- Z gorzowskimi kibicami pożegnaliście się w 2009 roku niezwykle cennym zwycięstwem nad Jurandem Ciechanów. Rozmawialiście w szatni, że może to być mecz o awans do ekstraklasy?
- Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z wagi tego spotkania. Ale runda wciąż trwa. W sobotę rozegramy trudny, wyjazdowy pojedynek z SMS Gdańsk. Jeśli go wygramy, to będziemy mieli pięć punktów przewagi nad rywalami. Sporo, lecz o awansie nie ma jeszcze co mówić. W rewanżach musimy uniknąć takich wpadek, jaka przydarzyła się nam w remisowym meczu w Kościerzynie.
- Macie komfortową sytuację, bo teraz wszystko zależy wyłącznie od was. Nie musicie się oglądać na rywali i oczekiwać, że gdzieś pogubią punkty...
- To prawda. Naszym podstawowym zadaniem będzie teraz utrzymanie w każdym spotkaniu pełnej koncentracji. Ani przez chwilę nie możemy sobie powiedzieć: jesteśmy liderami, na pewno awansujemy. Musimy walczyć do ostatniej kolejki, zawsze grać o zwycięstwo. Wtedy osiągniemy zamierzony cel.
- Czy dzisiejszy AZS AWF to drużyna tylko na wygranie pierwszej ligi, czy też ekipa, gotowa już do występów w ekstraklasie?
- Na pewno mamy interesujący zespół, taką swoistą mieszankę rutyny z młodością. Na boisku wyglądamy fajnie, gramy ciekawą piłkę ręczną. Mam 20 lat i bardzo się cieszę, że mogę występować u boku wielu zdecydowanie bardziej doświadczonych kolegów. Myślę, że jak przyjdzie czas, to damy sobie radę także w krajowej elicie.
- W ekstraklasie jeszcze nie grałeś. Nie boisz się konfrontacji z najlepszymi drużynami w Polsce?
- Po to trenuję i gram w szczypiorniaka, by mierzyć się z najsilniejszymi. To jest marzenie każdego zawodnika.
- A nie dopadają cię czasem myśli, że po awansie szefowie klubu zapragną wzmocnienia drużyny i sięgną po rutynowanych, klasowych graczy z nazwiskami z innych ośrodków?
- Nie się co oszukiwać: jeśli wrócimy do ekstraklasy, wówczas wzmocnienia będą nam niezbędne. Ekstraklasa to inny poziom, większe wymagania. Nowi zawodnicy będą oznaczali mocną konkurencję o miejsce w składzie. Ale nie boję się takich wyzwań. Wierzę, że jeśli uzyskam wysoką formę, wówczas trenerzy dadzą mi szansę występów.
- Poprzedni sezon spędziłeś na wypożyczeniu w drugoligowym wówczas klubie z Zielonej Góry. Jak oceniasz ten rok?
- Na pewno dużo w nim zyskałem. To prawda, że moi koledzy z Gorzowa grali wtedy o dwie klasy wyżej, za to ja każdorazowo występowałem na boisku praktycznie przez 60 minut. Nabyłem ligowego doświadczenia, którego na pewno nie zyskałbym w ekstraklasie. W drugiej lidze rywalizacja pięciu czołowych zespołów była zbliżona do pierwszoligowego poziomu. A z pozostałymi drużynami, choć miały półamatorski charakter, też nie było spacerków. Szczególnie na wyjazdach.
- Ustaliłeś już z trenerami, jaka będzie docelowo twoja pozycja na boisku?
- Środkowe lub lewe rozegranie. Kiedyś wchodziłem też na lewe skrzydło, ale tam mamy już innych zawodników.
- Jakie są twoje najmocniejsze strony?
- Na pewno szybkie wyjście do kontrataków, skuteczność i rzuty karne.
- A co z twoimi rzutami z drugiej linii? Klasowy rozgrywający musi posiadać również ten atut...
- Zdaję sobie sprawę z tego mankamentu, dlatego na każdym treningu pracuję nad jego wyeliminowaniem. Żadnemu innemu elementowi gry nie poświęcam tyle czasu, co właśnie rzutom z dystansu. Ale efektu nie osiąga się z dnia na dzień.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?