MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wtedy mi to zrobił

ANNA BIAŁĘCKA 0 76 833 56 65 [email protected]
- Nie chodzę teraz do kościoła - wyznaje 17-letni Krzysztof z Głogowa. Boi się, jak zareagują na niego wierni. A wszystko przez to, że oskarżył wikarego o wykorzystanie seksualne. Prokuratura prowadzi śledztwo.

- To bardzo delikatna sprawa - tak o tym dochodzeniu mówi rzeczniczka prokuratury okręgowej Liliana Łukasiewicz. - Nie możemy ujawniać jej szczegółów dla dobra ewentualnego poszkodowanego.
Sprawa, i owszem, jest delikatna, ale od kilku tygodni to temat numer jeden rozmów głogowian. A czego dotyczy? Prokuratura wyjaśnia szczegóły doniesienia o wykorzystywaniu seksualnym młodego głogowianina przez jednego z księży. Miał on dopuszczać się obcowania płciowego z nieletnim. Skargę na księdza złożył 17-latek. Przez osiem lat był ministrantem, ostatnio został lektorem. - Bardzo lubiłem służyć do mszy - zapewnia. - Miałem w sobie taką potrzebę, by to robić. Teraz mam przede wszystkim żal.

Wtedy mi to zrobił

- Ksiądz Marek zadzwonił do mnie do domu - opowiada 17-latek. - Powiedział, żebym przyszedł do niego, bo ma jakąś sprawę. To poszedłem na parafię. I wtedy mi to zrobił.
Chłopak nie chce opowiadać o szczegółach. Oczy mu wilgotnieją. Spuszcza głowę. - Lubiłem go, nieraz jeździliśmy na wycieczki klasowe, zawsze był miły - dodaje i milknie. - Ufałem mu.
Wieść o zarzutach postawionych księdzu rozeszła się po mieście lotem błyskawicy. Wierni podzielili się w ocenach. - Ten chłopak kłamie, chce wyciągnąć od duchownego pieniądze - mówili jedni. - Ksiądz Marek nie mógłby czegoś takiego zrobić. To dobry człowiek, wspaniały ksiądz.
- To straszne, co przytrafiło się temu chłopakowi - zastanawiali się inni. - Jak on mógł mu to zrobić.
Małoletni został przesłuchany w prokuraturze w obecności psychologa. Wszystko po to, by sprawdzić, czy nie ma skłonności do konfabulowania, czy jest wiarygodny. Psycholog nie miał zastrzeżeń.

Dał ojcu 700 zł

Po ujawnieniu sprawy, zapytaliśmy proboszcza parafii o jego zadnie na ten temat. Miał żal do chłopaka, że powiadomił prokuraturę, a nie przyszedł z tym problemem do niego. Uważał, że tą sprawą powinien zajmować się jedynie sąd kościelny. - Moglibyśmy przecież porozmawiać, wspólnie zastanowić się nad wszystkim - mówił ks. Janusz Idzik.
Do takiej rozmowy w końcu doszło. Telefonicznej. - Proboszcz zadzwonił, żeby tata przeszedł do niego na plebanię - opowiada nastolatek. - Dał wtedy ojcu 700 zł na wycofanie skargi z prokuratury. Przekonywał, że najlepiej będzie, jak to załatwi sąd kościelny. Ale my go o te pieniądze wcale nie prosiliśmy.
Krzysiek poszedł do prokuratury, chciał spełnić prośbę księdza. - Faktycznie, poszkodowany wystąpił z taką prośbą, ale to przestępstwo jest ścigane z urzędu - wyjaśnia Łukasiewicz. - W takim przypadku nie ma możliwości wycofania oskarżenia. To nie ma znaczenia dla wszczętej sprawy.
Po tym ojciec chłopaka odniósł pieniądze do kościoła. - Proboszcz je wziął, ale dał dla mnie 200 zł, powiedział, że to na moje potrzeby - przyznaje Krzysiek.
Zwróciliśmy się wtedy także o opinię do kurii. - Wyjaśnienie tej sprawy, to zadanie dla proboszcza tej głogowskiej parafii - powiedział ks. Andrzej Sapieha. - Sprawa ponadto biegnie swoim tokiem w prokuraturze i jej wyniki są ważne.

