Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaledwie średniacy

ANDRZEJ FLÜGEL (68) 3248806 [email protected]
Lekkie rozczarowanie. Tak można podsumować jesienne występy zielonogórskiej Lechii. Zespół ma niewielką stratę do lidera, ale z taką grą pozostanie w środku tabeli.

Kiedy w lecie montowano zespół wydawało się, że w Zielonej Górze po wielu miesiącach ,,bylejakości" wreszcie coś się ruszy. Pojawił się nowy trener, a wraz z nim kilku zawodników. Mówiono o sponsorach, o ustabilizowaniu sytuacji finansowej klubu na tyle, by piłkarze mogli się skoncentrować tylko na grze. Nie ukrywano ambicji grania w wyższej niż trzecia lidze. Choć nie zapowiadano awansu oficjalnie, w poufnych rozmowach mówiono o chęci powalczenia o drugą ligę.

Krótkie nadzieje

Zielonogórzanie rozbudzili nadzieje kibiców kiedy po bardzo dobrym meczu rozgromili żarski Promień aż 5:0. Niestety, w następnych pojedynkach nie potwierdzili, że będą odgrywali czołową rolę w rozgrywkach. Potrafili wprawdzie przywozić punkty ze spotkań wyjazdowych (trzy zwycięstwa) ale na własnym boisku zawodzili remisując mecze, które powinni wygrywać. Gdyby dzielili się punktami z rywalami, ale prezentowali ładny futbol, udane akcje i przemyślane zagrania, wtedy łatwiej można by zaakceptować brak zwycięstw. Tymczasem Lechia remisowała po słabej grze i chaosie na boisku.

Kto zawiódł?

Zawodzili ci, którzy mieli wnieść do tej drużyny coś nowego. Nic nie pokazał doświadczony Arkadiusz Żyluk, rozczarował Wojciech Ogórek. Wiele sobie obiecywano po wychowankach zielonogórskich klubów, którzy już próbowali zaistnieć w lepszym futbolu, ale na razie im się nie udało. Niestety, Krzysztof Wierzbicki i Marcin Pietroń jesieni nie zaliczą do udanej. W zespole nie było lidera, gra się ,,nie kleiła", trener eksperymentował, gracze z meczu na mecz zmieniali pozycję, bywało iż zawodnik, który w poprzednim spotkaniu zbierał dobre recenzje, kolejny pojedynek zaczynał z ławki.

Ciągle ci sami

Wszystko to nie sprzyjało by stadion przy ulicy Sulechowskiej wreszcie zaczęli odwiedzać kibice. Nadal pojawiała się tam ,,żelazna" i od lat niezmienna, mniej więcej 500-osobowa grupa, fanów. Ale przecież działaczom i piłkarzom chodziło o to by powrócić do czasów kiedy widzów na piłkarskim meczu w Zielonej Górze liczono w tysiącach! Jedno jest pewne: z taką postawa jak tej jesieni długo nie ma na to szans. O ile gra nie wyglądała najlepiej, o tyle widać było wyraźny postęp w organizacji klubu. Nagrody dla kibiców, ładnie wydane kolorowe programy i dobra polityka informacyjna, to było tona co od dawana czekano. Pod tym względem działacze Lechii wyprzedzili inne lubuskie kluby.

11 wojowników

Liga w tym sezonie jest bardzo dziwna. Nie ma zdecydowanego faworyta i każdy może wygrać z każdym. Zespoły aspirujące do czołowych miejsce jak Odra Opole, GKS Jastrzębie czy Polar Wrocław (który ponoć z braku funduszy do wiosny przystąpi w juniorskim składzie) nie pokazały nic ciekawego. W tym układzie Lechia, która ma najlepsze zaplecze z lubuskich klubów i stabilną sytuację finansową, powinna wiosną spisywać się znacznie lepiej.
Wśród kibiców trwa dyskusja czy w klubie powinien zostać trener Grzegorz Kowalski, którego wielu obwinia za chwiejność, brak decyzji i ciągłe zmiany w składzie. Uważam, że szkoleniowiec powinien kontynuować pracę. To dobry fachowiec, choć - jak się wydaje - czasem rzeczywiście powinien uderzyć pięścią w stół i bardziej mobilizować zespół. Trzeba pożegnać się z niektórymi piłkarzami i sprawić, by wreszcie ta drużyna miała oblicze. Chodzi o to by na plac wychodziło 11 wojowników a nie grupa niezłych, ale tylko luźno połączonych wspólną sprawą, graczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska