Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory sołtysa Pomorska z przeszkodami

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
- Jeśli tak stanowi prawo lokalne, to odkręcam tabliczkę i wraz z pieczątką, dokumentami odwożę do Sulechowa - mówi Jan Grzegorzewicz (z lewej). Obok Krzysztof Kanas i Krzysztof Zabawa.
- Jeśli tak stanowi prawo lokalne, to odkręcam tabliczkę i wraz z pieczątką, dokumentami odwożę do Sulechowa - mówi Jan Grzegorzewicz (z lewej). Obok Krzysztof Kanas i Krzysztof Zabawa. fot. Krzysztof Kubasiewicz
Zadzwonił do "GL" pan Krzysztof. Mówił o dziwnych, jego zdaniem, zawirowaniach podczas wyborów sołtysa Pomorska (gm. Sulechów). Pojechaliśmy porozmawiać. - Fakt, były błędy, wybory zostaną powtórzone - usłyszeliśmy w ratuszu.

16 czerwca zakończyła się kadencja sołtysa Pomorska Jana Grzegorzewskiego.

- Dobrze mi się z nim współpracowało - stwierdza burmistrz Ignacy Odważny. - Zaangażowany w sprawy wsi, udzielał się podczas powodzi, pomagał własnym sprzętem.

Lecz burmistrz nie zna szczegółów związanych z ostatnimi wyborami sołtysa. A podczas nich coś zaiskrzyło. Zapowiedzią tego mogła być wysoka frekwencja, aż 162 osoby przyszły do świetlicy. - To się zdarza rzadko - mówi Marian Janusz, kierownik biura rady miejskiej, który z racji funkcji był na wyborach.

Do rywalizacji stanęło trzech kandydatów. Dotychczasowy sołtys J. Grzegorzewski, Katarzyna Łukasik i Józef Kacperski. Otrzymali odpowiednio 68, 69 i 10 głosów. Było też 14 głosów nieważnych. Wygrała K. Łukasik.

- No trudno, pogratulowałem pani Katarzynie, nawet razem pozowaliśmy do zdjęcia - opowiada "stary" sołtys pogodzony, jak twierdzi, z porażką w demokratycznych wyborach. - Na drugi dzień pojechałem do lasu. Gdy wróciłem żona mówi, iż byli u nas ludzie i gadali, że głosował ktoś niezameldowany w Pomorsku, czyli nieuprawniony do głosowania.

- Zgadza się, na początku zebrania na listę obecności wpisała się osoba niezameldowana, ale to ustaliliśmy dopiero kilka dni później - przekazuje M. Janusz. Dlaczego tak się stało? Wyjaśnia Krzysztof Zabawa: - To była osoba stąd, wszystkim znana, mieszkająca u swojej matki, ale niezameldowana. Zaś na wsi, gdzie ludzie dobrze się znają, nie sprawdza się na dowodów osobistych - wskazuje.

Trzeba oddać stempelek i tablicę

W tej sytuacji Grzegorzewski wpierw zadzwonił do ratusza, a potem napisał "Zażalenie" na wybory i wysłał do biura rady miejskiej. Zdziwił się tylko, że kierownik biura kazał mu oddać pieczątki, tablicę i dokumenty sołeckie. - Przecież w sytuacji "bezkrólewia" ktoś powinien rządzić wsią, zwłaszcza, że 21 sierpnia będą u nas dożynki gminne - uważa "stary" sołtys.

- To byłoby niezgodne z prawem! Pan Jan nie mógł dłużej pełnić obowiązków, gdyż jego kadencja skończyła się 16 czerwca. Koniec, kropka! - tłumaczy M. Janusz. - Przysłanie przez niego "Zażalenia" na nieprawidłowości w wyborach i pisma, że został przeze mnie powiadomiony tylko telefonicznie o konieczności oddania pieczęci i dokumentów sołeckich niczego nie zmienia.

W końcu potwierdzenie polecenia kierownika M. Janusza "stary" sołtys otrzymał na piśmie, 30 czerwca, od przewodniczącego rady miejskiej Tadeusza Pająka. Ten nakazał oddanie dokumentów, pieczęci i czerwonej tablicy wiszącej na bramie posesji. - Dobrze, odkręcam tabliczką i odwożę - stwierdza wciąż nieprzekonany Grzegorzewski.

A tymczasem "Zażalenie" na nieprawidłowości wyborcze zostało - decyzją przewodniczącego T. Pająka - rozpatrzone przez komisję rewizyjną. Komisja uznała przedstawione argumenty za zasadne i wnioskowała o unieważnienie wyborów sołtysa (i jednocześnie rady sołeckiej, którą przy okazji też wybrano, jak się potem okazało - nieprawnie!) i rozpisanie ponownych wyborów, ale już tylko sołtysa. Rada zbiera się 20 lipca o godz. 12.00 i wtedy ustali nowy termin wyborów.

Termin ustala rada

- I pewnie radni, o czym już tu i ówdzie słyszałem, wyznaczą datę 28 lipca - sugeruje pan Krzysztof. - A czemu nie wcześniej? Bo kontrkandydatka, pani Kasia, pojechała na wczasy. Trzeba czekać do jej powrotu. A że radnym i szefem komisji rewizyjnej jest jej mąż, pan Łukasik, to oczywiście jego koledzy z komisji pójdą mu na rękę.

- O tym kiedy będą wybory dziś nie wie nikt! Zadecyduje cała rada miejska, a nie komisja rewizyjna - tłumaczy M. Janusz. - Zresztą podczas obrad komisji w sprawie wyborów radny Łukasik został wyłączony z posiedzenia, żeby nie było dwuznaczności.

- Po prostu nie pojechałem na obrady - informuje Tadeusz Łukasik. - Także nie podważałem później protokołu komisji, która wnioskowała o powtórzenie wyborów.

T. Łukasik żałuje, iż sprawa z wyborami w Pomorsku tak się zagmatwała. Zwłaszcza, że wybrano młodą, prężną radę sołecką, która miała chęć zmieniać wieś na lepsze. W zaistniałej sytuacji jeszcze rok pozostanie stara rada. Odparowuje też sugestie, iż będzie wpływał na kolegów - radnych w sprawie ustalenia terminu wyborów sołtysa "pod żonę".

- Decyzja radnych nie może mieć żadnego związku z wyjazdem żony na wczasy, bo rada miejska zbiera się 20 lipca, a żona wraca już 12 lipca - wyjaśnia Łukasik. Dodaje, iż zależy mu, żeby powtórzone wybory były w pełni demokratyczne. Krzysztof Kanas z rady sołeckiej, jak i K. Zabawa też tego chcą. Zapowiadają, że przypilnują, aby podczas elekcji sołtysa nie było już dwuznaczności lub zaskakującej ilości głosów nieważnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska