Krystyna Krzak codziennie wydzwaniała z komórki na Błękitną Linię, czyli numer interwencyjny Telekomunikacji Polskiej. Chciała, żeby naprawiono jej telefon. Nie mogła z niego korzystać, choć na początku czerwca technicy zamontowali w jej domu nowe przyłącze telekomunikacyjne. - Traciłam tylko czas i nerwy. Za każdym razem pracownicy Telekomunikacji zapewniali, że następnego dnia pojawią się u mnie technicy i naprawią fuszerkę - mówi nam kobieta.
Kabel też zakopali
O kłopocie rodziny Krzków poinformowaliśmy rzeczniczkę TP SA Marię Piechocką z Poznania, która obiecała wyjaśnić sprawę. Następnego dnia powiedziała nam, że wysyła do rodziny fachowców, którzy zrobią pomiary potrzebne do ustalenia i zlikwidowania przyczyny usterki. Rzeczywiście, tego samego dnia do Bukowca przyjechali monterzy i wczesnym wieczorem telefon już działał. Technicy zakopali też kabel, który dwa tygodnie wcześniej położyli na ziemi w ogródku, utrudniając właścicielom prace gospodarskie.
Dlaczego nie zrobili tego wcześniej? - zapytaliśmy rzeczniczkę Telekomunikacji. - Mieliśmy dużo awarii w tym rejonie - wyjaśniła M. Piechocka.
Rachunek jednak dostali
Telefon już działa, ale rodzinę martwi rachunek, który właśnie przyniósł im listonosz. - Mamy zapłacić 50 zł abonamentu. Jakim prawem, skoro przez miesiąc nie mogliśmy korzystać z aparatu?! - pyta zdenerwowany ojciec właścicielki domku 83-letni Jan Witczak.
Jak wyjaśnia M. Piechocka, abonentka powinna złożyć reklamację. - Po rozpatrzeniu rachunek na pewno zostanie anulowany - zapewnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?