Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zastal pokazał sztukę: jak można wygrywając... przegrać

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Do pewnego momentu wszystko było pod kontrolą. W akcji Walter Hodge, obok Jassie Sapp. Jak myśmy to przegrali?
Do pewnego momentu wszystko było pod kontrolą. W akcji Walter Hodge, obok Jassie Sapp. Jak myśmy to przegrali? Jacek Wójcij/ Głos Pomorza
Zastal pokazał w Kołobrzegu jak można, w sposób niespotykany, zostać pokonanym w spotkaniu, które powinno się zwyciężyć. Trener Tomasz Jankowski obraził się na zawodników i w dogrywce ostentacyjnie nie prowadził zespołu.

KOTWICA KOŁOBRZEG - ZASTAL ZIELONA GÓRA 92:83 (20:18, 18:21, 10:12, 26:23 - dogrywka 18:9)

KOTWICA KOŁOBRZEG - ZASTAL ZIELONA GÓRA 92:83 (20:18, 18:21, 10:12, 26:23 - dogrywka 18:9)

KOTWICA: Brandwein i Sapp po 22, Harris 13, Kęsicki 11, Wichniarz 6 oraz: Holmes 12, Diduszko i Djurić po 2, Kwiatkowski 0.
ZASTAL: Hodge 23, Lawal i Dłoniak po 14, Chanas 12, Stelmach 10 oraz: Mirković 6, Flieger 4, Chodkiewicz, Rajewicz i Sroka po 0.
Sędziowali: Marek Ćmikiewicz (Wrocław), Maciej Kotulski () i Krzysztof Puchałka (). Widzów 2.000.

- To, co pokazaliśmy, to jest mistrzostwo świata - powiedział nasz szkoleniowiec. Oczywiście mistrzostwo w wypuszczaniu sukcesu z rąk. Trudno się z trenerem nie zgodzić. Przyznam, że od lat oglądam mecze Zastalu, ale tak fatalnie rozegranej końcówki i oddania przeciwnikowi zwycięstwa jeszcze nie widziałem. To, co najważniejsze było w samej końcówce. Kiedy Kamil Chanas na minutę i siedem sekund przed końcem trafił za trzy, cała hala w Kołobrzegu jęknęła z rozpaczy. Było 67:61 dla Zastalu. Potem, na 49 sekund przed końcem Uros Mirković z osobistego poprawił na 68:61. Gospodarze faulowali, nasi punktowali. W ten sposób upłynęło ponad 20 sekund. Zastal prowadził 74:67, grał spokojnie, kontrolował sytuację. To, co się potem stało było porażające. Najpierw Mirković tak podawał do Chanasa, że piłkę przejął Reginald Holmes i trafił. Zastal prowadził 74:69. Zaczęliśmy akcję i znów podaliśmy do rywala. Za trzy rzucił Oded Brandwein. Zostało już tylko 74:72 i siedem sekund. Trener Jankowski wziął czas. I co? Zaczęliśmy akcję. Mirković podała do Piotra Stelmacha, piłka znalazła się na aucie. Teraz Kotwica ją miała. W ostatniej próbie rzutu faulowany był Brendwein. Już po czasie wykonywał osobiste. Dwa razy trafił, co oznaczało dogrywkę. Jak to zrobili nasi koszykarze? Czemu popełnili serię tak fatalnych błędów? Jak mogli wypuścić wygraną z rąk? Trener Jankowski w dogrywce praktycznie był nieobecny. Siedział nieruchomo na ławce. Podobnie jego asystent Paweł Blechacz. Nikt nie wział czasu, nikt nie przekazywał uwag. Zespół prowadził się sam. Ale był już tak zdołowany, a rywale niesieni sukcesem, że byliśmy tylko tłem. - Jestem obrażony na zespół i jeszcze długo będę - tak tłumaczył swoje zachowanie Jankowski. Nawet rozumiejąc nerwy i powody do takiej, a nie innej decyzji, wydaje się dziwne i niezrozumiałe, że trener w momencie, kiedy - mimo wszystko - jest jeszcze szansa na zwycięstwo, odpuścił i to w taki sposób...

Wcześniej Zastal grał nieco gorzej niż w poprzednich meczach spotkanie. Słabszy był Gani Lawal, trzykrotnie ,,zapakował" w obręcz, kilka razy dał się ograć Darrelowi Harrisowi, zatracił skuteczność z osobistych. Znów słabo nam szło w rzutach za trzy (26 procent celności, osiem trafień na 30 prób), popełniliśmy większą ilość błędów (kilka razy przekroczyliśmy linię końcową!). Ważne jednak było to, że nawet w takiej sytuacji, niemal przez cały czas prowadziliśmy w hali rywala i praktycznie powinniśmy ten mecz wygrać. Właśnie to cechuje mocne zespoły, że nawet, kiedy przytrafi się słabszy mecz potrafi się zmobilizować i zwyciężyć. Niestety, to, w jaki sposób daliśmy w końcówce się dogonić Kotwicy pokazuje ile nam jeszcze brakuje. - Zespół, który aspiruje do czołówki nie może tak przegrywać - samokrytycznie ocenił kapitan Zastalu Marcin Chodkiewicz. Nic dodać, nic ująć.

Historia tego spotkania zamyka się właściwie we wcześniej opisanych ostatnich sekundach. Wcześniej Zastal grał bardzo dobrze przez pierwsze minuty. Potem pojawiły się błędy, ponieważ Kotwica nie potrafiła ich wykorzystać cały czas było na styk. W naszej ekipie nie można mieć pretensji do Waltera Hodge’a. Udane momenty miał Jakub Dłoniak, z dobrej strony pokazał się mający tak mało okazji do występów Chodkiewicz. Nie ma sensu doszukiwać się indywidualnych win za te straszne błędy w końcówce i nie o to chodzi by, tak chwaloną dotąd ekipę zdołować po - nawet głupiej - porażce. Zawalił cały zespół. Najważniejsze by z wydarzeń w hali Millenium wyciągnąć wnioski i byśmy już nigdy nie dali się tak ograć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska