- Kiedyś na lina wybierałem się tylko na płytkie, porośnięte roślinnością jeziora. Dziś moje łowiska sięgają nawet czterech metrów - mówi Andrzej Dobrzaniecki z Choszczna.
Zdradza nam, że głównie łowi na leżącym w mieście jeziorze Klukom. W tym roku ma już na koncie kilkadziesiąt sztuk, większość o wadze około 1,5 kg. Jednak na prawdziwe emocje dopiero się przygotowuje. - Jeśli we wrześniu nie będzie zbyt zimno, to na pewno trafią się zdecydowanie większe sztuki - zapewnia.
Preferuje finezję
Podobne łowisko wybiera Zbigniew Garzyński, który takie okazy łowi w jeziorze Bukowskim
Nasz rozmówca preferuje wyjątkowo delikatne zestawy. Łowi na sześciometrową wędkę o akcji szczytowej, bez kołowrotka. - Żyłka główna 0,12-0,14 mm i odpowiednio przypony 0,10-0,12. Spławiki o wyporności maksymalnie 2,5 grama, wyważone jednym, przelotowym ciężarkiem. Jako przynęty zawsze używam kukurydzy z puszki, więc rozmiary haczyków dostosowuję do jej wielkości. Zazwyczaj o numerach od 8 do 12 - zdradza pan Andrzej.
Podkreśla, że podstawą jego sukcesów jest systematyczne nęcenie, przede wszystkim gotowaną kukurydzą i grochem. Łowi tylko na jedną wędkę, którą cały czas trzyma w ręce.
Idą jak torpedy
Metoda pana Andrzeja ma wielu przeciwników. Np. zupełnie inne zestawy stosują wędkarze, którzy zasiadają na lina na jeziorze Bukowskim, leżącym tuż obok Objezierza w gminie Krzęcin. - Trzykilogramowy lin "idzie" jak torpeda, nie wyobrażam sobie żebym mógł go na tak delikatnym zestawie powstrzymać przez ucieczką w podwodne zawady - mówi Grzegorz Kalinowski.
Podkreśla, że tajemnicą jego sukcesów również jest nęcenie, jednak jego zestaw wygląda zupełnie inaczej. - Wędzisko o akcji miękkiej z kołowrotkiem. Główna żyłka 0,18-0,20. Spławiki smukłe i długie o wyporności około 6 gramów. Przypony o rozmiarze 0,16-0,18 o długości około 35 centymetrów połączone z żyłką główną przy pomocy malutkiego krętlika. Tuż za krętlikiem na żyłce głównej znajduje się pierwszy ciężarek, który zawsze leży na dnie. Zasadnicze obciążenie umieszczam około metra od krętlika - zdradza pan Grzegorz.
On również preferuje kukurydzę, jednak na haczyk zakłada nawet trzy ziarenka z puszki, lub jedno rozgotowanego tzw. końskiego zęba. - Trzymam ją w termosie. Tuż przed łowieniem nigdy nie nęcę, rzucam tylko parę ziarenek. Pierwszym sygnałem, że w łowisko weszły liny jest branie wzdręg. Jeśli przy jej łowieniu narobimy hałasu zapomnijmy o linach - dodaje G. Kalinowski.
Cechy wspólne
Obydwaj panowie podkreślają, że liny nie lubią skrajnych temperatur. Jeśli ciśnienie powietrza we wrześniu utrzymuje się na stałym poziomie, to brań lina należy spodziewać się rano i wieczorem. Twierdzą, że czasami biorą nawet z dokładnością kilku minut, jednak przy zmianach pogody złowić je możemy o każdej porze dnia.
Obydwaj próbowali łowić w nocy, ale bezskutecznie. Podobnie relacjonują sposób brania. - Krótkie drgania spławika i odjazd. Tnę natychmiast - mówi pan Andrzej.
Wędkarz z jeziora Bukowskiego zauważa, że na wrześniowym łowisku w dzień łowi liny a w nocy leszcze, w pochmurne dni trafiają się jedne i drugie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?