Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra stawia domki rodzinkowe

Leszek Kalinowski
- Wierzę, że dzięki domkom efekty pracy będą bardziej widoczne - uważa Wioleta Haręźlak
- Wierzę, że dzięki domkom efekty pracy będą bardziej widoczne - uważa Wioleta Haręźlak fot. Paweł Janczaruk
Do końca wakacji zostaną wybudowane dwa jednorodzinne domy. Jeden postawi miasto, drugi ministerstwo. Zamieszkają w nich obecni podopieczni pogotowia opiekuńczego.

O braku w naszym mieście systemowej opieki nad dziećmi mówi się od dawna. Nie mamy domu dziecka, więc przez lata młodzi ludzie przebywają w pogotowiu opiekuńczym. A powinni - jak sama nazwa wskazuje - być tam czasowo, do wyjaśnienia ich sytuacji prawnej.

Dyrektor pogotowia opiekuńczego Zbigniew Jokiel przyznaje, że to łączenie obu funkcji utrudnia wychowanie podopiecznych, stąd nawarstwiające się problemy. Nowością w pracy z dziećmi i młodzieżą było wprowadzenie w internacie tzw. grup rodzinkowych. Stanowią one zgrany zespół, rodzinę, uczą się samodzielności i odpowiedzialności za siebie i swoich bliskich.
Wiceprezydent Wioleta Haręźlak przyznaje, że bardzo zależy jej na tym, by dzieci i młodzież, mająca różne problemy, miała warunki do tego, by próbować żyć inaczej. By mieć wzorce, do których warto dążyć.

- Domy rodzinkowe to bardzo dobre rozwiązanie. Dlatego poprosiłam minister pracy i polityki socjalnej Jolantę Fedak, by pojechała ze mną do pogotowia opiekuńczego i sama zobaczyła, jak sprawa wygląda - mówi wiceprezydent.
Wizyta okazała się owocna. Minister obiecała przekazać 700 tys. zł. Tyle samo zapisano w budżecie miasta. Kwota ta to koszt budowy wraz wyposażeniem jednego domku rodzinkowego.

- Teren został już uzbrojony i przygotowany pod budowę w zeszłym roku - podkreśla W. Haręźlak. - Czekam na pozwolenie na budowę. Trzeba będzie ogłosić przetarg i wyłonić wykonawcę. Projekt jest gotowy, bo wszystkie domki rodzinkowe w Polsce wyglądają tak samo. Obok nich będzie plac zabaw.
Trzeci domek miałby powstać za rok. Każdy jest przeznaczony dla 14 dzieci. Ale w naszych ma zamieszkać dziesięcioro. Plus wychowawcy, którzy pełnić będą rolę cioć i wujków.

- Sami będą robić posiłki, sprzątać swoje domy. Powinni się czuć jak w rodzinach i pomagać swojemu ,,rodzeństwu" - dodaje wiceprezydent. - Mieszkańcy domków rodzinnych nie będą chodzić do szkoły przy pogotowiu opiekuńczym, lecz do innych placówek na osiedlach. I np. z klasą jeździć na wycieczki.

- Wyobrażam sobie, że na wakacje jedzie taka dziesięcioosobowa rodzinka. I to nie w miejsce, gdzie spotka podobnych sobie. Jedzie w atrakcyjne miejsce, z rówieśnikami, którzy żyją inaczej. Wierzę, że wrócą z większą motywacją do zmian na lepsze - podkreśla wiceprezydent. - Dziś podopieczni nie wierzą we własne możliwości. Stąd ucieczki, interwencje policji.

Wiceprezydent podkreśla, że zadanie nie jest łatwe. Ale realne. Trzeba się tylko do niego dobrze przygotować. Dlatego konieczne są też spotkania z dyrekcją i nauczycielami przedszkoli i szkół, w których mieszkańcy domków będą się uczyć. Z 50 dzieci, które obecnie przebywają w pogotowiu opiekuńczym, zostanie 20. Do czasu, by wyjaśnić ich prawną sytuację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska