Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

22. FilmFestival Cottbus: Punkrockowe grzmoty w teatrze (zdjęcia)

Zdzisław Haczek
Zdzisław Haczek
Kiedy podczas wtorkowej ceremonii otwarcia FilmFestival Cottbus skończyły się przemówienia, scenę wzięła we władanie formacja Sandow - legenda chociebuskiego postpunka.
Po oficjalnych przemówieniach zagrzmiał Sandow! Legenda chociebuskiej alternatywy dała znakomity (i za krótki...) koncert.

22. FilmFestival Cottbus wystartował zbuntowaną pieśnią

Dymy, wizualizacje, obrotowa scena i moc postpunkowych decybeli chciały wyrwać odświętnie ubranych gości ceremonii z teatralnych foteli. Sandow zaczęli działać w Cottbus jako grupa punkowa w 1982 r. Mieli kilka lat przerwy w graniu. Odrodzili się w 2005 r., by porażać alternatywnym brzmieniem i przypominać swój słynny protest-song - "Born in the GDR" - "Urodzony w Niemieckiej Republice Demokratycznej".

Sandow nie przypadkiem "rozsadzili" oficjalną atmosferę wtorkowej ceremonii otwarcia. Festiwal Kina Wschodnioeuropejskiego w Cottbus, choć chętnie rozwija przed swoimi mecenasami niebieskie dywany, daleki jest od pokory i komercji. Oczywiście, przede wszystkim na ekranie.
A na tym, który zawisł we wtorek w Miejskim Teatrze, pokazano węgierski film Gyorgy Palfiego - "Panie i panowie - ostatnie cięcie!"

Film niezwykły, bo zmontowany z ok. 500 scen z najsłynniejszych dzieł w historii kina. Ale zmontowany w sposób przemyślany, bo choć co kilka sekund zmieniają się twarze aktorów, to cały czas mamy tu historię kobiety i mężczyzny. Budzą się, wstają, otwierają drzwi, przechodzą przez ulicę, uwodzą, zakochują, uprawiają seks, biją, giną, całują...

Z tym że cały czas mamy przed oczami kalejdoskop twarzy: Michael Douglas, Jet Li, Charles Bronson, Alain Delon, Morgan Freeman, Harrison Ford, Humphrey Bogart... Z paniami podobnie: Greta Garbo, Brigitte Bardot, Julia Roberts, Vivien Leigh... I tak lecimy przez "Casablankę" po "Gwiezdne wojny". I mistrza Yodę.

Zabawa jest pyszna! Sala często parskała śmiechem. Ale film Palfiego, poza tym, że jest rodzajem hołdu złożonego X Muzie, pokazuje także uniwersalność filmowego języka. Żonglerka ujęciami wyjętymi ze ponad 100-letniej historii kina, nie zakłóca fabuły. Zmieniają się twarze gwiazd, kino kręci się dalej. Wokół tych samych ludzkich spraw.

Uwaga, film "Panie i panowie - ostatnie cięcie!" ma problemy z uregulowaniem praw do wykorzystanych scen. Wszak chodzi o 500 tytułów... I być może nigdy nie wejdzie do normalnej dystrybucji, pozostając smakowitym kąskiem dla bywalców festiwali. Jak ten w Cottbus.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska