Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabrakło nam argumentów we Włocławku. Koszykarze Stelmetu przegrali z Anwilem

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Trener Igor Jovović wziął czas. Dało to tylko chwilowy efekt...
Trener Igor Jovović wziął czas. Dało to tylko chwilowy efekt... Piotr Jędzura
Ligowy hit jak co roku PLK postanowiła zaplanować w święta. I tak w środę we Włocławku zmierzyli się aktualny mistrz Polski, ze złotym medalistą z 2016 roku. Górą byli gospodarze.

Ten mecz zapowiadał się bardzo ciekawie. Anwil zaczął sezon nieco słabiej, ale ostatnio zaczął odrabiać straty. Stelmet wprawdzie wygrywał regularnie, ale dwa wyjazdowe mecze z silnymi drużynami, z którymi, jak się wydaje, może w końcówce sezonu walczyć o wysokie pozycje, czyli spotkania w Toruniu i w Ostrowie, przegrał. Niestety, tak też było w świąteczną środę we Włocławku

Pierwsza kwarta na plusie

Zaczęło się od punktów Chorwata Josipa Sobina dla gospodarzy, ale po chwili wyrównał Darko Planinić, który w Wigilię został ojcem. Potem mieliśmy chwilę słabości, bo Anwil wygrywał 10:4. Jednak gospodarzom nie wpadały trójki, a nam jak najbardziej. W 8 min, po rzucie zza linii 6,75 m Michała Sokołowskiego po raz pierwszy wygrywaliśmy w tym meczu 19:18. Po chwili było jeszcze lepiej, gdyż po osobistych Zelijko Sakicia wygrywaliśmy 25:18. Wyglądało to całkiem dobrze. Anwil nie mógł się wstrzelić, nieźle broniliśmy i można było z optymizmem oczekiwać tego co będzie dalej.

Potem było już gorzej

Niestety, Anwil wyciągnął wnioski z tych pierwszych nieudanych dla siebie 10 minut. Gospodarze poprawili się rzutowo, lepiej zbierali, nie popełniali aż tylu błędów. Stelmet do pewnego momentu zupełnie nieźle się trzymał. Wprawdzie po dwóch akcjach Amerykanina Chase Simona Anwil w 14 min odzyskał prowadzenie wygrywając 32:29, ale do przerwy był to jeszcze mecz na ,,styku”. O ile gospodarze potrafili odjechać w pewnym momencie na odległość sześciu punktów (39:33 w 17 min) tak szybko tracili przewagę (w 18 min po rzucie Sokołowskiego 39:38). Druga dość wyraźnie przegrana kwarta dawała jednak nadzieję, bo oba zespoły schodziły na przerwę przy wyniku zaledwie 46:42 dla Anwilu. Mecz był wyrównany co pokazywała choćby liczba zbiórek, gdzie Anwil był tylko minimalnie lepszy 19:18.

Nie mieliśmy argumentów...

Niestety, w trzeciej kwarcie zabrakło nam argumentów, a Anwil poprawił wszystko to co zawalał do przerwy. Zespół z Włocławka potrafił dość szybko odskoczyć od nas na w miarę bezpieczną odległość i kontrolować ten mecz. Naszym zawodnikom nie można odmówić chęci do walki, czy zaangażowania. Byli po prostu słabsi i popełnili zbyt wiele błędów. Zespół z Włocławka obnażył nasza słabość. Jeśli coś takiego dzieje się w lidze VTB, gdzie gramy w przeważającej większości z silniejszymi rywalami, to nie ma problemu. Jeśli jednak w polskiej ekstraklasie silny rywal trzyma nas w odległości 10-12 punktów i niewiele możemy zrobić, jest to powód do niepokoju, Tak wyglądała trzecia kwarta. Jeśli zmniejszaliśmy różnicę, to do siedmiu ośmiu punktów. Nawet jeśli wybroniliśmy akcję Anwilu, to albo nie potrafiliśmy trafić za trzy, albo pudłowaliśmy w sytuacji w której nie powinniśmy spudłować, lub podawaliśmy piłkę w ręce rywala. W ten sposób Anwil, który nie grał jakiejś rewelacji i fizycznie wcale nie wyglądał lepiej od nas spokojnie prowadził.

Zryw, który nic nam nie dał

Podobnie wyglądało to w czwartej kwarcie. Anwil kontrolował sytuację i nie widać było nadziei na jakąś zmianę. Nikt nie potrafił zatrzymać Michała Michalaka, który jest solidnym zawodnikiem, ale nic ponadto. Przegrywaliśmy deskę, nie wpadały nam piłki z otwartych pozycji za trzy punkty. Trener Igor Jovivić już w 36 minucie, przy stanie 85:73 dla Anwilu wykorzystał wszystkie przysługujące mu czasy. Wydawało się że to przyniesie jakiś skutek. W 38 min, po świetnych akcjach Łukasza Koszarka (dwa z osobistych i zaraz trójka) oraz trójce Gabe DeVoe Anwil pogubił się i wygrywał zaledwie 85:82. Była wielka szansa na przełamanie i odwrócenie losów tego meczu. Nic z tego. Anwil trzykrotnie pudłował w swoich akcjach ofensywnych i trzykrotnie bezkarnie zbierał piłki na naszej desce. Nie potrafiliśmy wykorzystać znakomitej okazji. Dodatkowo zgubiliśmy piłkę w ataku i na minutę i dwie sekundy przed końcem po akcji Michalaka Anwil wygrywał 87:82 i już nam na nic nie pozwolił.

Przegraliśmy trzeci wyjazdowy mecz z kandydatem do medalu. Przegraliśmy będąc słabsza ekipą. To jeszcze nie tragedia bo najważniejsze mecze dopiero przyjdą. Martwi jednak słabość, brak argumentów i łatwość z jaką daliśmy rywalowi wygrać to spotkanie.

Anwil Włocławek - Stelmet BC Zielona Góra 93:84 (20:25, 26:17, 30:24, 17:18)

Anwil: Michalak 26 (4), Broussard 9 (1), Lichodiej 7 (1), Sobin5, Kostrzewski 4 oraz: Simon 18 (3), Szewczyk 9 (1), Zykowski 7, Mihailović 3, Wadowski 0.
Stelmet Enea BC: DeVoe 18 (4), Sakić 15 (2), Koszarek i Sokołowski 11 (2), Planinić 6 oraz: Zamojski 9 (3), Hrycaniuk 6, Starks 5, Mokros 0.
Sędziowali: Marcin Kowalski, Michał Proc, Robert Mordal

Zobacz też: Akademia Piłkarska Młody Talent

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska