Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeby Ola mogła usłyszeć mamę

Ilona Burkowska 68 324 88 18 [email protected]
Agnieszka Ryczko z córkami, Amelką (z lewej) i potrzebującą pomocy Olą.
Agnieszka Ryczko z córkami, Amelką (z lewej) i potrzebującą pomocy Olą. Mariusz Kapała
Ola ma dwa latka. Mówi "mama", "świnka Pepa", wydaje dźwięki, które mają znaczyć "tata". Ale nie słyszy. To być może komplikacja po poważnej operacji serca. Odbieranie dźwięków umożliwi jej aparat za 5 tysięcy złotych.

Jeśli możesz, pomóż Oli.

Jeśli możesz, pomóż Oli.

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", ul. Łomiańska 5, 01-658 Warszawa, nr konta 61 1060 0076 0000 3310 0018 2660 z dopiskiem 16309 Ryczko Aleksandra - darowizna na pomoc i ochronę zdrowia

Kiedy siedzę w ich mieszkanku, Olcia bawi się Barbie, trochę rysuje, skacze z kanapy. W telewizji ogląda kreskówkę - świnkę Pepę. Tylko ogląda... Nie słyszy, co mówi jej ulubiona bohaterka, bo kilka tygodni temu, prawdopodobnie w wyniku przyjmowania inwazyjnych leków po operacji serca, przestała słyszeć. Jednak jej słuch jest do uratowania. Ale potrzeba kosztownego specjalistycznego aparatu...
Choroby Olki to poważna wada serca, brak odporności, niedoczynność przytarczyc. Teraz doszły problemy ze słuchem.

O wadzie serca córki jej mama, Agnieszka Ryczko z Zielonej Góry, dowiedziała się w połowie ciąży. W serduszku maleństwa wszystko było nie tak. Przerost prawej komory, ubytek w przegrodzie, przemieszczenie aorty, zwężony pień płucny... To zespół Fallota. Niedługo później zdiagnozowano u maleństwa też zespół Di Georgea (rzadka wada genetyczna, ubytek chromosomu 22). - Genetyk mówił nawet, że to wady tak ciężkie i tak nieprzewidywalne, że lepiej byłoby, gdyby.... - pani Agnieszka zawiesza głos, a po policzkach ciekną jej łzy. Końcówka ciąży była dla niej koszmarem. - Wie pani, czasami gdy Amelka (starsza córka, 5-letnia) już spała, ja tutaj w kątku sobie siadałam i wyłam z rozpaczy. Modliłam się do mojej nieżyjącej mamy i prosiłam, by opiekowała się moim dzieckiem.

Gdy po porodzie podchodziła do łóżeczka córki, bała się. Dzieci z tą chorobą co Ola mają charakterystyczne rysy twarzy, zmieniony wygląd, rozszczepy. Ale Ola nie. Była wyjątkowa, ładna...
Przez pierwsze pół roku życia małej jej rodzice prawie nie spali. - Ola nie mogła płakać, by nie nadwerężać serca, więc cały czas była na rękach. Do dziś tak zasypia - opowiada kobieta.
Wreszcie, gdy Olka miała 5 miesięcy, zoperowano jej serduszko. Lekarze z Warszawy nawet nie ukrywali, że mała uciekała im z tego świata. Przez miesiąc leżała na OIOM. Cud, że przeżyła. Cały czas była w stanie krytycznym. - Spuchła, nie oddawała moczu. Dusiła się, kaszlała, płakała. Każde, nawet najmniejsze głaskanie powodowało, że krzyczała. Nawet pieluchy nie mogłam jej zmienić, bo krzyczała z bólu - wspomina pani Agnieszka. Ale najgorsze minęło...
Ola wróciła do domu. Jej serduszko dobrze funkcjonuje po operacji, ale... inwazyjne leki na serce prawdopodobnie spowodowały, że straciła słuch!

Pół roku temu mama zauważyła, że z małą dzieje się coś złego. Trzaskała drzwiczkami szafek, drewnianymi piłeczkami uderzała w szybę. Jakby szukała dźwięku, który jeszcze do niej docierał. Ola widząc, że mama rusza ustami, chciała ją słyszeć, hałasowała i czekała na dźwięki.
W czerwcu było badanie i diagnoza. Słuch w obu uszach zanikł. Trafiła do światowej sławy prof. Henryka Skarżyńskiego (jej mama wybłagała, że wizyta, na którą czeka się trzy miesiące, odbyła się w ciągu tygodnia), który orzekł, że trzeba działać szybko, że nie można stracić tego, że Ola mówi i pamięta, jak słyszy.
Do prawego uszka już ma wszczepiony implant. Zrefundował go NFZ. Ranka za uszkiem jeszcze się goi, włosy w tym miejscu są krótkie. Implant, po długiej rehabilitacji, umożliwi Oli słyszenie. Teraz koniecznie trzeba zaaparatować lewe uszko. Ale to są koszty, które przewyższają możliwości finansowe Ryczków. - To już ostatnia prosta do zdrowia Olki. Na jej leczenie poszło już wszystko, co mieliśmy. Aparatu już nie mamy za co kupić - opowiada mama. - Pukałam już wszędzie, gdzie się da. MOPS nie ma pieniędzy. NFZ refunduje 1500 zł. W fundacji założyliśmy konto na rehabilitację i leczenie. Można kupić tańsze urządzenie, ale Ola jest tak malutka, że musi mieć droższy, by z powrotem nauczyła się słyszeć - mówi jej mama.
Olka czuje się dobrze, bawi się, rozrabia. We wszystkim naśladuje siostrę. Ale czasami jest gorzej. - Nocami masuję jej nogi. Budzi się, idzie do salonu, kładzie na dywanie. Wtedy mama nie śpi, tylko masuje. Godzinę, czasem trzy. Byleby pomóc Olci.
Dom jest ich więzieniem. Placem zabaw, mieszkaniem, światem. Na dwór nie chodzą, by Olka nie złapała jakiejś bakterii. Nie ma odporności, wiec zwykły katar mógłby dać poważne powikłania. Starsza z dziewczynek, Amelka, posłusznie więc siedzi w domu.

Pani Agnieszka co dwa miesiące jeździ z małą do Warszawy. Sama. Z plecakiem ze stelażem na plecach, z dzieckiem na ręku. Zima, czy deszcz, czy skwar. Na luksusowe podróże jej nie stać. Pociąg to tylko 26 złotych - benzyna kosztowałaby ze 300. A oni liczą każdy grosz. Leczenie i tak pochłonęło całe ich oszczędności. Sprzedali samochód, pani Agnieszka zrezygnowała z pracy, żeby zająć się Olcią. Jej mąż stara się o pieniądze jak tylko może. - Cały czas dawaliśmy radę. - W Warszawie nie wynajmowałam hotelu przy szpitalu, tylko spała na podłodze pod łóżkiem córki - mówi. - Ale teraz...
Kiedy wychodziłam z ich mieszkania, Ola wzięła od mamy pilot od telewizora. Dusiła przyciski i pokazywała na świnkę Pepę. Tak jakby mówiła, że chce ją jeszcze usłyszeć...

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska