Spotkanie w koszalińskiej hali Gwardii miało kilka podtekstów. Dzisiejszy szkoleniowiec AZS-u niedawno prowadził Zastal, z którym awansował do elity. Marcin Sroka w poprzednim sezonie grał w ekipie akademików i głównie dzięki niemu wygrali oni w grudniu ubiegłego roku z Zastalem. Do zespołu gospodarzy na dwa dni przed meczem sprowadzono Amerykanina Stefhona Hannaha. Wszyscy bardzo liczyli na sukces z Zastalem. Po doskonałym początku (trzy zwycięstwa w czterech spotkaniach) wielu fanów widziało już swój zespół jako ekipę włączającą się do walki o najwyższe lokaty. - Spokojnie - tonował Herkt - to dopiero początek.
Czuło się jednak napięcie. Kiedy zawodnicy się rozgrzewali, któryś z kibiców krzyknął do Igora Milicicia: - Igor! Zrób siedem na siedem!
- Wolę zero na siedem, bylebyśmy wygrali - odpowiedział Milicic.
Fan nawiązał do zwycięskiego meczu we Wrocławiu, gdzie na siedem prób za trzy Milicic trafił pięć. Jak się okazało, mający też polski paszport, Serb się nie pomylił. W sobotni wieczór miał jeszcze lepszą skuteczność (cztery celne na pięć prób za trzy), ale jego zespół przegrał. Przed inauguracyjną syreną trener Herkt strzelił tradycyjne ,,misie" z większością zastalowców, przy czym najdłuższego z Walterem Hodge'm. Ale potem skończyły się sentymenty. Od początku Hodge miał opiekuna. Rywale nie odstępowali go na krok, nękali jak tylko mogli. Najpierw JJ Montgomety, potem Kamil Łaczyński, wreszcie Hannah. Ale i nasi nie dawali odpocząć rywalom. George Reese był od początku nękany przez Marcina Chodkiewicza, który robił, co mógł, by osłabiać siłę skrzydłowego gości.
- Marcin jest zadaniowcem. Dostał je w tym meczu i wypełnił, przyczyniając się do wygranej - tak skomentował wyjście kapitana zespołu w pierwszej piątce trener Tomasz Jankowski.
Pierwsza kwarta była jednak pod dyktando gospodarzy. Mierzący 211 cm Marko Lekić punktował, a po jego rzucie w 7 min było 13:6 dla gospodarzy. Zielonogórzanie, po słabszym początku, wzięli się do roboty. Już w końcówce kwarty, po trójce Piotra Stelmacha, niemal dogonili rywali - 17:19. Na początku drugiej kwarty nasi po raz pierwszy objęli prowadzenie. W 13 min trafił Jakub Dłoniak i było 24:22. Od tej pory Zastal uciekał, a AZS gonił. Uaktywnił się Gani Lawal. Zbierał, walczył na deskach z wyższymi rywalami, trafiał spod kosza. Hodge nieustannie był nękany przez przeciwników, ale bardzo dobrze grali Stelmach i Kamil Chanas. - Przygotowaliśmy się na lidera Zastalu - mówił po meczu trener Herkt. - Co z tego, że udało nam się ograniczyć jego poczynania, skoro nie zatrzymaliśmy Chanasa i Stelmacha, którzy zdobyli łącznie 30 punktów.
Obaj wymienieni przez trenera zawodnicy zagrali bardzo dobry mecz. Ale pozostali również. W drugiej kwarcie było bardzo gorąco. Walczono na całego, akcja za akcję. Przy okazji mieliśmy trochę chaosu i błędów, ale pojedynek trzymał w napięciu. W trzeciej kwarcie na deskach rządził już Lawal. Hodge, mimo ciągłego nacisku, potrafił zdobyć ważną trójkę, ich koledzy też nie odpuszczali. Czwarta kwarta rozgrzała salę do białości. Zaczęła się od minimalnego prowadzenia Zastalu 58:56. Ale uderzenie było bardzo mocne. Dwa efektowne kosze Lawala, trójka Urosa Mirkovicia i trafienie Marcina Fliegera z jednoczesnym świetnym wybronieniem kilku akcji AZS-u, dało nam prowadzenie 67:56. Droga do sukcesu była jeszcze daleka. Ale nasi grali, jak uskrzydleni. Bronili na deskach, wyrywali piłkę, widzieli partnerów. Co najważniejsze, ciągle punktowali. Gospodarze stawali niemal na głowie, by dojść, zmniejszyć różnicę i spróbować odnieść sukces.
Na 56 s przed końcem, po trójce Hannaha, AZS przegrywał tylko 73:79. Gospodarze faulowali, chcąc odzyskać piłkę. Ale nasi wykonywali osobiste niemal bezbłędnie. Kto wie czy właśnie to nie było języczkiem uwagi. Ostatnie 25 s ciągnęło się niemal kwadrans. Wyglądało tak: nasza akcja, faul, osobiste, próba rzutu AZS-u i znów faul. Ale zielonogórzanom nie zadrżała ręka! Przy stanie 82:76 dla Zastalu, Stelmach trafił pierwszego osobistego, przy drugim piłka odbiła się od obręczy, dopadł do niej Lawal i wsadził do kosza. To był kawałek NBA w Koszalinie. Wyszliśmy na 85:76 ostatecznie dobijając gospodarzy. Reasumując. Wielki mecz zespołu, znakomity Lawala, Chansa i Stelmacha. To było to!
AZS KOSZALIN - ZASTAL ZIELONA GÓRA 83:91 (19:17, 17:25, 20:16, 27:33)
AZS: Lekic 21, Milicic 16, Reese 13, Dutkiewicz 8, Montgomery 7 oraz Hannah 11, Łączyński i Bigus po 4, Bartosz 0.
ZASTAL: Lawal 22, Chanas 15, Hodge 13, Chodkiewicz 3, Sroka 0 oraz Stelmach 15, Flieger 10, Dłoniak 7, Mirković 5, Rajewicz 1.
Sędziowali: Jakub Zamojski, Janusz Kiełbiński (obaj Wrocław) i Grzegorz Czajka (Rzeszów). Widzów 1.300.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?