MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Władza na ławie oskarżonych

Dariusz Brożek
Dariusz Brożek
Dariusz Brożek
Nad stawem w niewielkich Strychach rośnie około 160 drzew-samosiejek. Właśnie przez nie wójt pobliskiej Przytocznej i starosta międzyrzecki stanęli na ławie oskarżonych.

Wójt Przytocznej Barłomiej Kucharyk zamierzał wykarczować samosiejki i wybudować w tym miejscu plac zabaw dla dzieci. Brzozy i akcje nadal sobie spokojnie rosną i latem są wylęgarnią komarów, maluchy nie doczekały się huśtawek i karuzeli, natomiast wójt ma przez ten pomysł spore problemy. Razem z gminnym urzędnikiem Krzysztofem C. i starostą Grzegorzem Gabryelskim usłyszał prokuratorskie zarzuty, a ostatnio wylądowali razem na ławie oskarżonych w międzyrzeckim sądzie.

Okazało się bowiem, że wydana przez powiat decyzja na wycinkę została przerobiona po kilku miesiącach. Okazało się bowiem, że drzew jest więcej, niż wymieniono w dokumencie. Dlatego jedna z urzędniczek przygotowała nowy, ale z wcześniejszą datą i sygnaturą, co śledczy zakwalifikowali jako poświadczenie nieprawdy. W dodatku gmina ubiegała się o unijną dotacje na plac zabaw, co - zdaniem prokuratury - było próbą wyłudzenia pieniędzy.

Zaczęło się od telefonu

Proces samorządowców ruszył w październiku, natomiast w czwartek w sądzie rejonowym w Międzyrzeczu odbyła się kolejna rozprawa. Sędzia Krzysztof Martysz zaczął od wysłuchania zeznań urzędniczki starostwa Monika Z., która przyznała się do sporządzenia nowego dokumentu. Była oskarżona w tej samej sprawie, ale jej wątek został warunkowo umorzony. Podczas czwartkowej rozprawy mówiła, że w maju ub.r. zadzwonił do niej Krzysztof C. i powiedział, że w decyzji na wycinkę wydanej w grudniu 2013 r. wykazano za mało drzew. Ponoć nie chciał jednak, żeby starostwo wydało nowy dokument z właściwą liczbą, lecz zmieniło stary.

- Odpowiedziałam, żeby wójt zgłosił się z tym do starosty - zeznawała.

Po kilku dniach urzędniczka została wezwana do gabinetu starosty, gdzie czekał też wójt. - Tematem rozmowy było zwiększenie w decyzji ilości drzew. - Powiedziałam, że jeśli decyzja ma być z wcześniejszą datą, muszę tam pojechać i zobaczyć, czy drzewa kwalifikują się do wycięcia - kontynuowała zeznania.

Sędziego i obrońców interesowało, czy starosta kazał sporządzić jej nowy dokument? - Nie padły wprost takie stwierdzenia - mówiła.

"Bo ma to w naturze"

Urzędniczka nie pamiętała też, czy potem starosta wprost kazał jej zniszczyć poprzednią decyzję. Zeznania składał też były urzędnik starostwa Stanisław L, który odegrał kluczową rolę w tej sprawie. Pracował razem z Moniką Z i miał dostęp do dokumentów prowadzonych przez nią spraw. Skserował decyzję i potem zawiadomił prokuraturę. Jak zeznawała wcześniej Monika Z., wcześniej mówił jej, że „będzie afera, wielkie bum i starosta się skończy”. Ponoć nawet ją nakłaniał, żeby obciążyła starostę i ratowała siebie.

Zdaniem starosty, Stanisław L. zawiadomił prokuraturę z zemsty za to, że nie dostał awansu i podwyżki. Stanisław L. zaprzeczył temu podczas czwartkowej rozprawy. Dlaczego skserował dokumenty? - Zostało to w mojej naturze z poprzedniej pracy - mówił.

Świadek zeznał, że jest emerytowanym policjantem. Po pytaniu obrońcy mec. Krzysztofa Łopatowskiego przyznał, że przez kilka miesięcy był funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa (policji politycznej z czasów PRL - przypomina redakcja). Dlaczego zawiadomił prokuraturę dopiero w lipcu, skoro wiedział o nieprawidłowościach już w maju? Zapewniał, że chciał wyjaśnić sprawę ze starostą. Potem jednak jego pracujący w tym samym urzędzie syn dostał upomnienie. - Odebrałem to jako próbę zastraszenia - mówił.

Nie miał obowiązku?

Obrońcę starosty Tadeusza Fabisia interesowało, czy o swoich podejrzeniach świadek zawiadomił bezpośredniego przełożonego, czyli naczelnika wydziału. - Wydawało mi się, że nie mam takiego obowiązku - usłyszał w odpowiedzi.

Starosta i wójt zapewniają o swojej niewinności. Po wszczęciu śledztwa starosta zwolnił Stanisława L. Uzasadnił to „utratą zaufania”. Sąd przywrócił go do pracy, ale w październiku sam złożył wypowiedzenie, natomiast starosta zawiadomił prokuraturę o rzekomej próbie popełnienia przez niego przestępstwa. Jak powiedział w czasie procesu, Stanisław L. chciał, żeby jego zastępca podpisał decyzję o rozszerzeniu prac, które były już zakończone. Były urzędnik zapewniał, że o złożeniu przez starostę zawiadomienia w prokuraturze dowiedział się dopiero na sali rozpraw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska