Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki futbol blisko nas. Gdzie się wybrać, aby zobaczyć światową piłkę na własne oczy [ZDJĘCIA]

Redakcja
Kibice Bayernu dopingują swój zespół na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Nikomu nie przychodzi na myśl, aby rzucać race na murawę...
Kibice Bayernu dopingują swój zespół na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Nikomu nie przychodzi na myśl, aby rzucać race na murawę... Michael Sohn
Bundesliga - jedna z najlepszych lig świata na wyciągnięcie ręki. Warto wybrać się do Berlina, aby zobaczyć światową piłkę na własne oczy.

O tym, że w Niemczech przyjazd Bayernu jest świętem dla całego miasta nie muszę przekonywać nikogo. Jednak nie spodziewałem się, że ponad dwa miesiące przed meczem bilety zostaną wyprzedane. Dokładnie 12 lutego udało mi się kupić wejściówki na to świetnie zapowiadające się spotkanie. Cała procedura jest bardzo prosta. Rejestracja w serwisie biletowym,płatność internetowa i odbiór przed meczem. Nic skomplikowanego. Na pozostałe spotkania, no może oprócz Borussii, bilety można kupić w kasach stadionowych. Dobra widoczność, najwyższy poziom sportowy, niezapomniana atmosfera i wiele innych atrakcji, których nie pokaże nam transmisja telewizyjna.

Zobacz też: ALEŻ TO BYŁ MECZ. BAYERN WALCZYŁ, ALE TO ATLETICO JEST W FINALE!

Dwie godziny przed meczem wszędzie widać tłum ludzi ochoczo udający się pod bramy Olympiastadionu. Jeden wielki piknik, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.Uśmiechnięci Niemcy zajadający się bratwurstami i popijający kolejne piwa, przy tym rozmawiający o futbolu. Przynależność klubowa nie ma znaczenia, liczy się futbol i dobra zabawa (tak jak kiedyś dla reprezentacji Polski). Ważne, że jesteś pasjonatem futbolu i miłości do swojej drużyny nie mierzysz w kilometrach. Kibiców z Monachium przyjechało do Berlina kilka tysięcy. Był oczywiście klub kibica, ale także fani porozrzucani po całym obiekcie. Czuli się bezpiecznie przychodząc w swoich barwach, dopingowali i nie kryli się z tym. Niestety, w Polsce jest to nadal nie do pomyślenia. No chyba że jest to mecz drużyn sympatyzujących ze sobą, głównie na trybunach. Wracając do samego widowiska. Jest wiele rzeczy, których moglibyśmy pozazdrościć Niemcom. Nie mówię o poziomie rozgrywek, ponieważ jest to dla wszystkich oczywiste, a o samej organizacji meczu. Prosty przykład. Polski kibic, kiedy wychodzi w przerwie meczu po kiełbasę, stoi w kolejce piętnaście minut i najczęściej wraca na trybuny kilka chwil po rozpoczęciu drugiej połowy. Na niemieckich obiektach jest to nie do pomyślenia! Punkty gastronomiczne rozprzestrzenione są wokół całego stadionu. Kwadrans to dla nich szmat czasu! Można zejść na dół, zjeść hot-doga, wypić piwo, pogadać chwilę ze znajomymi i... przerwa nadal trwa. Niemieckiej precyzji i oszczędności ciąg dalszy: plastikowe kubki z rączką. Niby tak niewiele, ale jak duże jest to udogodnienie dla widzów. Nikt na nikogo nic nie rozleje, kibice nie śmiecą terenu wokół stadionu, a owe kubki są wykorzystywane wielokrotnie, gdyż przy zejściu z trybuny wrzucane są do ogromnych kontenerów.

Doping kibiców był niesamowity, mimo niekorzystnego rezultatu, fanatycy Herthy nadal żarliwie „nieśli” swoich piłkarzy do lepszej gry. Nie udało się i ostatecznie Bayern wygrał to spotkanie 2:0, jednak po końcowym gwizdku arbitra nikt nie miał do nich pretensji. Nie było gwizdów, wyzwisk, czy niecenzuralnych okrzyków. Fani dziękowali swoim za grę i sportową postawę, nawet mimo porażki. Nikt nie oczekuje zwycięstwa z Bayernem, liczy się zaangażowanie i walka przez 90 minut. Tego zawodnikom berlińskiego klubu nie można zarzucić. My liczyliśmy na jakiś spektakularny występ Roberta Lewandowskiego, jednak nasz snajper przez 84 minuty nie zagroził bramce strzeżonej przez Thomasa Krafta. Po zakończeniu meczu piłkarze Herthy podeszli do sektora zajmowanego przez najwierniejszych fanatyków. Kapitan drużyny jako pierwszy rzucił swoją koszulkę do ogromnego pojemnika wystawionego przed trybuną. Pierwsza myśl: oddał ją do prania?! Hmm.. Chyba trochę za szybko. Reszta włącznie z rezerwowymi zrobiła to samo. To taka anegdota z popularnym ostatnio w Polsce zabieraniem piłkarzom koszulek po meczu. W Bundeslidze nikt trykotów nie zdziera, piłkarze oddają je sami. Niby taki drobiazg, ale kolejna różnica pokazująca przepaść między polską mentalnością, a niemieckim ideałem.

Zachęcam wszystkich sympatyków futbolu, a także osoby mniej znające się na piłce. Wybierzcie się na mecz Bundesligi. Do Berlina z Ziemi Lubuskiej jest około 200 km, dwie godziny drogi. Warto, naprawdę warto. Dla sportowych emocji, widowiska na najwyższym poziomie, niemieckiego piwa i wielu innych atrakcji, których nie sposób opisać, jeżeli się ich nie zobaczy. Koszt wyprawy: bilet na mecz 35 euro + koszty dojazdu do Berlina. Zdecydowanie polecam!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska