Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ważą się losy ośrodka "Ranczo Nadzieja"

Janczo Todorow 68 363 44 99 [email protected]
- Gdzie ja się podzieje, gdyby zamknęli ośrodek - mówi Jan Broniewski (po prawej) do pastora Jana Andrzejewskiego.
- Gdzie ja się podzieje, gdyby zamknęli ośrodek - mówi Jan Broniewski (po prawej) do pastora Jana Andrzejewskiego. Janczo Todorow
Dziesięć lat temu pastor Jan Andrzejewski postanowił założyć w Mirostowicach Górnych hostel dla ludzi, którzy zgubili drogę w życiu. Dzisiaj ważą się losy ośrodka. Bo brakuje pieniędzy, na jego utrzymanie w czasie srogiej zimy.

Jan Andrzejewski, pastor Kościoła Zielonoświątkowego założył hostel, czyli Ranczo Nadzieja z myślą niesienia pomocy wszystkim, którzy chcą zerwać z nałogiem albo znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Do niego trafiają osoby, które miały problemy z narkotykami i alkoholem, są też tacy, którzy opuścili więzienie albo zostali wyrzuceni na bruk przez rodzinę. Większość z nich nie ma dachu nad głową. Mają jednak wolę wyjścia na prostą, próbują zerwać z nałogiem. Jednym z nich jest Radek. Alkohol i narkotyki były dla niego jedyną rozrywką. Trafił jednak do hostelu, gdzie nie ma miejsca dla używek. Jest "czysty" od 1,5 roku. Pracuje i czuje się dobrze.

Jan Broniewski ma 70 lat i trafił do Mirostowic kilka miesięcy temu, w stanie skrajnego wyczerpania. Nie ukrywa, że nadużywał alkoholu. Wśród pozostałych mieszkańców i z pomocą pastora przeszedł terapię i dziś jest całkiem innym człowiekiem. - Jako dziecko, wraz z siostrami byłem w obozie koncentracyjnym w Majdanku - wspomina. - Po wojnie nie założyłem rodziny. W końcu się rozpiłem. W tym ośrodku uratowali mi życie, teraz jestem innym człowiekiem - opowiada.
- To nie jeden przypadek, kiedy udało się nam wyrwać uzależnionego z nałogu - mówi pastor Andrzejewski. - Do tej pory przez nasz ośrodek przewinęło się ponad 400 osób. Niektóre ustabilizowały swoje życie, część wyszła na prostą i już nie wraca do nałogu. Teraz, kiedy jest bardzo ciężka zima, nasze ranczo jest oblegane, mamy tylko jedno wolne miejsce, ale w razie potrzeby nie odeślemy nikogo potrzebującego. Najgorsze jest to, że rosną nasze problemy finansowe. Obawiam się, że z powodu braku pieniędzy może któregoś dnia dojść do zamknięcia ośrodka - zaznacza.

Pastor tłumaczy, że od początku roku ranczo funkcjonuje na kredyt, bo nie dostało jeszcze żadnych dotacji. - W starym roku otrzymaliśmy z urzędu miasta 10 tys. zł - wylicza pastor. - Na ten rok obiecano nam tylko 5 tys. zł. Złożyłem też wniosek do gminy, ale również czekamy. Ale te kwoty i tak nie pokryją potrzeb. W tej chwili nie mamy ani grosza na opał, a zima jest wyjątkowo sroga.
- Na dniach ośrodek otrzyma dotację na opał - deklaruje wójt Wiesław Polit. - Dostanie również na terapię odwykową, ale najpierw trzeba złożyć wniosek.
- Jesteśmy na krawędzi - mówi Andrzejewski. - Ośrodek w Lutynce przestał istnieć z powodu braku pieniędzy. Jeżeli nikt nam nie pomoże, to czeka nas likwidacja. A gdzie podzieje się 25 osób, które tutaj mieszkają? Potrzebujemy żywności, odzieży, butów. Można także wpłacać na nasze konto: Akcja Humanitarna "Życie" oddział w Żarach PKO BP o/Żary 78 1020 5460 0000 5802 0041 9309.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska