezpiecza jego posesję. Ale tylko z jednej strony. Czy wytrzyma? - Nie wiem. Woda wciąż się podnosi - mówił dziś w południe.

Do miasta dotarła już fala kulminacyjna. O 13.00 poziom rzeki wynosił 571 cm. Wody nadal przybywa, choć tempo jest coraz mniejsze. Zdaniem meteorologów, wysokość fali ma wynieść 580 cm. Tymczasem do korony wału przeciwpowodziowego przy ul Portowej brakuje około 40 cm. - Woda raczej się nie przeleje, ale czy wał aby nie zacznie przeciekać - zastanawiają się mieszkańcy.

Najwięcej stracą rolnicy

Burmistrz Roman Musiał szacuje, że fala utrzyma się na wysokości miasta przez dwa, trzy dni, a potem zacznie opadać. Upłynie jednak co najmniej dziesięć dni, zanim spadnie poniżej stanu alarmowego. - Wydaliśmy już pięć tysięcy worków, w rezerwie mamy prawie dwa razy tyle. Pomagają nam miejscowe firmy. Miasto nie jest zagrożone, kontrolujemy sytuację - zapewnia.

Warta rozlała się po łąkach i polach. Zalała setki hektarów. W wodzie gnije owies, jęczmień i żyto. - Zalało mi z dziesięć hektarów pastwisk i cztery jęczmienia. Nie wiem, czy dostanę unijne dopłaty do tych upraw - martwił się Jerzy Dopierała z Zatomia Starego.

Szacowanie strat w rolnictwie zacznie się po przejściu powodzi. Mają się tym zająć m.in. urzędnicy z międzychodzkiego magistratu. Burmistrz zastrzega jednak, że wysokość odszkodowań to sprawa Warszawy, a nie lokalnych władz. Gmina może ewentualnie odroczyć lub umorzyć powodzianom podatek rolny. - W większości zalało grunty piątej i szóstej klasy, za które rolnicy i tak nie płacą podatku rolnego - zaznacza R. Musiał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska