Zaległego abonamentu RTV płacić nie trzeba?
Czesław Starosta, radny Orzesza, twierdzi że wraz z gronem przyjaciół znalazł sposób na skuteczną odmowę w majestacie prawa zapłaty zaległego abonamentu RTV, kar i odsetek z tym związanych, wysyłanych przez Pocztę Polską, pisze "Dziennik Zachodni".
Starosta zaznacza, że nie nawołuje do odstąpienia od płacenia podatków, mandatów, kar i grzywien, o ile są one zgodne z obowiązującym prawem. "Nie mogę jednak zgadzać się na sytuację, w której poczta nie ustaje w próbach wyłudzeń rzekomo zaległego abonamentu RTV" - mówi i dodaje, że mieszkańcy Orzesza są zasypywani wezwaniami do zapłaty zaległego od 2009 r. abonamentu.
- "Takie upomnienie-wezwanie opiewa na kwotę prawie 1400 zł. z odsetkami. Jedna z mieszkanek Orzesza poprosiła pocztę, zgodnie z art. 73 k.p.a., o wydanie z akt sprawy uwierzytelnionych odpisów dokumentów, na podstawie których wysunięto wobec niej roszczenia. W odpowiedzi otrzymała informację, że po ponownej analizie sprawy upomnienie o zaległościach w opłatach abonamentowych nie ma uzasadnienia" - kontynuuje radny.
Jego zdaniem, powodem tak radykalnej zmiany w ocenie zaległości ze strony poczty może być niedopełnienie przez tę instytucję obowiązku wynikającego z Rozporządzenia Ministra Transportu z 25 września 2007 r. Zgodnie z nim, wszystkie dowody zarejestrowania odbiorników RTV straciły ważność w listopadzie 2008 r., a operator publiczny do tego momentu miał obowiązek nadać posiadaczom odbiorników nowe numery identyfikacyjne i ... powiadomić ich o tym. "Dowody wskazują, że poczta nie wywiązała się z powierzonego jej przez ówczesnego ministra zadania", kończy radny.
Sejmowy strażnik poćwiczy brzuszki
Pracownicy Straży Marszałkowskiej - a jest ich 150 - będą przechodzić sprawnościowe testy, zapowiada "Rzeczpospolita". Wymagania wobec nich będą identyczne jak w odniesieniu do policjantów. Ma to służyć zwiększeniu bezpieczeństwa Sejmu.
Rzut piłką lekarską (co najmniej na 11,5 metra), brzuszki w szybkim tempie, biegi średniodystansowe (poniżej 3,5 minuty na kilometr) - takie m.in. próby będą musieli przechodzić funkcjonariusze Straży Marszałkowskiej. Wymogi dotyczące ich sprawności znalazły się w rozporządzeniu, nad którym prace kończy MSW. Jego powstanie to efekt przepisów, jakie w ub. roku przyjął Sejm.
Zmiany wprowadzane są po to, by parlament był lepiej chroniony. O tym, że taka potrzeba istnieje, może świadczyć dziennikarska prowokacja z początku ub. roku. Reporterzy TVP udowodnili wtedy, że do Sejmu łatwo jest wnieść bombę.
Urzędnik zawsze ubezpieczony
W maju miną 3 lata od wejścia w życie ustawy o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa. Dotąd nikt nie zapłacił za urzędnicze błędy z własnej kieszeni. Zarobili ubezpieczyciele, twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna".
Rząd zapowiadał, że urzędnicy, którzy skrzywdzą przedsiębiorców, będą musieli się liczyć z utratą nawet rocznej pensji. Z danych uzyskanych od prokuratora generalnego wynika, że jak dotąd żaden z szefów instytucji państwowych nie występował do prokuratury z wnioskiem o ukaranie urzędnika, który z powodu popełnionego błędu naraził jednostkę na konieczność wypłaty odszkodowania.
Gazeta twierdzi, że na martwym prawie zarobiły firmy ubezpieczeniowe. Sama Ergo Hestia co roku ubezpiecza od odpowiedzialności cywilnej 5 tys. funkcjonariuszy państwowych. Dzięki temu urzędnicy nie muszą się obawiać, że za wydanie błędnej decyzji administracyjnej będą odpowiadali własnym majątkiem. Jednak płacą za tę asekurację.
- Potężne rzesze pracowników instytucji państwowych ubezpieczyły się od odpowiedzialności cywilnej z powodu wspomnianej ustawy. W tym znakomita większość inspektorów w urzędach skarbowych. A beneficjentem - i to na czysto, bo spraw z ustawy nie ma - są firmy ubezpieczeniowe, zauważa dr Stefan Płażek, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Dodaje, że ustawa kompletnie się nie sprawdziła. - Urządzono polowanie z nagonką na frajerów, z ustawodawcą w roli naganiacza, podkreśla prawnik.
Olimpijski koniec koalicji w Krakowie
Decyzja prezydenta Krakowa o przeprowadzeniu referendum w sprawie organizacji zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 r. wywołała polityczną burzę, pisze “Dziennik Polski".
Jej konsekwencją może być konflikt z rządem, utrata pieniędzy na takie inwestycje, jak droga S7 oraz rozpad koalicji Platformy z prezydentem w Radzie Miasta, twierdzi gazeta.
Politycy PO są poirytowani faktem, że Jacek Majchrowski nie skonsultował z nimi pomysłu referendum. - Igrzyska to wspólny projekt. Nie tylko prezydenta Krakowa, ale także polskiego i słowackiego rządu, mówi Ireneusz Raś, poseł PO. Tymczasem o tym, że będzie referendum, politycy PO dowiedzieli się od dziennikarzy. Zdaniem Platformy w ten sposób prezydent Krakowa "wystawił rząd do wiatru".
Decyzja o przeprowadzeniu referendum mocno zachwiała także koalicją PO z prezydentem Krakowa w Radzie Miasta. - Część polityków PO uważa, że poprzez ogłoszenie referendum prezydent jednostronnie wypowiedział koalicję, mówi Grzegorz Lipiec, przewodniczący małopolskiej Platformy.
Majchrowski zaszachował PO także w inny sposób: to przecież od Rady Miasta, w której większość mają politycy Platformy, zależy, czy przegłosowana zostanie uchwała w sprawie referendum. - W ten sposób pozbył się całkowicie odpowiedzialności. Jeśli coś nie wyjdzie, będzie mógł powiedzieć: referendum uchwaliła Rada Miasta, mówi jeden z polityków PO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?