Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystarczyła iskra

DARIUSZ CHAJEWSKI
Siła eksplozji była tak duża, że zawaliły się ściany i stropy wielokondygnacyjnej podziemnej budowli. Ratownicy używali zarówno termowizorów i echosond, jak i łopat oraz wiader.
Siła eksplozji była tak duża, że zawaliły się ściany i stropy wielokondygnacyjnej podziemnej budowli. Ratownicy używali zarówno termowizorów i echosond, jak i łopat oraz wiader. TOMASZ GAWAŁKIEWICZ
Do tragedii doszło wczoraj w obiekcie przedwojennej fabryki amunicji w Brożku w pow. żarskim. Grupa studentów uniwersytetu poznańskiego zwiedzała ruiny.

- Było po godz. 14.00, gdy szedłem tą drogą - opowiada leśniczy z Brożka Jarosław Maroszak. - Nagle huk, zobaczyłem jak w tym budynku, kilkaset metrów dalej, rozsuwają się ściany i zapada się strop. Obok mnie padały kawałki betonu. Później usłyszałem krzyki i zobaczyłem przerażonych dwóch młodych mężczyzn.

Wystarczyła iskra

Byli to członkowie czternastoosobowej grupy studentów geologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przyjechali w ramach zajęć w okolice Zasiek, zamieszkali w gospodarstwie agroturystycznym. O kompleksie poniemieckiej fabryki amunicji, jako o lokalnej atrakcji, dowiedzieli się ze strony internetowej gminy Brody. Przyjechali trzema samochodami i rozeszli się po okolicy. Gdy dwaj studenci weszli do jednego z budynków ich koleżanki i koledzy byli mniej więcej 20 metrów dalej.
- Tak naprawdę nikt nie wie jak to się stało - mówi dowódca patrolu saperskiego z Głogowa st. chor. Tomasz Dziedzic. - Przypuszczalnie chcieli zajrzeć do podziemi, podnieśli klapę i być może zaświecili sobie zapalniczką. Siła eksplozji była potężna, odpowiadała użyciu stu, może 200 kg materiału wybuchowego. To nie mógł być niewypał. Raczej jakaś substancja chemiczna lub gaz.
Krystian Rutkowski, Marek Hopa i Grzegorz Czekałowski, mieszkańcy okolicy, opowiadają, że niedawno ich koledzy odkryli w tym budynku znaczną ilość tzw. wełny strzelniczej. Odkopali i zostawili.
-Wiemy jak się przy tym zachować, ci studenci obcy byli... - mówi K. Rutkowski. - Pomylili się.

Potworna siła

Godzina po godzinie

14.25 leśnicy zgłaszają strażakom z jednostki ratowniczo-gaśniczej wybuch lub pożar w okolicy Brożka
14.40 przyjeżdża pierwszy wóz Ochotniczej Straży Pożarnej, są policjanci
15.00 rozpoczęto zabezpieczanie terenu, przybywają kolejne wozy straży pożarnej
17.45 na miejsce tragedii przyjechał ratownik GOPR z psem. Kolejni jadą z Poznania.
17.50 przyjechali saperzy z Głogowa
18.45 znaleziono zwłoki pierwszej ofiary
20.15 przyjeżdża poznańska grupa poszukiwawcza - 12 osób, dwa psy
23.00 grzęźnie ciężki dźwig. Poszukiwania trwają przy sztucznym świetle.

Eksplozję zauważyła pracownica dostrzegalni przeciwpożarowej leśników. Huk słychać było w promieniu wielu kilometrów. Policjanci zabezpieczyli miejsce tragedii, strażacy wezwali ciężki sprzęt. Wcześniej do akcji weszli saperzy.
- To trudna operacja, wielokondygnacyjny obiekt, którego planów nie mamy i w którym mogą znajdować się materiały wybuchowe - mówił komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Żarach st. kpt Dariusz Łoś.
Po czterech godzinach akcji znaleziono zwłoki pierwszej ofiary. To zielonogórzanin. Odkrycia dokonał "Łobuz", pies GOPR.
- Siła wybuchu wbiła ich w głąb - mówi jego przewodnik Janusz Zając. - Leżał twarzą w dół, przysypany dziesięciocentymetrową warstwą ziemi. Dalej pies nie podjął tropu, zapach prochu i spalenizny jest zbyt mocny.
Opiekunka studenckiej grupy stała blada. Nie była w stanie rozpoznać ofiary.
- To szok - komentował policjant.
Ratownicy nie chcieli mówić o szansach na znalezienie drugiej ofiary żywej - studenta ze Śremu. Kręcili tylko głowami. Przyjeżdżał coraz bardziej specjalistyczny sprzęt - echosondy, geofon, kamery termowizyjne. Drugi student mógł znajdować się nawet pod kilkoma metrami betonu. Saperzy znaleźli kolejny niewypał. Strażacy przyznali, że czują się jak na polu minowym.

Laski i tabliczki

- To był spory budynek z półmetrowymi ścianami, dużą bramą wjazdową i zejściami prowadzącymi na dół - opowiada J. Maroszak. - Nie wyobrażam sobie jak wielka to musiała być siła. Gdy wybuchł ten budynek dym eksplozji pokazał się w sąsiednim, muszą być z sobą połączone.
Jak twierdzą leśnicy do podobnej eksplozji doszło jakieś dwa lata temu. Policjanci przyznają, że o wybuchowej zawartości bunkrów wiedziano od dawna. Kilkakrotnie znajdowano u mieszkańców okolicy materiały wybuchowe - w laskach i tabliczkach - pochodziły właśnie z Brożka. Jak przyznają nieoficjalnie mieszkańcy materiał wybuchowy był tutaj odnajdywany i...
- A sprzedawaliśmy takim różnym - mówi jeden z młodzieńców.
Waldemar Ochryniuk prowadzący w okolicy niewielki interes, nie może zrozumieć jak to możliwe, że przez tyle lat nie oczyszczono tego terenu lub chociaż nie postawiono tablic ostrzegawczych.
- I jeszcze reklamowali jako atrakcję turystyczną - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska