MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zahartowała ich Syberia

ALFRED SIATECKI
Najzdrowsi Sybiracy mieszkają w południowej części województwa lubuskiego. Do takiego wniosku dochodzą członkowie Związku Sybiraków po analizie decyzji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Każdy kombatant, który przebywał w łagrze, na zesłaniu i deportacji w byłym Związku Radzieckim może się ubiegać o uznanie go za inwalidę wojennego. Z tym prawem łączą się przywileje, a te u ludzi na emeryturze, rencie, niedołężnych, oznaczają ulgi. Ale kto zostanie uznany za inwalidę, zależy to wyłącznie od lekarza orzecznika ZUS-u.

Najważniejsze są dokumenty
Najpierw osoba deportowana na Syberię musi przedstawić dokumenty, z których wynika, że nie kłamie. Dobrze byłoby, gdyby wśród nich znalazły się świadectwa lekarskie, że w czasie przymusowego pobytu w syberyjskiej tajdze czy Kazachstanie nabawiła się choroby. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby przedstawiła zaświadczenie, że uległa wypadkowi i została inwalidą. Nie oznacza to jednak wcale, że lekarz orzecznik bez zająknięcia uzna ją za inwalidę, a ZUS przyzna prawo do przywilejów inwalidy wojennego.
Sybirak stający przed orzecznikiem musi dowieść, że inwalidztwo powstało na skutek deportacji. I to jest najtrudniejsze twierdzi przewodniczący Komisji ds. Inwalidztwa Wojennego zielonogórskich Sybiraków Marian Szymczak. Lekarz może poddać w wątpliwość oświadczenie naszego członka, tym bardziej że od męki na Sybirze minęło więcej niż pół wieku. W tym czasie nasi koledzy pracowali w Polsce, chorowali, ulegali wypadkom. Jak przekonać lekarza, że praca po pas w wodzie przy spławianiu drewna, przy pięćdziesięciostopniowym mrozie, albo w spiekocie kazachskich stepów odbiła się na zdrowiu ludzi Toż nawet ci, którzy ulegali wypadkom, nie mają zaświadczeń. Przecież tam każdy się leczył jak umiał.
M. Szymczaka i jego kolegów drażnią takie oświadczenia orzeczników jak to: niezdolność do pracy i schorzenia nie mają związku z deportacją w latach 1940-46 do b. ZSRR. Sybiracy i sprzyjający im lekarze uważają, że podważanie w tym wypadku, kiedy schorzenie powstało, jest trudne i nieetyczne. Stwierdzenie, że dziecko nie pracowało bywa prawdziwe w części, uważa M. Szymczak, bo rzeczywiście nie pracowało jak dorosły, ale starało się zdobyć żywność. Tam każdy okruch się liczył. Skutki niedożywienia są widoczne coraz bardziej u tych, którzy teraz przechodzą na emeryturę.
Lepsi i gorsi
Sybiracy siedzieliby cicho, gdyby nie to, że Polacy więzieni w hitlerowskich obozach i wysłani na przymusowe roboty do Trzeciej Rzeszy co rusz dostają pieniądze. Sybiracy rozumieją, że płaci im Polsko-Niemieckie Pojednanie. Zdają sobie sprawę z tego, że Rosjanie są za biedni, żeby utworzyli podobny fundusz, ale i pytają, co zrobił rząd polski, żeby im pomóc.
Przewodniczący Międzynarodowej Komisji ds. Inwalidztwa Wojennego prof. dr hab. Adam Szymusik, który szkolił lekarzy orzeczników, uważa, iż bardziej celowe byłoby przyznanie inwalidztwa wojennego wszystkim osobom, które doznały represji i posiadają uprawnienia kombatanckie, niż badanie ich przez komisje ZUS. Badania takie są praco- i czasochlonne, drogie, często bardzo uciążliwe dla samych badanych, a niekiedy nawet obrażające dla poszkodowanych. Kiedy obrażające A na przykład wtedy, kiedy młoda lekarka pyta starą kobietę, czy musiała jechać na Syberię.
Przed rokiem w zielonogórskim oddziale ZUS były zarejestrowane 2.272 wnioski o rentę inwalidy wojennego, złożone przez Sybiraków. Aż 1.601 wniosków oddział załatwił negatywnie. Większość tych spraw trafiła do sądu, który dotąd 199 razy zmienił decyzję ZUS-u.
Zdaniem wiceprezesa Zarządu Głównego Związku Sybiraków Edwarda Daszkiewicza, oddział ZUS-u w Zielonej Górze jest najbardziej surowy w ocenie starań członków związku o uprawnienia inwalidy wojennego. W oddziale w Kielcach uprawnienia inwalidy wojennego dostało 60 proc. Sybiraków, w Słupsku 72, w Bydgoszczy 89 proc., w Łomży 100 proc. W Zielonej Górze 28 proc. Na tej podstawie można dojść do wniosku, że albo klimat województwa lubuskiego sprzyja Sybirakom, albo żyją tu najzdrowsi ludzie mówi poseł Daszkiewicz.
Zgodzie z przepisami
Gdzie mogli, tam szukali pomocy zielonogórscy Sybiracy. Zawsze odpowiadano im, że takie są przepisy. Te same przepisy obowiązują w całym kraju, ale inaczej są interpretowane w Łomży, inaczej w Zielonej Górze. Napisali nawet skargę do Longina Komołowskiego. W listopadzie wicepremier zaprosił delegację zielonogórzan do siebie. Pan Komołowski powiedział, że nie jest to problem ogólnospołeczny, a jednorodny i dotyczy tylko oddziału zielonogórskiego mówi M. Szymczak. Wicepremier uznał, że należy zweryfikować wszystkie dotychczasowe decyzje negatywne, wydane przez orzeczników w Zielonej Górze. Nowych orzeczeń powinni dokonać lekarze orzecznicy z oddziałów ościennych.
Pewni, że minister pracy i polityki społecznej, będący wicepremierem, nie rzuca słów na wiatr zielonogórzanie powiedzieli swoim kolegom, jak będzie. Pod koniec grudnia otrzymali pisemną odpowiedź z ministerstwa, którym kieruje L. Komołowski, a w niej zdania znane im z wielu podobnych odpowiedzi. Ani słowa o weryfikacji negatywnych orzeczeń przez lekarzy z ościennych oddziałów.
Przewodniczący koła w Sulechowie nie jest przeciw dzieciom zamojszczyzny uznanym za kombatantów i mających przywileje inwalidów wojennych. Czy Sybiracy nie przeżyli stresów, nie mają pokrzywionych kręgosłupów i zwyrodnień stawów rąk i nóg, zwapnionych płuc po gruźlicach i urazów psychicznych pyta Józef Szyszkowski. Odpowiada mu prorektor wrocławskiej Akademii Medycznej prof. dr hab. Ryszard Andrzejak: Wielokrotnie orzekałem w sprawie schorzeń, których etiologia mogła sięgać czasów ciężkiej katorżniczej pracy. Orzeczenia te zawsze budziły wiele wątpliwości w sądzie, ale najczęściej podzielano opinię lekarską i przyznawano starającym się o to odszkodowania.
- Do kogo mamy się odwołać zastanawia się M. Szymczak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska