Grozą powiało dwa dni temu w urzędzie wojewody. Był majowy, upalny dzień. Pot lał się ciurkiem z każdego: małego, dużego, tego w jednej szmatce i tego w garniturze. Cierpieli też pracownicy Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego, gmachu oszklonego od dołu do góry, a zatem mocno nasłonecznionego. Było jak w piekarniku, pracownikom chciało się pić.
Poszedł więc spocony urzędnik do sekretariatu swojego wydziału i poprosił o wodę. Należała mu się jak psu zupa, ale taki zwyczaj w urzędzie, że wodą dysponuje wydziałowy sekretariat. I co usłyszał zmęczony upałem pracownik? Ano że nie dostanie, bo pracuje po nienasłonecznionej stronie.
Urzędnicy spanikowali. W zmęczonych oczach zabłysła im nazwa sztandarowego programu PiS: "Tanie państwo" sięgnęło nawet po wodę. - To jakiś absurd. Mnożą ministerstwa i funkcje, nam nie dają wody - poskarżyli się urzędnicy. Dyrektor generalny LUW zapewnia, że to nieporozumienie. Polecił kupić wodę i w pierwszej kolejności rozdać ją pracującym po słonecznej stronie. Ktoś źle zrozumiał i tym, którzy pracują w cieniu, nie dał w ogóle.
Od dawna wiadomo, że nadgorliwość jest najgorsza. Ta urzędnicza pobiła wszelkie rekordy. Głupoty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?