Goście wystąpili w mocno osłabionym składzie. Kontuzje wyeliminowały pierwszego rozgrywającego Jacka Malczewskiego i środkowego Konrada Prusakowskiego, a przyjmujący Daniel Mróz zmagał się z grypą. Mimo tych przeciwności losu podopieczni trenera Jerzego Taczały zdobyli dwa punkty, rehabilitując się za jesienną porażkę z Bzurą 1:3.
W pierwszym secie skuteczni w ataku i bloku przyjezdni stale prowadzili dwoma, trzema punktami, lecz w końcówce pozwoli rywalom wyrównać na 20:20. Gorzowianie wygrywali jeszcze 21:20, ale seria prostych błędów kosztowała ich przegraną do 22.
Druga partia toczyła się od remisu 15:15 według reguły "punkt za punkt". Przy stanie 24:24 Mróz odrzucił miejscowych od siatki ostrymi zagrywkami, a kropkę nad "i" postawił skutecznymi blokami środkowy Arkadiusz Kamiński.
BZURA OZORKÓW - GTPS DZIEWULSKI INKASO TEAM GORZOW WLKP. 2:3 (25:22, 24:26, 20:25, 25:23, 9:15)
BZURA OZORKÓW - GTPS DZIEWULSKI INKASO TEAM GORZOW WLKP. 2:3 (25:22, 24:26, 20:25, 25:23, 9:15)
BZURA: Kałużny, Pietrzak, Domagała, Janiak, Parkitny, Wójcik, Krypel (libero) oraz Sadecki, Antosiak i Sęk.
GTPS DZIEWULSKI INKASO TEAM: Klucznik, Wołosz, Kupisz, Śmigiel, Mróz, Kamiński, Kaniowski (libero) oraz Grzesiowski i Szumielewicz.
Sędziowali: Marek Mianowski i Cezary Charydczak (obaj Bydgoszcz). Widzów: 200.
Trzecia odsłona była w wykonaniu gości wręcz popisowa. Ostro serwowali, nie mylili się w przyjęciu, skutecznie kończyli swe kontry. Szybko odskoczyli na 16:11, a w końcówce triumfowali do 20 po serii mocnych ataków Macieja Wołosza, Pawła Kupisza i Krzysztofa Grzesiowskiego.
Ten ostatni bardzo udanie zastąpił na pozycji atakującego Krzysztofa Śmigla. W kolejnym secie gorzowianie stracili szansę na zdobycie trzech punktów meczowych. Przespali początek i pozwoli gospodarzom uciec na 16:11. Potem mozolnie odrabiali straty, obronili nawet trzy setbole dla Bzury, ale miejscowi i tak doprowadzili w końcu do tie breaka.
W rozstrzygającej odsłonie wyrównana walka trwała do stanu 7:7, bo przyjezdni nagminnie psuli swoje serwisy. Gdy poprawili ten element, zaczęli seryjnie zdobywać punkty. Nad siatką nie mylili się Wołosz i Kupisz, a ich koledzy w polu co chwilę podbijali zbicia gospodarzy.
Spotkanie zakończyło się już przy pierwszym meczbolu w kuriozalnych okolicznościach. Miejscowi obronili soczyste uderzenie Wołosza, by następnie... tylko przyglądać się spadającej między nich piłce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?