Wyznanie duchownego

W którąś z kolejnych niedziel proboszcz parafii na os. Piastów Śl. miał urodziny. Podczas mszy otrzymał upominki od dzieci, przygotowały dla niego także przedstawienie z piosenkami. Podczas tego szczególnego nabożeństwa miał miejsce jeszcze jeden występ. Po odczytaniu ogłoszeń duszpasterskich, ks. Marek zwrócił się do wiernych z osobistym wyznaniem.
- W związku z upublicznieniem zarzutów stawianych wobec mnie, ksiądz proboszcz uznał, że powinienem złożyć wam wyjaśnienie - rozpoczął swoje wystąpienie przed wiernymi. - Ani dzieci, ani młodzież nigdy nie doznali ode mnie żadnych krzywd. Radzono mi, abym gdzieś wyjechał lub się rozchorował - mówił.
- Nie będę się jednak chował i stawię czoła problemowi. Wolą biskupa jest, abym pozostał na miejscu do czasu wyjaśnienia sprawy i nadal pełnił posługę kapłańską - mówił podczas kilku niedzielnych mszy. - Bo przecież oskarżenie nie jest jeszcze stwierdzeniem winy. Trudno mi stanąć tak przed wami wszystkimi, liczę jednak, że będziecie mnie wspierać w tych ciężkich chwilach, w oczekiwaniu na rozwiązanie tej sprawy.
Wierni, zebrani w kościele, odpowiedzieli mu oklaskami.

Pozostała wiara

- Nie chodzę teraz do kościoła - wyznaje 17-letni Krzysztof. - Mam uraz, no i nie wiem, jak zareagują tam na mnie ludzie.
- Nie wiem, co teraz będzie - załamuje ręce jego matka. - Sąsiedzi co rusz pytają. Nie wszyscy chcą uwierzyć. Ale przecież synowi stała się krzywda.
Krzysiek spotyka się ze złą reakcją mieszkańców osiedla. - Na podwórku to dają mi spokój, ale jak idę gdzieś dalej po osiedlu, to słyszę jak chłopaki wyzywają mnie, krzyczą, że skłamałem, żeby wyciągnąć od księdza pieniądze. Ale to bzdura. Nie wiedzą, co ja teraz przeżywam.
W kilka tygodni po wszczęciu dochodzenia, w domu nastolatka pojawił się ks. Marek. - Przepraszał mnie, coś próbował mi wytłumaczyć - mówi chłopak. - Ale i tak wiem, że dobrze uczyniłem, mówiąc głośno o tym co mi zrobił.
W tym, by jakoś przetrwać ten trudny czas, nastolatkowi pomaga psycholog. Ten sam, który uczestniczył w przesłuchaniach w prokuraturze. - Te rozmowy bardzo mi pomagają - wyznaje. - Ale to wszystko nie jest proste. Mam jeszcze ogromny żal, uraz. Wierzę jednak, że sobie kiedyś z tym poradzę.

Zamach w świątyni?

W kościele doszło do kolejnego zdarzenia, które być może w jakiś sposób wiąże się ze sprawą Krzyśka. Wikary znalazł rannego ks. Marka. Natychmiast wezwał pogotowie.
- Miał ranę kłutą brzucha - powiedziała Łukasiewicz. - Wszczęliśmy w tej sprawie śledztwo.
Rana została zadana ostrym narzędziem. Pogotowie natychmiast odwiozło ofiarę do głogowskiego szpitala. - Podjęliśmy decyzję o przeprowadzeniu operacji - poinformował chirurg Khali El Mohtar. - Wszystko przebiegło bez problemu, a życiu pacjenta nic nie zagrażało.
Jak doszło do tego zdarzenia? - To kolejna delikatna sprawa i dla jej dobra nie będziemy udzielać szczegółowych informacji - wyjaśnia Łukasiewicz.

Czekają na przełom

A wersje wydarzeń są różne, gdyż ranny ksiądz nie wskazał do tej pory ewentualnego sprawcy. Sprawa nie jest do końca jednoznaczna, a zwłaszcza w kwestii tego, kto zadał księdzu cios ostrym narzędziem. Czy więc doszło do napaści w kościele, czy też mężczyzna sam się zranił? - Bierzemy więc pod uwagę także taką ewentualność, że mogło nie być udziału osób trzecich - dodaje prokurator.
Na ten temat proboszcz parafii nie chciał już rozmawiać. - Nic nie powiem - stwierdził jedynie ks. Janusz.
Sprawa zranienia księdza Marka, jak na razie, utknęła w martwym punkcie. Prokuratura czeka na zakończenie jego rehabilitacji. Nie ma też przełomu w dochodzeniu, w którym na ks. Marku ciąży oskarżenie ministranta o wykorzystanie seksualne. - Czekamy na bilingi rozmów telefonicznych - poinformowała Łukasiewicz. - Zajmują się tym biegli.
Kiedy ksiądz wyzdrowieje i biegli zapoznają się z wydrukami jego połączeń telefonicznych, oba dochodzenia będą mogły ruszyć dalej. Czy te sprawy w jakiś sposób łączą się? - W tej chwili nie mogę ani zaprzeczyć, ani potwierdzić, że tak jest - mówi rzeczniczka. - Badamy wszelkie okoliczności.
Ks. Marek wyjechał z Głogowa, dochodzi do zdrowia w swoich rodzinnych stronach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska