Każdy we wsi przygotował się na tę uroczystość jak mógł, bo gości było prawie 1 tys. - Upiekłam 19 chlebów, takich jak tam, na Polesiu - mówi Stanisława Hołowko. Nie pamięta stron ojczystych rodziców, bo była bardzo mała kiedy osiedli w Białkowie. Zna jednak tamte piosenki, gotuje potrawy i pięknie po polesku śpiewa. - Mało kto z nas już, starych został, jakieś 75 osób - wzdycha Maria Weryszko, której syn Wojciech jest współorganizatorem zjazdu.
Opowiada, że kiedyś wszyscy trzymali się razem, pomagali sobie, ale i rywalizowali, kto lepiej wykształci dzieci. Wielu młodych poszło w świat. - To dobrze, że choć niektórzy z nich znowu zobaczą Białków - wzdycha.
Józef Radkiewicz od lat mieszka w Zielonej Górze, do swojej wsi przyjeżdża tak często, jak może. - Ale nie tak często jak bym chciał, bo lata lecą - mówi. Uczestnictwo w zjeździe uznał za swój obowiązek. - Musimy się spotykać, rozmawiać, żeby nie wygasła pamięć o naszych korzeniach i przodkach - podkreśla. Irena Kulczyńska z Białkowa zapewnia, że w jej domu poleska tradycja żyje. - Nikt nie wyjdzie za próg, zanim nie powie: zostańcie z Bogiem, bo tak nauczyła nas mama - opowiada.
Płynnie też mówi po polesku, który jest mieszaniną polskiego i białoruskiego. - Peresyłaju pozdrowlenia wsem Poleszukom - recytuje wzruszona. Na zjeździe jest też Hanna Paniszewa, przedstawicielka Domu Polskiego z Brześcia. - Zawiozę stąd Polesianom z Białorusi opowieść o ich krajanach w Polsce - mówi.
W piątek po południu uczestnicy zjazdu wzięli udział w sympozjum o dziejach i tradycjach Polesian oraz w mszy za tych, którzy już odeszli. W sobotę był czas na rozmowy, spotkania, słuchanie kresowych pieśni, biesiadę i wspólne śpiewanie. Mieszkańcy ugotowali też dla gości 800 l grochówki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?