Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znikają przydrożne reklamy, a z nimi lokalny biznes

Michał Szczęch [email protected]
Znikają przydrożne reklamy, a z nimi lokalny biznes- To cios w biznesy - skarży się Władysław Miodowski z Osiecznicy, który musiał usunąć przydrożną reklamę, przez przepisy.
Znikają przydrożne reklamy, a z nimi lokalny biznes- To cios w biznesy - skarży się Władysław Miodowski z Osiecznicy, który musiał usunąć przydrożną reklamę, przez przepisy. Michał Szczęch
Zdaniem Miodowskiego było tak: - Jechał na przykład Niemiec albo Holender. Zatrzymywali się przed moją reklamą. Dzwonili, czy mam wolny pokój. Ja mówiłem, że mam. I interes się kręcił. Odkąd reklama zniknęła, telefon nie dzwoni. A ja poszedłem z torbami. To cios w stronę prywatnych przedsiębiorców!

O historii pana Władysława pisaliśmy w ,,Gazecie Lubuskiej” m.in. w marcu. Mamy maj, a on wciąż walczy o swoją reklamę przy drodze, którą zdjąć kazała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Miodowski nie składa broni. - To walka nie tylko o racje, ale również o źródło utrzymania - mówi.

W. Miodowski napisał właśnie list do wojewody, z prośbą o pomoc. Wcześniej prosił o wsparcie lokalnych włodarzy, radnych. Bez skutku. To dlatego, mimo zakazu, ponownie wywiesił reklamę swojej agroturystyki.

Przypomnijmy, chodzi o reklamy, których dziesiątki już znikły, a znikną pewnie jeszcze setki. To reklamy zamieszczone przy drogach krajowych naszego województwa. Zdaniem GDDKiA postawione bez pozwolenia, nie tylko te w pasie drogowym, ale również na prywatnych posesjach (ustawione w promieniu 10 metrów od krawędzi jezdni). - Nakaz o usunięciu reklam wydaliśmy, bo zmuszają nas do tego przepisy - wyjaśniała nam w marcu Anna Jakubowska, rzeczniczka zielonogórskiego oddziału GDDKiA. Rzeczniczka podkreśliła, że stwarzają one niebezpieczeństwo, bo rozpraszają jadących kierowców.

Przepisy są twarde, często bezlitosne. Nic to, że niektóre z reklam stały przy drodze od lat. W miejscu, w którym reklamuje się Miodowski, pierwszy szyld stanął ponad 20 lat temu. I przez dwie dekady nikomu nie przeszkadzał. To właśnie W. Miodowski jako pierwszy podniósł larum z tytułu zakazu. Na bramie swojej agroturystyki, w ramach protestu, wywiesił wielki napis, że agroturystyka nieczynna. - Przepisy zabiły mój interes - skarży się. Ten sam interes, za który rok temu Miodowski dostał wyróżnienie od samej marszałek województwa. Agroturystyka w Osiecznicy została okrzyknięta najpiękniejszą w Lubuskiem.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska