Radni mają się wypowiedzieć w tej sprawie w najbliższy wtorek, na specjalnie zwołanej sesji. - Propozycja wyszła od ministra skarbu. Zaproponował nam bezpłatne przejęcie 49 proc. akcji zielonogórskiego PKS-u. Nie widzę przeszkód, by tak się stało. Jednak ostateczna decyzja należy do radnych. My musimy przedstawić swoją opinię do 15 maja - tłumaczy wiceprezydent Dariusz Lesicki.
Nasz rozmówca nie ukrywa, że przejęcie PKS-u przez miasto wpłynęłoby na ściślejszą współpracę tej firmy z Miejskim Zakładem Komunikacji. Wspólnie można byłoby utworzyć jeden nowoczesny serwis naprawczy, wspólnie kupować paliwo, opony i części zamienne. To pomogłoby w obniżeniu kosztów działalności obu firm.
Wiceprezydent dodaje też, że przejęcie 49 proc. udziałów o wartości ok. 4 mln zł, umożliwi utrzymanie się PKS-u i tym samym uratowanie blisko 400 miejsc pracy.
- Gdyby akcje zakładu trafiły do publicznego obiegu, to nie można wykluczyć tzw. wrogiego przejęcia. Czyli zadania PKS-u przejąłby inny podmiot, a sam zakład zostałby zmarginalizowany. My natomiast na to nie pozwolimy - zapewnia.
Jest jeszcze inny argument za. Zgodnie z dyrektywą unijną od 2012 r. samorządy będą odpowiedzialne za transport publiczny na swoim obszarze. - Przejęcie akcji PKS sprawi, że wespół z samorządami Krosna Odrz. czy Świebodzina łatwiej będzie nam spełnić tę dyrektywę - dodaje wiceprezydent.
Przejęcie akcji przez miasto popiera też prezes PKS-u Bogdan Klim.
- Rynek komunikacyjny wokół Zielonej Góry jest bardzo atrakcyjny. Dlatego nie można wykluczyć, że ktoś chciałby go przejąć, a wtedy nasz los byłby przesądzony - zauważa.
Obecnie PKS zatrudnia ok. 400 osób, a rok ubiegły zakończył skromnym zyskiem. W wysokości ok. 100 tys. zł.
Prezes Klim dodaje: - Opinie wśród załogi są pewnie podzielone, ale partner samorządowy sprawi, że firma będzie istniała. To oznacza, że ludzie nie stracą pracy i nasz dziesięcioletni okres prywatyzowania PKS-u nie pójdzie na marne. Przy przejęciu akcji przez inny podmiot, nie byłoby to takie pewne.
Prezes nie ukrywa też, że samorząd mając 49 proc. akcji będzie decydował o losach firmy, inwestycjach, płacach itp. - Zawsze będzie mógł pozyskać dodatkowo nieco ponad procent, by forsować swoje decyzje. Ale nie sądzę, by miasto działało na niekorzyść naszej spółki - stwierdza Klim.
Także szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników PKS-u Aldona Reich widzi więcej plusów niż minusów. - Nowości zawsze budzą niepokój, dlatego zdania załogi są podzielone. Ja popieram propozycję ministra skarbu. Zakład nie zostanie przejęty przez konkurencyjną firmę i staniemy przed szansą pozyskania pieniędzy unijnych. I choćby dlatego warto zaryzykować - mówi.
Czytaj też: Przewoźnicy walczą o pasażerów z Żar
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?