Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra będzie w sobotę stolicą polskiego wina

Krzysztof Fedorowicz 68 324 88 19 [email protected]
Kinga Kowalewska-Koziarska w lutym poprowadziła I Próbę Lubuskiego Wina, taki wstęp do III Święta Polskiego Wina (fot. Marek Marcinkowski)
Kinga Kowalewska-Koziarska w lutym poprowadziła I Próbę Lubuskiego Wina, taki wstęp do III Święta Polskiego Wina (fot. Marek Marcinkowski)
- Sobotę spędzam w Palmiarni - Anna Markiewicz zaciera ręce. - Będę próbowała polskiego wina, serwowanego przez samych producentów. Mam nadzieję, że przy okazji dowiem się czegoś o uprawie winorośli w naszym klimacie.

W sobotę w Zielonej Górze po raz pierwszy odbywa się wielkie Święto Polskiego Wina. To jedna z najważniejszych tego rodzaju imprez w kraju. Trunki oceniają fachowcy, dziennikarze i publiczność. W zasadzie - przede wszystkim publiczność, bo producenci najbardziej cenią sobie opinię biesiadników. Tytułu w kategorii najlepsze czerwone młode wino broni Regent Łukasza Chrostowskiego z Mierzęcina.

Do miasta nie zjadą przedstawiciele wszystkich winnic, ale będziemy próbowali trunków z Lubuskiego, Dolnego Śląska, Małopolski czy Podkarpacia. My cieszymy się, że Zielona Góra, po 1945 roku nazywana stolicą polskiego wina, odzyskuje ten tytuł, bo w ostatnich latach w promocji winiarstwa zdystansowało nas niewielkie Jasło.

Patzgall i Roggesche Heide

A jak miały się nasze winnice przed laty? Dziś trudno w to uwierzyć, ale wyśmienicie. Jak pisze Mirosław Kuleba w „Ampelografii Zielonej Góry”, na mapie miasta z 1807 roku jest 13 okręgów winiarskich - Garten Abtheilung - na które składa się 71 Weingartenbezirke, czyli rejonów albo rewirów. Wtedy w mieście było 2.200 winnic, które zajmowały 700 hektarów!

Niemal każdy zielonogórzanin może powiedzieć, że wychował się tam, gdzie kiedyś rosła winna latorośl, bo jeszcze w XIX wieku to miasto było jedną wielką plantacją. Wyrosłem w dziesiątym okręgu w rejonie Patzgall, skąd o rzut kamieniem był rewir zwany Roggesche Heide. I te nazwy nie mają polskich odpowiedników. To północna część miasta, przepływa tędy Gęśnik, potok, którego niemiecka nazwa to Maugscht. Mauke to bagno, a w innym znaczeniu - kryjówka. Rzeczkę przecina ulica Sulechowska - Züllichauer Chausse - która ciągnie się właśnie w stronę Roggesche Heide, a więc do Chynowa. Była też Weinbergs Strasse. Na starej mapie tych nazw związanych z winnicami jest bez liku.

Gęśnik płynie w niżej położonej części miasta, w Ogrodach Dolnych - Niedergärten. Winnice porastały świetnie nasłonecznioną skarpę na północnym brzegu rzeczki oraz płaskowyż rozciągający się za nią. Sam stok ma ze cztery kilometry długości.

Na wspomnianej mapie w rejonie Patzgall jest Luisenteich, staw Luizy. Tuż za aleją na stromy zboczu przy północnym brzegu rosła trzyhektarowa wzorcowa winnica miejska - Stadt Muster Weingarten. To tu prowadzono doświadczenia z pierwszym zielonogórskim klonem Traminera, jednej z najsłynniejszych odmian winorośli na świecie.

Czytaj też: Uprawa winorośli: od tradycji do biznesu

Taka jest moc wina!

Traminer przywędrował do Grünberga w XV wieku i z czasem przystosował się do zielonogórskich warunków dzięki trwającej setki lat selekcji. Klony tworzą się na skutek mutacji rośliny i różnią się od pierwowzoru pojedynczymi genami, które mogą uczynić ją odporniejszą na przymrozki czy zdecydować, że owoc będzie dojrzewał szybciej.

Czy na III Święcie Polskiego Wina spróbujemy trunku z tej odmiany? Zobaczymy. W każdym razie właśnie region zielonogórski, jako jedyny w Polsce, może pochwalić się, że winorośl szlachetna - vitis vinifera - jest tu uprawiana bez przerwy od co najmniej 700 lat.

