[galeria_glowna]
Każdy z żołnierzy 2. kompanii pokonał dziś pieszo ponad 30 km. Niby niewiele, jak na młodych i dobrze wysportowanych mężczyzn. Ale trzeba wziąć poprawką na ważące blisko 30 kg plecaki, a do tego karabiny, hełmy i wojskowy ekwipunek.
- Niektórzy mają na sobie prawie 50 kilogramów. Lekko nie jest. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo i przyjemnie - mówi zastępca dowódcy 1. batalionu manewrowego kpt. Grzegorz Kaliciak.
Każdy z wojaków ma w plecaku zapasowe obuwie, bieliznę, żywność. Najważniejsze są jednak karimaty i pałatki. Przydały się dzisiejszej nocy, bo spali pod gwiazdami. A rano były zaledwie dwa stopnie Celsjusza, zatem na majówkę jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie.
Byle butów nie przemoczyć
W przyszłym roku batalion rozpocznie dyżur w Europejskiej Grupie Bojowej. Żołnierze muszą być przygotowani do udziału w misjach stabilizacyjnych w Europie i Afryce. Unia Europejska może ich wysłać np. na pomoc ofiarom kataklizmów, albo etnicznych wojen. Od wczoraj trenują przemieszczanie w tzw. strefie buforowej, czyli na terenie między walczącymi ze sobą stronami. Zaczęli od forsowania jeziora na poligonie, potem pokonali Obrę.
Rzekę przepłynęli pontonami. Mówią, że to pryszcz.
- Tylko na buty musieliśmy uważać. Bo przemoczone obuwie to nasz najgorszy wróg. Tak gdzie zaczyna się woda i wilgoć, tam kończy się żołnierz - twierdzą.
Pod ziemię przez komin
Dziś o południu pododdział dotarł do poniemieckich bunkrów. To kolejny punkt szkolenia. Spotkaliśmy ich między Boryszynem i Wysoką. - Mamy wejść do podziemnego systemy, gdzie spędzimy noc - wyjaśnia kpt. G. Kalicak.
Żołnierze mają zejść do podziemii przez komin wentylacyjny. Razem z kpt. Kaliciakiem stoimy koło betonowego szybu. Zza pobliskich drzew wyłania się dwóch wojaków. Na twarzach mają maskujące zielono-brązowe pręgi. W rękach trzymają karabinki beryl. Rozglądają się wokół, potem ruszają w naszą stronę. Zwinnymi, kocimi ruchami zbliżają się do szybu.
Kpt. Kaliciak wyjaśnia, że jego podkomendni zawsze działają w duetach. Jeden ubezpiecza drugiego. I zawsze może liczyć na jego pomoc. To żołnierskie abecadło. Przy szybie przyjmują pozycje strzeleckie, a zza pagórka wyskakuje kolejna para.
Najwyżej wystraszą bunkrowców
Żołnierze zakładają specjalne uprzęże, bo będą się spuszczać na dół na linie. Pomaga im m.in. ppor. Justyna Boryca z sekcji rozpoznania 1. batalionu manewrowego. Twierdzi, że doskonale sobie radzą.
Strzelcy wskakują kolejno na szyb. Niektórzy odbijają się od pleców kolegów, inni wspinają się na rękach. Potem odbierają plecaki i znikają w środku. Na powierzchnię wyjdą jutro rano.
- Dostali od nas mapy podziemnego systemu, więc nie powinni się zgubić w labiryncie korytarzy, które mają ponad 30 kilometrów długości. Najwyżej napędzą strachu bunkrowcom, czyli turystom, którzy zwiedzają podziemia na własną rękę - mówi Tadeusz Świder, przewodnik po Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym i znawca poniemieckich fortyfikacji.
Manewry zakończą się jutro na strzelnicy pod Nietoperkiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?