Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowcy zarabiają fortunę, ale na czysto zostaje im dużo mniej

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Na papierze Tomasz Gollob zarabia sporo, ale wydatki znacznie uszczuplają jego dochód
Na papierze Tomasz Gollob zarabia sporo, ale wydatki znacznie uszczuplają jego dochód fot. Kazimierz Ligocki
Od kasy, która krąży w czarnym sporcie, zwykłemu zjadaczowi chleba kręci się w głowie. Tyle tylko, że jest też drugie dno, za którym kryją się ogromne wydatki i wielkie ryzyko, jakie ponoszą zawodnicy.

Kilkanaście dni temu "Super Express" opublikował szacunkowe zarobki najbogatszych polskich sportowców. Na ekskluzywnej liście "stu" nie brakuje obecnych i byłych reprezentantów lubuskich, i to nie tylko żużlowych, klubów. W czołówce plasuje się kapitan Caelum Stali Gorzów Tomasz Gollob. Według "SE" w minionym roku "Chudy" zarobił prawie pięć dużych "baniek"! Na tę zawrotną sumę miały złożyć się nie tylko wysokie zarobki w polskiej ekstralidze (1,8 mln zł), ale również gaże za występy w Grand Prix i Szwecji oraz kasa od sponsorów.

Sporo "siana" wpłynęło też na konto Rune Holty. Dochód byłego zawodnika żółto-niebieskich "SE" oszacował na nieco ponad 2,5 mln zł. Prawie połowa kwoty wpadła mu ponoć do kieszeni za starty w Polsce. Blado wypada przy nich tercet liderów Falubazu Zielona Góra. W portfelu Grzegorza Walaska znalazło się rzekomo 1,77 mln zł (w tym 1,2 mln zł z klubu), a Piotra Protasiewicza - 1,56 mln zł (1,1 mln zł od Falubazu). Trzeci filar "złotej drużyny" Rafał Dobrucki zarobił najmniej, bo 1,3 mln zł (900 tys. zł otrzymał za jazdę z "Myszką Miki" na plastronie).

W rankingu krezusów pojawiły się też nazwiska kilku sportowców, wywodzących się z naszego regionu. Najlepiej opłacani są piłkarze. Były bramkarz Polonii Słubice, a obecnie Arsenalu Londyn Łukasz Fabiański wyciągnął od pracodawcy aż 5,85 mln zł. Wychowanek Celulozy Kostrzyn Dariusz Dudka w minionym roku rzadko ubierał koszulkę Auxerre, a i tak zarobił 2,4 mln zł.

Na liście znalazł się też były pomocnik Piasta Iłowa Łukasz Garguła, który od kilkunastu miesięcy leczy kontuzję. Mimo że nie gra, to 2009 r. zamknął kwotą 1,12 mln zł, którą wypłacili mu m.in. kasjerzy Wisły Kraków. Ostatnim Lubuszaninem w "setce" jest siatkarz Sebastian Świderski. Były reprezentant Stilonu Gorzów także ostatnio pauzował, co odbiło się na zarobkach. Jego 650 tys. zł przy pozostałych kwotach szału nie robi.
W przypadku żużlowców wymienione liczby nie są jednak wymierne. Każdorazowy wyjazd na tor to przecież groźba poważnej kontuzji, a nawet utraty życia. Gdy gaże zestawi się jeszcze z wydatkami, to w porównaniu z piłkarzami ryzyko nie jest już tak bardzo opłacalne. - Rzadko zdarza się, aby w zawodowym kontrakcie nie było zapisu na wypadek kontuzji. Koszty leczenia pokrywa z reguły klub, a poszkodowanego w najgorszym przypadku czeka renegocjacja kontraktu. Niższe zarobki i tak wystarczają na przyzwoite życie - tłumaczy napastnik Ruchu Chorzów Andrzej Niedzielan. Żużlowcy takiego komfortu nie mają.

Praktycznie każdy z nich stoi na czele minifirmy. I nie ma w tym przesady, bo czołowi jeźdźcy świata zatrudniają nawet dziesięć osób. Ich pensje nie są małe. Cenieni na rynku polscy mechanicy kasują miesięcznie od uczestnika Grand Prix minimum 10 tys. zł. - Bez sztabu ludzi nie ma co liczyć na sukcesy. Wystarczy rzut oka na grafik: wtorek - liga w Szwecji, piątek i sobota - Grand Prix, niedziela - Polska. Wielu kolegów jeździ jeszcze w Anglii lub Danii, dochodzą turnieje indywidualne. Sam nikt temu nie podoła - przyznaje Gollob.

W odróżnieniu od innych dyscyplin, żużlowcy prowadzą działalność gospodarczą, co generuje kolejne koszty. - Składki ZUS to kropla w morzu wydatków. Choć sezon trwa raptem kilka miesięcy, pensje pracownikom płacimy przez okrągły rok - wyjaśnia Dobrucki. - Do tego dochodzi transport na każde zawody i zakwaterowanie.

To jeszcze nic, bo żużlowcy najwięcej inwestują w sprzęt, który wpływa na wynik. Mówiąc wprost, odpowiednio przygotowany motocykl wiezie ich do większej kasy. Nowy GM kosztuje 35 tys. zł, a kolejne 20 tys. trzeba dać zawodowemu tunerowi. Potem około "piątki" za każdorazowy remont silnika. - Jest dobrze, jeśli odjedzie się na nim cztery imprezy, bo często do warsztatu trafia już po jednym biegu - zaznacza "Chudy".
Łatwo obliczyć, że wydatki idą w setki tysięcy. Żużlowcy nie mają comiesięcznej pensji, a główną część dochodu stanowi "biegopunktówka". Logiczne więc, że spadek formy automatycznie przekłada się na spadek grubości portfela.

- U nas nikt nie dostaje pieniędzy za nazwisko, więc o żadnych ryczałtach nie ma mowy. Przed sezonem zawodnicy otrzymują jedynie kasę na przygotowania. Obowiązuje u nas system motywujący. Każdy ma indywidualną drabinkę z przedziałem punktów, ale jeden z liderów wystawia fakturę dopiero, gdy zdobędzie minimum sześć - zaznacza prezes Falubazu Robert Dowhan. Podobnie jest w Gorzowie. - Pieniądze leżą na torze. Im lepszy wynik, tym większe zarobki. Jedynie Gollob ma sumę gwarantowaną. Zawodnicy dostają też środki na przygotowania do sezonu - mówi prezes Caelum Stali Władysław Komarnicki.

Ostatecznie do kieszeni żużlowców trafia 30, góra 40 proc. zarobionego szmalu. Większość kończy karierę do 35 lat, więc do tego czasu muszą odłożyć trochę grosza na resztę życia. Dlatego ich zarobki w porównaniu z dochodami "kopaczy", wypadają blado. Praktycznie nikt z piłkarzy nie ponosi żadnych kosztów, a do szczęścia wystarczą im dobre buty, strój (z reguły sprzęt oferowany jest przez klub lub sponsora) i trochę umiejętności. Wniosek? Choć na konto Golloba i spółki wpływa niezła sumka, to do krezusów polskiego sportu trudno ich zaliczyć. - Kwota, która pojawiła się w mediach, jest z księżyca. Nawet w części nie jest zbliżona do moich zarobków - mówi otwarcie "Chudy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska