AZS AWFiS GDAŃSK - AZS AWF GORZÓW 30:22 (15:11)
AZS AWFiS GDAŃSK - AZS AWF GORZÓW 30:22 (15:11)
AZS AWFiS: Sokołowski, Zimakowski - Kostrzewa 12, Fogler, Ringwelski, Ćwikliński, Masiak i Pilch po 3, Chrapkowski 2, Bednarek 1, Olęcki, Sulej, Woynowski, Wysokiński.
AZS AWF: Szczęsny - Galus 6, Jankowski i Kliszczyk 4, A. Wasilek 3, Huziejew i Jagła po 2, Bosy 1, Kaniowski, Klimczak, Krzyżanowski, Rafalski, Tomiak.
Kary: 6 min - 4 min. Sędziowali: Marcin Piechota i Bartosz Leszczyński (obaj Płock). Widzów 300.
Każda passa ma swój koniec. Smak tej gorzkiej prawdy przyjezdni poznali po pięciu meczach bez porażki. Poznali go w dużym stopniu na własne życzenie. Przy okazji przegapili też dogodną sytuację, by nie tylko na dobre pożegnać się ze strefą spadkową, ale jednocześnie przywitać się z grupą "bezpiecznych". A tak, zamiast straty dwóch punktów do pierwszego miejsca gwarantującego pewne utrzymanie, mamy już pięć. Tak niewiele brakowało, a wkrótce mogliśmy realnie zaatakować ósemkę.
Hasło "miłe złego początki", jak ulał pasuje do przebiegu wczorajszej batalii nad morzem. Do 21 min było tak, jak w ostatnich meczach. Ambicja, zadziorność i fenomenalny w bramce Krzysztof Szczęsny. Po dwóch minutach gospodarze prowadzili 1:0, ale później niepodzielnie panowali akademicy z Gorzowa. W 10 min było 5:2 dla naszych, w 16 min 7:5. Bramki zdobywaliśmy nawet w osłabieniu! Wyrównana walka trwała jeszcze przez pięć minut. Potem zaczął się dramat gorzowian.
W 22 min po bramce Michała Bednarka gdańszczanie odzyskali prowadzenie. Po chwili Jarosław Galus wyrównał na 10:10, ale od tego momentu nasi stanęli. Mimo to czterobramkowa strata po pierwszej połowie wydawała się do odrobienia. Nic z tego. Po zmianie stron rozszalał się Damian Kostrzewa (12 goli w całym meczu, ponad połowa naszego dorobku), a gorzowianie nadal mieli piach w trybach. Nie kończyliśmy ataków, a w dziurawą obronę gości rywal wchodził jak w masło. To był AZS AWF, którego nie chcieliśmy pamiętać i zdążyliśmy już zapomnieć.
Całe szczęście, że "świątyni" pilnował Szczęsny, który rywali zatrzymywał też w sytuacjach sam na sam. Gdyby nie on, wyjazd zakończyłby się jeszcze większym blamażem. Ale i bez tego miejscowi nakazali nam powrót na stare miejsce...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?