A kiedy i gdzie na świecie powstały pierwsze winnice? Na Bliskim Wschodzie już 6.000 lat przed Chrystusem. Natomiast w starożytnym Egipcie zaczęto pozyskiwać sok z winogron - zwany moszczem - metodami tłoczenia, które nie zmieniły się przez tysiąclecia. Ale wino kojarzymy przede wszystkim z narodzinami europejskiej cywilizacji i kultury, i z chrześcijaństwem. Pito je w starożytnej Grecji, a potem w Rzymie. Według mitologii, to Dionizos (w Rzymie zwany Bachusem) stworzył winorośl i dokonał cudu: że wino popłynęło z ziemi. Później zaś Chrystus miał zamienić wodę w wino. A ono samo stało się symbolem krwi Chrystusa. Taka jest jego moc!

We współczesnej Europie butelka wina jest okazją do spotkania z przyjaciółmi. Ten trunek to też symbol tożsamości konkretnego regionu: Moraw czy Alzacji. Ludzie podróżują często z zamysłem degustacji wina z określonego szczepu, staje się ono celem podróży. Jak smakuje Pinot Noir znad Renu, jak z Austrii, a jak z Lubuskiego? Enoturystyka w tym roku zajrzała wreszcie i do nas. Podczas akcji zwanej Weekendami Otwartych Winnic lubuskie plantacje odwiedziły tłumy gości.

Czytaj też: Poszukiwanie lubuskiej marki

„Terroir”, czyli z duszą

Wstępem do tych weekendów była I Próba Lubuskiego Wina w lutym w Palmiarni. To impreza, którą śmiało można uznać za preludium III Święta Polskiego Wina. Producenci przekonali wyrobem naturalnym, rzetelnym, żywym. Okazało się, że unikają cukru, nie stosują chemii, nie odkwaszają napoju bogów. Gdyby te zabiegi były im bliskie, trunki mogłyby przypominać właśnie te kombinowane z Chile czy Argentyny. Nie o to jednak chodzi. Rzecz w tym, żeby człowiek, otwierając butelkę, mógł odbyć podróż do Italii, na Węgry, do Burgundii lub właśnie w Lubuskie. Zapach, smak i kolor wina są w dużym stopniu niezależne od człowieka, wpływa na nie gleba, klimat - a więc nasłonecznienie, temperatury, wilgotność. Ale też inne trunki z tej samej odmiany otrzymamy w Starej Wsi koło Nowej Soli, a inne w Łazie koło Zaboru. Bo nie bez znaczenia jest mikroklimat i dokładny skład gleby.

Wszystko to składa się na francuskie pojęcie „terroir”, trudno przetłumaczalne na polski. Owo „terroir” sprawia, że wina mają duszę. A mają ją przede wszystkim trunki z niewielkich plantacji, produkowane metodami tradycyjnymi. Trzeba też uświadomić sobie, że najlepsze często powstają na północnych granicach występowania konkretnych szczepów. A właśnie w naszym regionie z powodzeniem uprawiano takie odmiany, jak Pinot Noir, Pinot Blanc czy Riesling.

Nasze przedłużają młodość

Przychodząc w sobotę do Palmiarni, przekonamy się, że polskie wina nie są podobne do tych z Australii czy Argentyny. Będziemy mogli porównać je z austriackimi, słowackimi czy niemieckimi. Wina z północnych regionów uprawy winorośli uchodzą za przedłużające młodość i wzmacniające organizm. Co o tym decyduje? Ostry klimat i wysoko ceniona dziś naturalna kwasowość.

W sobotę wieczorem komisje sommelierów, dziennikarzy i publiczności ocenią prawie 50 trunków z 19 polskich winnic. Poza konkursem spróbujemy też win z Gruzji, Niemiec, Węgier czy Słowacji. Co bardzo ważne, degustacja odbędzie się w ciemno. Oceniając trunek, nie będziemy wiedzieli, od którego producenta pochodzi, etykiety zostaną zasłonięte.

Niestety, miejsc na wieczornych próbach już nie ma. Za to od 10.00 do 18.00 każdy zielonogórzanin wejdzie do Palmiarni za darmo i będzie mógł spróbować wina przy stoiskach winnic.

 

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska