Sobotnie, drugoligowe derby ,,GL'' na stadionie w Słubicach miały zdecydowanego faworyta. Był nim Górnik Polkowice, który wyprzedzał Polonię Kozerę o dziesięć punktów i tyle samo pozycji w tabeli. Aż do 87 min pachniało bezbramkowym remisem. Wtedy z rzutu wolnego potężnie uderzył kapitan gospodarzy Ireneusz Marcinkowski i - choć od bramki dzieliło go 30 metrów - pokonał golkipera przyjezdnych Sebastiana Szymańskiego.
- Piłka idealnie siadła mi na nodze, wpadła do siatki dołem przy samym słupku - cieszył się zdobywca złotego gola. - Przed meczem w ciemno wzięlibyśmy jeden punkt, ale mniej więcej po 20 minutach gry zorientowaliśmy się, że Polkowice wcale nie są takie straszne. W końcówce mocniej przycisnęliśmy rywali i... udało się! Myślę, że jak do naszego składu wróci kilku wykartkowanych i kontuzjowanych piłkarzy, to bez problemów przebijemy się do górnej połowy tabeli.
Największym atutem górników wydawał się znany z ekstraklasowych boisk napastnik Zbigniew Grzybowski. W 12 poprzednich kolejkach zdobył siedem bramek, lecz w Słubicach jego strzeleckie konto pozostało czyste. Dlaczego? - Bo atakowaliśmy za wolno i zbyt małą liczbą zawodników - wyjaśnił. - Nie mnie oceniać zarządzoną przez trenera taktykę, lecz czułem się w ataku osamotniony. W całym meczu doszedłem tylko do jednej czystej pozycji. Minimalnie chybiłem jednak celu, główkując po dośrodkowaniu Krzyśka Smolińskiego. Polonia wygrała zasłużenie, bo jej piłkarze do końca walczyli ze wszystkich sił o zwycięstwo. I osiągnęli swój cel!
Szkoleniowiec gospodarzy Tomasz Wichniarek (prywatnie kuzyn grającego w Herthcie Berlin Artura) bronił się przed opinią, że jego podopieczni sprawili wielką niespodziankę. - Taki już jest urok drugiej ligi, że teoretyczni faworyci wcale nie muszą zdobywać punktów - dowodził. - W poprzedniej kolejce powinniśmy byli wygrać w Grudziądzu, a wróciliśmy do domów z pustymi rękami. Teraz los zrekompensował nam tamto niepowodzenie. Powiem wprost: wolę brzydko wygrywać niż ładnie przegrywać. Bo wrażenie artystyczne punktuje się tylko w łyżwiarstwie figurowym. Ponieśliśmy już w tym sezonie kilka efektownych porażek, więc w końcu przyszedł czas na odrobinę szczęśliwe zwycięstwo. Do końca rundy chcemy jeszcze zdobyć cztery, może sześć oczek. Z dorobkiem powyżej 20 punktów będziemy mieli spokojną zimę.
Opiekun polkowiczan Dominik Nowak zafundował sobie bezpośrednio po spotkaniu krótki spacer po słubickim OSiR-ze. A gdy wrócił w okolice szatni, powiedział: - Porażkę przyjmujemy po męsku, nie chowamy się do cienia. Przespaliśmy pierwszą połowę, popełniliśmy w niej zbyt wiele błędów w obronie. Słabiej zagrali też nasi boczni pomocnicy, więc nie stworzyliśmy sobie zbyt wielu okazji do zdobycia gola. W jednej sytuacji niełaskawy okazał się dla nas sędzia, bo uznał za przypadkowe zagranie ręką obrońcy Polonii w polu karnym. My interpretowaliśmy to zdarzenie zupełnie inaczej. Czy będziemy się bili o awans do pierwszej ligi? Pamiętajmy, że jesteśmy beniaminkiem ,,drugiego frontu''. By grać o wyższe cele, zespół potrzebuje znacznych wzmocnień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?