Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowiec nie przeprosił

Robert Gorbat
Paweł H. Niespełna miesiąc temu podpisał ze Stalą roczny kontrakt. Teraz kariera żużlowca stanęła pod dużym znakiem zapytania.
Paweł H. Niespełna miesiąc temu podpisał ze Stalą roczny kontrakt. Teraz kariera żużlowca stanęła pod dużym znakiem zapytania. fot. Krzysztof Tomicz
Sensacją tygodnia, ale w złym tego słowa znaczeniu, jest występek żużlowca Stali Gorzów Pawła H. Za udział w bójce grozi mu do 3 lat więzienia.

Zawodnika spotkała już pierwsza kara: zarząd klubu zawiesił go na 12 miesięcy i nakazał podjąć zarobkową pracę w firmie Kozaryn Spedycja. Teraz od postawy 21-latka będzie zależało, czy szefowie Stali zezwolą mu na powrót do drużyny i starty w przyszłym sezonie.

Czarna seria

Polski żużel nie może się otrząsnąć od kilku lat z ciągu fatalnych zdarzeń. W 2003 r. na życie targnął się Robert Dados. Potem samobójstwo popełnili: Rafał Kurmański i Łukasz Romanek. Przerosła ich sportowa rzeczywistość - za duże pieniądze i presja wyników, a za mała życiowa dojrzałość i brak wsparcia otoczenia.

.

Paweł H. ma te same problemy, choć psychicznie jest innym typem człowieka. Rozładowuje stres poprzez agresję. Na torze jeździ na granicy ryzyka, nie ma respektu przed najbardziej utytułowanymi rywalami. Poza stadionem sam próbuje zorganizować sobie życie. Na miarę swoich potrzeb i wyobraźni.

Zmienili zarzut

Za pobicie klienta nocnego lokalu Pawłowi H. grozi do trzech lat więzienia. Był nietrzeźwy, miał około promila alkoholu we krwi. Prokuratura zmieniła pierwotny zarzut pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia (ten czyn jest zagrożony nawet ośmioma latami odsiadki), bo nie uznała za takowe całej butelki. Od poniedziałkowego wieczoru - po wpłaceniu 10 tys. zł poręczenia - Paweł H. jest na wolności.

W ramach policyjnego dozoru dwa razy w tygodniu musi meldować się na policji. Zarzuty udziału w bójce zostały przedstawione także dwóm kompanom zawodnika: byłemu żużlowcowi Mariuszowi P. i jego ojcu Arkadiuszowi P.

Choć świadkowie potwierdzają, że Paweł H. był jednym z napastników, on sam zaprzeczył temu podczas przesłuchania. Teraz z nikim nie chce rozmawiać. Nie odbiera telefonów, a jego obrońca wykluczył możliwość udzielenia przez swego klienta wywiadu "GL".

Szukają świadków

Mec. Krzysztof Łopatowski o linii obrony nie chce na razie mówić, bo nie miał jeszcze okazji zapoznać się ze zgromadzonymi przez policję i prokuraturę materiałami dowodowymi. Ma jednak swój pogląd na sprawę. - Ustaleni przez organy ścigania świadkowie zostali przesłuchani, a ich zeznania nie są jednorodne - powiedział. - Pokrzywdzony i jeszcze dwie osoby twierdzą, że napastnikiem był mój klient. Inni wykluczają udział Pawła H. w zdarzeniu. Zamierzam opublikować w prasie komunikat z prośbą o zgłoszenie się świadków zdarzenia.

Dotarliśmy do ofiary pobicia. To policjant, z wykształcenia jest ekonomistą po Uniwersytecie Szczecińskim, ma 185 cm wzrostu i 98 kg wagi. W czwartek odwiedziliśmy go w szpitalu, do którego trafił nazajutrz po zajściu.

Chlusnął mi drinkiem prosto w twarz

Rozmowa z ofiarą pobicia, 27-letnim policjantem z oddziału antyterrorystycznego
- Dlaczego nie godzi się pan na ujawnienie wizerunku i danych osobowych? - To wynika z charakteru mojej pracy.

- Co wydarzyło się w nocy z soboty na niedzielę w lokalu przy ul. Borowskiego? - Trafiłem tam prywatnie przed godziną 1.00 z grupą przyjaciół. Około 2.00 stałem oparty plecami o bar, twarzą w kierunku parkietu. Było dosyć tłoczno. W pewnym momencie przechodził obok mnie młody człowiek i niespodziewanie chlusnął mi w twarz trzymanym w dłoni drinkiem. Wódka zaczęła mnie piec w oczy, więc krzyknąłem: "Człowieku, co ty robisz?!". Gdy wycierałem twarz, otrzymałem od tego samego młodzieńca cios butelką. Szkło rozprysło mi się na twarzy. Złapałem chłopaka za ciuchy, bo próbował mnie jeszcze uderzać w twarz rękami. Natychmiast dołączył do niego kompan. Gdy szarpałem się z dwoma młodzieńcami, na plecy wskoczył mi jeszcze jeden, starszy napastnik. Zajście przerwała interwencja ochroniarzy, którzy wyprowadzili agresorów na zewnątrz.

- Też pan wyszedł przed lokal? - Tak, bo byłem cały zakrwawiony i nie chciałem nikogo pobrudzić. Napastnicy byli tam przetrzymywani przez ochroniarzy do czasu przyjazdu policji. Młodzieniec, który zdzielił mnie butelką, cały czas wykrzykiwał: "I tak mi, ch..., nic nie zrobisz! Ty wiesz, kim ja jestem?!". To był Paweł H., nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Policjanci zakuli wszystkich trzech w kajdanki i odwieźli na komendę. Ja trafiłem do szpitala, gdzie założono mi siedem szwów na rozcięty lewy policzek i nos.

- Czy przed zajściem doszło między panem a Pawłem H. do jakiegoś konfliktu? - Absolutnie nie! Widziałem tego człowieka pierwszy raz w życiu. Nie było między nami żadnej scysji czy dyskusji. Znajomi pytają mnie nawet, dlaczego dałem się zaskoczyć osobie prawie o połowę wątlejszej ode mnie. A ja odpowiadam, że gdybym każdego przechodzącego obok mnie człowieka traktował jak potencjalnego agresora, to popadłbym w paranoję.

- Był pan nietrzeźwy? - Oglądając wieczorem mecz Polska - Belgia, wypiłem z przyjaciółmi dwa piwa. Po zajściu byłem badany alkomatem, który wskazał 0,4 promila.

- Dlaczego trafił pan do szpitala? - Ponieważ od poniedziałku zacząłem mieć zawroty głowy, odruchy wymiotne i kłopoty z utrzymaniem równowagi. Dodatkowo co jakiś czas tracę zdolność rozróżniania lewym okiem kolorów. Lekarze twierdzą, że to może być efekt opuchlizny i krwotoku, wywołanych uderzeniem butelką. Nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy te dolegliwości ustąpią.

- Przewiduje pan jakąś ugodę z napastnikiem? - Na razie słyszę, że zaprzecza swemu czynowi. Dziwi mnie to, bo już w niedzielę przed południem dzwonili do mnie rodzice Pawła H. i prosili o spotkanie celem załagodzenia sprawy. Nie zgodziłem się, bo chłopak popełnił błąd, wyrządził mi krzywdę i powinien być skazany w procesie karnym. Do dziś nie stać go było na proste "przepraszam". Potem zamierzam wystąpić z pozwem cywilno-prawnym o odszkodowanie. Wiem już, że zlikwidowanie blizn na mojej twarzy będzie wymagało operacji plastycznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska