- Dla mnie ten wiatrak to ważne wspomnienie z dzieciństwa - mówi Daria Śliwińska-Pawlak, dziennikarka "GL". - Gdy jako dziecko jechałam z rodzicami autobusem z Krosna do Zielonej Góry, to zawsze z napięciem czekałam na Leśniów Wielki. Wtedy z nosem przyklejonym do szyby patrzyłam na ten zabytek.
Mijały lata, a wiatrak-koźlak z pierwszej połowy XIX w. coraz bardziej podupadał. Dla właścicieli, rolników z Leśniowa, nieużywany po wojnie zabytek stał się w pewnym momencie problemem. - Rodzice przekazali mi gospodarstwo wraz z wiatrakiem, ale to nie były czasy na robienie z niego turystycznej atrakcji - uważa Zofia Dokowicz, dziś właścicielka zabytku. - Pracowałam wtedy zawodowo w Zielonej Górze, nie było pieniędzy na remont, a tymczasem od lat 90. konserwator zaczął się dopominać, żeby ratować obiekt. Jak? Za co? Oprócz konserwatora upomnienia słał nadzór budowlany, bo niszczejący, rozkradany koźlak stawał się zagrożeniem dla ludzi. I wtedy pomogła mi "Gazeta Lubuska"...
Na naszych łamach w 2002 r. ukazała się publikacja autorstwa Dariusza Chajewskiego pokazujące trudną sytuację gospodarzy zabytku. I od tego zaczęła się, trwająca wciąż, odnowa wiatraka.
- Dzięki publikacjom pojawił się sponsor, który chciał wesprzeć remont, a że nie mógł przekazać pieniędzy prywatnej osobie, to musieliśmy powołać do życia stowarzyszenia - ciągnie pani Zofia. W 2002 r. została prezeską Stowarzyszenia na rzecz ochrony zabytków i rozwoju kulturalno-oświatowego mieszkańców Leśniowa Wielkiego, Leśniowa Małego i Sudołu. Udało się pozyskać pierwsze pieniądze, przygotować dokumentację i ruszyć z remontem.
To symbol wsi
- Na dach daliśmy gont kanadyjski, oszalowanie ścian to deska sosnowa, poza tym zrobiliśmy nowy dyszel, są nowe schody wewnętrzne i zewnętrzne - wylicza Ryszard Sarna, stolarz z Leśniowa, który wykonywał te prace, ale też doglądał wiatrak z sentymentem jako członek stowarzyszenia. Obiekt uratował się, jego fachowym zdaniem dlatego, że zrobiono go z dębu. - Dzięki Bogu, że znalazło się paru wariatów, którym się chce ratować ten zabytek - dodaje stolarz.
- To w końcu nasz znak, nasz symbol - uważa sołtys Jerzy Majkut. - Zainteresowanie nim jest spore, latem zatrzymują się tutaj turyści z Belgii, Holandii, oczywiście są Niemcy, potomkowie dawnych mieszkańców, każdy robi zdjęcia.
- Widać młode pary, które po ślubie przyjeżdżają się tutaj sfotografować - dodaje R. Sarna. To zainteresowanie turystów mówi, iż koźlak zrobi jeszcze karierę.
Będzie też skansen
- Patrzę na tę robotę z wielką przyjemnością, bardzo chciałabym pochwalić pomysł powołania stowarzyszenia dla ratowania zabytku - podkreśla Barbara Bielinis-Kopeć, obecna konserwator zabytków. Dodaje, iż leśniowski przykład natchnął ją do idei utworzenia historycznego szlaku wiatrakowego.
- Na pewno nie poprzestaniemy na tym co już udało się zrobić - deklaruje Piotr Iwanus, burmistrz, ale i członek stowarzyszenia. - Ponieważ gmina należy do Lokalnej Grup Działania "Między Odrą a Bobrem", to tą drogą chcemy sięgnąć po złotówki na realizację dalszych pomysłów. Na początek ustawimy tablice informacyjne przy drodze. A z czasem, gdy zrobimy skansen, to można będzie w koźlaku sprzedawać mąkę...
- Chcemy wiatrak ogrodzić i uruchomić mały skansen narzędzi rolniczych związanych ze zbożem i mieleniem - dopowiada Z. Dokowicz, która dziś chyba bardziej myśli o obiekcie jako prezeska niż właścicielka. Z chwilą utworzenia stowarzyszenia przekazała bowiem koźlak do użytku społecznego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?