Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wskazał złodziei. A policja w letargu?

(pik)
Archiwum GL
- Odwaliłem robotę za policję, a sprawa się przedłuża, bo nie ma kto zdjąć odcisków - denerwuje się Sławomir Kopeć.

- W czwartek dostali się do mojego mieszkania w bloku. Przewrócili wszystko na lewą stronę, bałagan był straszny - mówi Sławomir Kopeć. Straty oszacowano na około 30 tys. zł. Na miejsce przyjechali śledczy i zabrali się do zabezpieczania śladów. Ale pan Sławomir postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Wsiadł w auto i zaczął prywatne śledztwo na ulicach Kostrzyna. Po 30 minutach już wiedział, kto może być zamieszany we włamanie. Po chwili wiedział nawet o restauracji, w której rabusie sprzedawali jego rzeczy.

- Dotarłem do człowieka, które ręce miał pokłute. "Pewnie narkoman" - pomyślałem. Wskazał mi tego, który stał na czatach. Pojechałem do Gorzowa - mówi pan Sławek. Tam na ul. Łużyckiej złapał wskazanego mężczyznę. Szybko na miejscu pojawiła się policja, która przejęła podejrzanego. - Był naćpany jak świnia - kwituje pan Sławek. Ale zatrzymany chłopak wskazał też rabusia. Okazał się nim ten sam człowiek, który kilkadziesiąt minut wcześniej w Kostrzynie wysłał pana Sławka do Gorzowa. - Cały czas jest na wolności - mówi okradziony obywatel. Przyznaje, że sam kiedyś miał problemy z prawem. Ale teraz od policji oczekuje, żeby sprawnie zajęła się jego sprawą.

W sobotę był anonimowy telefon. - Powiedziano mi, żebym w samochodzie zostawił otwartą szybę. Tak też zrobiłem. Dziwnym trafem po jakimś czasie na siedzeniach znalazł się laptop, zegarek i parę innych skradzionych rzeczy. Zawiozłem to na policję, bo śledczy podkreślali, że odciski palców trzeba zbierać jak najszybciej, bo z czasem się zacierają i mogą już nie być dowodem przed sądem - mówi mężczyzna. Dostarczył więc sprzęt kostrzyńskim funkcjonariuszom.
- Zapewniono mnie, że w poniedziałek będzie do odbioru i wskazano nazwisko policjantki, która przejęła sprawę. W poniedziałek pojechałem i okazało się, że o moim sprzęcie nikt nic nie wie, a pani policjantka nawet nie raczyła do mnie zejść, tylko przez telefon powiedziała, żebym przyjechał w środę, bo teraz nie ma technika, który mógłby zdjąć odciski - bulwersuje się mężczyzna.

Więcej o tej sprawie przeczytasz w środę (17 lipca) w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska